Strachem wielkim zatrwożeni,
Głodem i nędzą ściśnieni,
Jako bydło umierają,
W polach, w lasach się tułają.
Snać i pogrzebu nie mają,
Ciała zwierze pożerają:
Alboli też osękami
Ciągną w dół, także żerdziami.
Jakie serce przyjacieli,
Pobożnych obywateli,
Patrząc na takie szarpanie
Ciała, członków rozrywanie.
A choć ciało na to przyjdzie,
O duszę strach wieczny idzie,
Bo bez świętych Sakramentów,
Schodzi wielu tych momentów.
Spowiedzi, napominania,
Ktoby czynił rozważania,
Na onę drogę daleką,
Nie masz ktoby żegnał ręką.
Ani świece, ni passyi,
Ani żadnej aspersyi:
Chryste Jezu racz być z niemi,
By nie byli potępieni.
Przyczyna Panny Maryi,
Także świętej Rozalii,
Niech nas od powietrza broni,
Od gniewu twego zasłoni.
Amen z płaczem rzeczmy wszyscy,
Pomarli sąsiedzi blizcy;
Aby się w niebo dostali,
Z Bogiem wiecznie królowali.