Piętnaście lat już minęło,
Gdy się już było zaczęło
Powietrze, lecz prędko zgasło,
Gdy tam ludzi z prośbą naszło.
Rozalijo pustelnico,
Chrystusa oblubienico!
Do ciebie się uciekamy,
Ratunku twego żądamy.
Ratowałaś Sycyliją,
Ratuj także Poloniją,
Od powietrza morowego,
I przypadku gwałtownego.
Oto powietrze morduje,
Nie jeden w zdrowiu szwankuje:
Pożera śmierć nieużyta,
I słowa się nie dopyta.
Miasteczka, wsie okopują,
Drzewem i strażą warują:
Nie przystępuj, wara tobie,
Niebezpieczno o tej dobie.
Palą chałupy, strzelają,
Zarażonych wyłączają:
W polu, w budach ich zabawa,
Niewczas, zimno, szczupła slrawa,
Jeden się drugiego chroni,
Daleko od niego stroni:
Nawet kochany przyjaciel,
W takim razie nieprzyjaciel.
Chodząc po zapłociu krzyczą,
A prawie co gardła ryczą:
Wynieś, podaj sztuczkę chleba,
Będziesz miał zapłatę z nieba.