Nad granicą tuż drogą, Bieży młoda kobieta,
Zapłakała nieboga, I Ułana zapyta:
«A cóżeście panowie Najlepszego zrobili?
A cóż na to Bóg powie, Żeście Polskę rzucili?»
Ale Ułan nie słucha, Krew zapiekła się w oku —
I źrenica tak sucha, Jak broń jego przy boku.
Cisnął kaszkiet pod nogi, Wicher rozwiał włos siwy:
«Bądź zdrów koniu poczciwy! Tu się dzielą już drogi.
Odkąd słońce mi świeci, Kraj raz trzeci upada,
I ta ręka raz trzeci Oszczerbioną broń składa.
Nie dostaliśmy kroku — Źle też płacą nam obu:
Dla cię nie ma obroku, Dla mnie nie ma i grobu — !»
I zapłakał na boje, I o lancę tłukł głową;
Chorągiewkę zdarł w dwoje, I łzy otarł połową,
I zawiązał garść ziemi — Drugą ranę owinął;
I w świat ruszył z młodszemi, I jak wszyscy gdzieś zginął — —