Starościna Bełzka/L

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
L.

Z poprzedzającego listu ojca do Szczęsnego łatwo poznać było, że mu coś o nim doniesiono, ale nie jasno jeszcze widzimy, z czego hr. Brühl był niekontent; tu się nieco rzecz ta wykazuje. Szczęsny, zmuszony siedzieć w Wiedniu, zbyt często zaczął dla zabawy gościć u Ogińskich, w domu posła Rzeczypospolitéj, gdzie widać szalano trochę, grano drogo, a co gorsza, gdzie wpływ nieprzyjazny domowi Potockich mógł na niego działać, utrzymując go w uporze przeciw woli ojca, w przywiązaniu do Komorowskich. Pieniądze też leciały zbyt szybko i topniały w rękach Szczęsnego.
Hr. Brühl zostawiwszy przy Potockim ks. Wolfa i resztę dworu, sam zmuszony był na krótką chwilę wybiedz z Wiednia do Dukli dla widzenia się z Mniszchem, gdy krótko po odjeździe swym otrzymał od Szczęsnego żądanie pieniędzy, na co d. 24 maja 1772 tak odpisuje:
(Z fraucuzkiego). „Wojewodzina bełzka (Cetnerowa) oznajmuje mi, żeś do mnie jwp. wysłał sztafetę żądając pieniędzy, i chociaż listu tego jeszcze nie odebrałem, śpieszę nań odpowiedzieć, aby cię z kłopotu wyciągnąć. Nie mogę jednak ukryć przed tobą zdziwienia mojego, żeś znowu bez pieniędzy, mimo 60 dukatów, które dałem Spinnowi na codzienne wydatki i 100 czerw. złotych zapaśnych u ks. Wolfa. Boję się bardzo, kochany hrabio, żeby dom hrabiego Ogińskiego nie był przyczyną tego braku pieniędzy, jaki ci w téj chwili dokucza. Nigdym ci nic nie mówił, że zbyt często bywasz w tym domu, aby ci przez to nie czynić przykrości, i w nadziei, że sam uczujesz, jak dalece w teraźniejszych okolicznościach jest to nieprzyzwoitém, żebyś zbyt często widywał posła polskiego, który jest kreaturą królewską, i może sobie mieć poleconém, aby cię wciągnął do kroków, któreby były przeciwne przysiędze, jaką po kilkakroć uczyniłeś kochanemu ojcu twemu. Sam to osądź. Przebacz, że ci o tém mówię w téj chwili, i wierz, że słowabym nie powiedział, gdyby nie przywiązanie moje do ciebie, gdybym się nie czuł obowiązanym sumieniem ostrzedz cię, gdy widzę, że cię usiłują wciągnąć do gry i innych niestosownych czynności, które ci w obliczu Boga i familii szkodzić mogą. Przepraszam cię po stokroć, przepraszam za tę szczerość moją.
„Pieniądze mieć będziesz, nie udając się do nikogo, kiedy my je w domu mamy.
„Bądź zdrów, kochany hrabio; za tydzień lub dni dziesięć, będę miał przyjemność zobaczyć cię i upewnić ustnie, że całe życie będę twoim najniższym sługą i wiernym przyjacielem
Karol de Brühl.“
Równie zajmujący i dający poznać familijne stosunki Potockich w téj chwili, jest list p. Wyczółkowskiego, adwokata, plenipotenta, prawnika, który w Krystynopolu zawiadował kancellaryą wojewody lub interesów pilnował w Warszawie, sekretarza czasem zastępując; jest to odpowiedź na pismo Szczęsnego:
„Jwpd.! Ręki pańskiéj przez imp. Macpherlana przysłany mi charakter miałem honor ucałować (serdeczny kauzyperda!); — ścielę mnie pod stopy jwpd. za tę jego o podnożku swoim pamięć.
„Interes z imp. Komorowskim nie spodziewać się, aby nie był pomyślnie zakończony; przy bozkiéj pomocy, i jw. ojca pańskiego staraniu dobrze pójdzie. To tylko nie ma co chwalić, że tak powoli i oporem idzie, a to dla tego: i ksiądz Pruski sam nie jedzie do Rzymu, powiadając, że nie masz potrzeby tak wcześnie jechać, aż po rezolucyi na posłaną do Rzymu ekspedycyę. Jwpan zupełnie zdrów z łaski Pana Boga, jw. podkomorzycowa dobr. syna powiła, jo. księztwo wojewodzicowie bracławscy w Lubelskie do wojewodziny lubelskiéj w tych dniach na kilka dni jechać mają, z powrotem do Krystynopola. Przytém mnie respektowi pańskiemu polecając, piszę się z najgłębszém do nóg upadnieniem...

JWPD. szczerym, wiernym, prawdziwie
przywiązanym i na zawsze sługą i najniższym
podnożkiem.

M. Wyczółkowski.
W. księdzu rektorowi dobr.
upadam do nóg.
Z Krystynopola dnia 28 maja 1772 r.“
Co to za człowiek! jednym podpisem listu tak się odmalował, jakby go nikt w dziesięciu kartach długiego parafrazowania nic potrafił. Któż z tego nie pozna nieoszacowanego Wyczółkowskiego, całującego jw. ręki charakter, uniżającego się aż do obrzydliwości i potrzebującego tylu słów na odmalowanie swojego affektu! Orłowski musiał go zgadnąć i naszkicować wśród swych chudych palestrantów, których tak wybornie charakteryzuje kilku rysami ołówka. Rzadka-bo też to postać... a jak przejęty! namaszczony! jak pokorny! jak posłuszny! choć przysiągłbyś, że ma dyablika, jeśli nie dyabła pod skórą. Nie wiem jak go pan Szczęsny ocenił, ale jabym temu ichmościowi przy najlepszych chęciach, nie potrafił dać wiary, tak pochlebstwo jego śmierdzi gotową zdradą i upodleniem swém odstręcza.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.