Serce (Amicis)/Pycha
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Serce |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1938 |
Druk | Drukarnia „Antiqua” St. Szulc i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Konopnicka |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
I pomyśleć tylko, że Karol Nobis strzepuje sobie z przesadą rękaw, kiedy przechodząc dotknie go Precossi... To pyszałek dopiero, co się nadyma, bo ojciec jego jest bogacz. Ale i ojciec Derossiego jest bogaty przecież! A ten chciałby mieć ławkę sam dla siebie, tak się boi, żeby się kto nie otarł o jego fatałaszki; każdego mierzy wzrokiem od głowy do pięty i ma zawsze lekceważący uśmiech na ustach. A niech Bóg broni, żeby go który w nogę trącił jak wychodzimy parami ze szkoły! O lada głupstwo zaraz rzuca w twarz przykre, obrażające słowa, albo grozi, że ojciec jego przyjdzie się upomnieć za niego. A przecież ojciec dobrze mu uszów natarł wtedy, kiedy to nazwał gałganiarzem węglarzowego syna!
Nie widziałem jeszcze takiego złego kolegi. Nikt do niego nie zagada, nikt przy wyjściu z nim się nie żegna i ani mu pies nie podpowie jak lekcji nie umie. A on cierpieć nikogo nie może i udaje, że nade wszystko lekceważy Derossiego, dlatego że prymus, a także Garronego, dlatego że cała klasa go kocha. Ale Derossi nawet nie patrzy na niego, tak mu wszystko jedno, a Garrone, kiedy mu kto powtórzy jakie drwinki Nobisa, powiada:
— Taka głupia pycha nie warta nawet plunięcia.
Ale raz Coretti, kiedy Nobis wyśmiewał jego czapeczkę z kociej sierci, rzekł mu:
— Słuchaj no! Do Derossiego idź i od niego ucz się być panem!
Wczoraj poskarżył się nauczycielowi, że go Kalabryjczyk trącił nogą w udo. Pyta się nauczyciel Kalabryjczyka:
— Czyś to umyślnie zrobił?
A ów z całą szczerością:
— Nie, panie! Nieumyślnie!
Więc nauczyciel:
— Zanadto jesteś obraźliwy, Nobis.
A on z tą swoją miną wyniosłą:
— To ja to ojcu memu powiem!
Nauczyciel rozgniewał się nagle:
— Owszem! Powiedz! Tak samo ci uszów natrze jak ci już natarł! A potem masz wiedzieć, że w szkole nauczyciel tylko i sądzi, i karze.
Ale zaraz ochłonąwszy dodał miękkim głosem:
— Słuchaj, Nobis, zmień to twoje niemiłe obejście! Bądź grzeczny, uprzejmy, dobry dla kolegów! Widzisz przecie, że są między nimi chłopcy różnych stanów, bogatych rodziców synowie i ubogich robotników, a wszyscy się kochają, żyją z sobą po bratersku i widzisz jak im z tym dobrze. Dlaczego nie postępujesz tak jak postępują inni? Tak mało ci potrzeba, żeby cię polubili wszyscy i zobaczyłbyś jak tobie samemu byłoby z tym miło. No, jakże? Nie masz mi nic do powiedzenia?
A Nobis, który stał ze swoją lekceważącą miną, odrzekł zimno:
— Nie, panie!
— Siadaj! — powiedział nauczyciel! — Żal mi cię. Jesteś chłopiec bez serca!
I wszystko zdawało się skończone, kiedy nagle mularczyk, który siedzi w pierwszej ławce, zwrócił swoją okrągłą twarz do Nobisa, siedzącego w ostatniej, i zrobił tak wyborny i pocieszny zajęczy pyszczek, że cała klasa wybuchnęła śmiechem.
Krzyknął na niego nauczyciel, sam jednak musiał usta ręką zasłonić, żeby śmiech swój ukryć.
Roześmiał się wreszcie i Nobis, ale jakoś kwaśno.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |