Sen srebrny Salomei/Akt drugi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Akt pierwszy Sen srebrny Salomei • romans dramatyczny w pięciu aktach • Akt drugi • Juliusz Słowacki Akt trzeci
Akt pierwszy Sen srebrny Salomei
romans dramatyczny w pięciu aktach
Akt drugi
Juliusz Słowacki
Akt trzeci

Noc miesięczna w ogrodzie... Wchodzi Księżniczka i służąca Anusia.

KSIĘŻNICZKA

Moja Anusiu, siądźmy w tej altanie.
Sama się boję chodzić po ogrodzie.

ANUSIA

Czy strach panience?

KSIĘŻNICZKA

Powiedz mi, czy w modzie
Teraz u ludzi słowików śpiewanie?

ANUSIA

Nie, panno, teraz w modzie klawikordy.

KSIĘŻNICZKA

Głupiaś! - W zapachu kwiatów są akordy

I różne wielkie na świecie muzyki. -
Powiedz mi, czy dziś w modzie są krwawniki?

ANUSIA

Tfu! to horrendum, małej szlachty kamień.

KSIĘŻNICZKA

dając jej pierścień regimentarza

Więc mi ten pierścień krwawnikowy zamień
Za pierścionek chłopski, srebrny, gładki
A choćby z kilku szkiełek były kwiatki,
Weź go i przynieś mi, proszę, do parku

ANUSIA

Jak to? prostego pierścionka z jarmarku?
Skądże księżniczce to dziwne zachcenie?

KSIĘŻNICZKA

Nie wiem, nie powiem, że miałam widzenie,
Bo widzeń żadnych ani snów nie miewam;
Choć często bardzo drzemię i poziewam
Łowiąc ustami, jak mówią, skowronka. -
Dlaczego ja chcę srebrnego pierścionka? -
Może mię jaki Kozak ze snu budzi,
Może ten kamień krwawnikowy nudzi,
Może na palcu krwi kolorem straszy. -
Ach, zgub ten sygnet albo zjedz go w kaszy,
Albo gdzie zamień za pierścień najprostszy.

ANUSIA

Panienka moją ciekawość zaostrzy.

KSIĘŻNICZKA

Więc zrób z niej sobie do krosien nożyczki,

Anusia wychodzi z pierścieniem.

Róże i nieśmiertelniczki
To są moje lube kwiaty;
Adonisy i granaty
Lubię i z malw piramidy;
Lecz gdybym mogła z opalów,
Z pereł, brylantów, z koralów
Pleść jako oceanidy
Wieniec na zielonej fali,
Albo z siarki, co się pali,
Robić powój pasożytny,
I włos długi, rozczesany
Owijać w ten kwiat błękitny,
Palący się, kwiat siarczany;
I pokazać się tej szlachcie
Taką, jaką w myślach jestem:
Nazwaliby mnie azbestem
I w moim ślubnym kontrakcie
Zawarowaliby sobie,
Że w domu ognia nie zrobię,
Wioski nie spalę zarzewiem.
Skąd mi ten duch? - sama nie wiem
To wiem tylko, że mię nie to
Bawi, co tych ludzi krwistych,
I że myśli mych ognistych
Mój dowcip jest zdawkową monetą.

Wraca Anusia bez pierścionka.

ANUSIA

Ach, panno, na nasz dziedziniec
Wjechał jakiś Ukrainiec,
Który oczy, serce grzeje
Swą rzeskością, oka blaskiem,
Widziałam, jak przez aleje
Leciał z piorunowym trzaskiem,
A za nim jacyś pohańce
Nieśli czerwone kagańce,
Podobno - jego lirnicy
Dziady, w ogniu błyskawicy
Świecące się jak upiory.
A śród lip z jego żupana
Różne lały się kolory
Niby od świętego Jana,
O którym panienka czyta
Widzenie.

KSIĘŻNICZKA

A mój pierścionek?

ANUSIA

O pierścionek panna pyta?
Zgubiłam.

KSIĘŻNICZKA

Zmów trzy koronek,
A odniosą ci go duchy.

ANUSIA

A temu, co przybył, panu
Jak dać imię?

KSIĘŻNICZKA

Zawieruchy
Imię, nazwisko kurhanu,
A przydomek ludu sława.
Ten pan, Anusiu, to Sawa.

ANUSIA

Sawa? ten syn hajdamaki?
To on wyrżnie nas, panienko.

KSIĘŻNICZKA

Chowaj się, Anusiu, w krzaki,
Bo już ciebie ma pod ręką,
Patrz, z regimentarzem idą
I mówią oba o rżnięciu.

Wchodzi Regimentarz i Sawa.

REGIMENTARZ

Przedstawię ciebie panięciu
Ładnemu

do księżniczki

Ty zaś, cyprydo
Lub Hebe, zaraz nam musisz
Nalać ze srebrzystej stągwi. -
Jest to wódz lekkiej chorągwi,
Pan Sawa.

do Sawy

Tobie zaś powiem,
Że jej łatwo nie ukusisz,
Bo ją Bóg obdarzył zdrowiem
I dowcipem, więc jest harda,
Jako alabastry twarda.
Nie proś o nic - bo się słowy
Jak wężyk mały wymyka;
I nie wdawaj się w rozmowy,
Bo zapomnisz z nią języka.
I nie mów z nią o miłości,
Bo doświadczysz z nią trudności,
Bolu głowy, snów gorących
I takich feber trzęsących,
Że świat przeklniesz. - Dodam i to,
Że jest z mym Lwem zaręczona.

KSIĘŻNICZKA

To fałsz.

REGIMENTARZ

Jak to! fałsz? kobieto?
Zastanów się - ty szalona!
Podstępna znowu jak liszka!
Na sygnet świętego Franciszka
Przysięgam, żeś mi przyrzekła.

KSIĘŻNICZKA

Sygnet rzuciłam do piekła.
Kto mi go wyrwie z płomieni
I odda, ten się ożeni.

Odchodzi z Anusią.

REGIMENTARZ

Widzisz fantastka dziewczyna!
Idzie za mojego syna,
ale się jeszcze z tym chowa.
Cóż ty na to? ani słowa?
Cóż?

SAWA

Jaśnie wielmożny panie,
Winszuję.

REGIMENTARZ

Chodź! chodź, przy dzbanie
Tak nie można - nie można na sucho

SAWA

W sercu mi teraz tak głucho
I tak ciemno, żem nie do kieliszka

REGIMENTARZ

Na świętego przysięgam Franciszka,
Że co serce to wnet rozweselę.

SAWA

Krwi dziś widziałem tak wiele!
Takie straszne nieboszczyki!
Taki mord i takie zbrodnie!
Że przez całe dwa tygodnie
Z obrzydzeniem na jadło popatrzę;
Pomnąc na te sine chłopczyki,
Na jakim one teatrze
Zakrwawionym czyniły horory

REGIMENTARZ

Co? Widziałeś wyrżnięte gdzie dwory?

SAWA

Gruszczyniecki.

REGIMENTARZ

Ach, co mówisz mi wasan?

SAWA

Gruszczyńskiego chłop na wszystko rozpasan,
Przez jakiegoś obcego człowieka
Podżegnięty, wyrżnął całą rodzinę
I przed mieczem w step ciemny ucieka

REGIMENTARZ

Ja tu mam na respekcie dziewczynę...

SAWA

Więc z rodzeństwa ta jedna została.

REGIMENTARZ

Jak to? cały dom?

SAWA

Rodzina cała
Bez litości w pień wymordowana

REGIMENTARZ

Proszę! proszę wielmożnego pana -
Mam panienkę tu jego dorosłą -
Trzeba - aby się to nie doniosło
Do jej uszu

SAWA

Nikt o tym nie powie,
Bom chorągwi zakazał surowie
Szerzyć strachu

REGIMENTARZ

I widziałeś dom cały? -
Biedny ojciec! -

SAWA

O słońca zachodzie,
Widząc, że mi koń mój biały
Utyka, a Ukraińce
Zmęczeni, kazałem w chłodzie
Na górze, skąd widać Gruszczyńce,
Rozłożyć sięobozowi:
Sam zaś ku temu domowi
Obrócony; na te ściany
Patrząc podupadłe, stare;
Choć dom był zorzą różany,
Choć lipy i pola jare
W słonecznym błyszczały złocie,
Choć ach dotąd jeszcze śledzę?
Czemu ja w takiej tęsknocie
Patrzałem na kwietną miedzę
Idącą przez żyta wzgórki;
Na ta łany, i służebne,
I pańskie, gdzie wróblów chmurki
Niby harfy szare, srebrne,
Ważąc się przez błękit blady,
Ulatywały na sady,
W korony śliw i czerechów;
Niby harfy pełne śmiechów,
Szmerów, świegotań i głosów. -
Patrząc na te morza kłosów,
Drzewa, miedzę: wyznać muszę,
Że snów miałem pełną duszę
Widzeń miałem pełne oczy.
Zdało mi się, że ów dworek
Powietrze błękitne broczy;
Że wróble jakiś paciorek
Nad tą kalwaryjską stacją,
Jakiś smętny Anioł Pański,
Jakąś smętną suplimacją
Śpiewają do Panny Marii.
Zostawiwszy więc powstański
Huf, pasący stepów trawę;
Sam wziąłem kilku z rajtarii
I uczyniłem wyprawę,
Rekonesans na dwór Lacha.
A jeśli przyznam się kiedy,
Żem w głąb serca wpuścił stracha; -
Ja - co na czele czeredy
Rzucał się na działa, smoki,
I na spisach brał pod boki
Żywe ruskie kanoniery,
I z ich bladej, strasznej cery
Chorągwie czynił straszliwe,
Okiem łyskające, żywe,
Z śmiertelnych ludzi zrobione -
To wyznam, że strach miał oczy
Większe i bardziej czerwone,
Że mój włos, jak wicher smoczy,
Wchodzącemu w to pustkowie
Wyżej podniósł się na głowie.
Niechaj pan jaśnie wielmożny
Wystawi sobie ów domek,
Taki cichy i pobożny,
Od nimf laszych, ekonomek,
Ubrany w cebuli wianki,
W malowane na papierze
Obrazki, miedziane dzbanki,
Cynowe misy, talerze,
Na policach tak błyszczące
Około ścian jak miesiące
Czarodziejskie, rusałczane:
Teraz wszystko krwią zbryzgane,
Co uniknęło grabieży.
Trupy ludzkie bez odzieży
I na ziemi, i na łóżkach,
Na krwią ociekłych poduszkach;
Dziatki porąbane srodze
I na ceglanej podłodze
Porzucone, i z puchówek
Pierze śnieżące podłogi.
Sama pani - widok srogi! -
Dziateczki swoje bez główek
Za nóżki zimne, zielone
Trzymała; ach, jedną raną
Zabita; bo otworzone
Miała żywota świątnice
I straszną płodu zamianą -
(Jasne stepowe księżyce,
Biorę was za krwawe świadki!)
Że łono tej polskiej matki
Od strasznego nożów cięcia
Wyszło na łono szczenięcia
I stało się psią mogiłą;
Bo i szczenię martwe było
Na dnie martwego żywota!
Ojczyzno moja! o złota
Ojczyzno moja kochana!
W matkach twoich zarzynana!
I gubiona w matek płodzie!
Jeśli mój żywot na wschodzie
Czego wart? to Bóg to widzi,
Że go składam na ofiarę;
I wszelką żywota marę
Składam - aż to, co mię wstydzi
We mnie, krew moja kozacza
Wypłynie sotkiem strumieni
I na węże się przemieni,
I ślady swe powytłacza
Mordem, ogniami i jadem:
A ja wtenczas wpadnę na nią
I zewrę się jak gad z gadem;
Aż stepy się rozkurhanią,
Zniknie czar, co łby podchmiela,
Prawosławna wira zgaśnie;
a we mnie jak w niszczyciela,
Na jakim starym kurhanie
Stojącego, piorun trzaśnie.
Straszne to ofiarowanie
I ciała, i mego ducha -
Bo i we mnie zawierucha
I krwi strasznej słychać granie,
Bo miesiąców pozłacanie
Ja znam także w myśli ciemnej,
Bo ja także duch, tajemnej
Pełny myśli o przeszłości:
Lecz to votum nie śród gości,
Nie przed szlachtą przy kielichu
Zrobił ja, ale po cichu
Tam, w jednej wielkiej komnacie,
Przed babką rodu, co biała
Za firankami siedziała
W alkowie w ponocnej szacie,
Jakoby Furia tajemna,
Dawno już głucha i ciemna;
A teraz na ten mord smoczy
I krwotok z ciemnej alkowy
Wytrzeszczająca te oczy
Tak, jak gdyby przed nią głowy
Dziateczek z włoski złotemi
Krwawe biegały po ziemi,
Strasząc je razem i bawiąc;
Jak gdyby im błogosławiąc,
Oczyma się podziwiała;
Że one gadzinek ciała
Są biegające i zręczne -
Przed nią i przed tym zegarem,
Który tam jak koło miesięczne,
Zatrzymany strachem, czarem,
Poznawszy, że czas nie płynie,
Stał na północnej godzinie,
Do srebrnego ducha głowy
Podobny w głębi alkowy -
Przed skazówkami, co sine,
Groźnie podniesione w górę,
Pokazywały godzinę,
Na którą Bóg przywiódł naturę,
Łańcuchem trwogi poimał,
Krwią przeraził i zatrzymał -
Przed tym zegarem, co łóżko
Szczerwienione opłomieniał,
I przed tą martwą staruszką,
Której trup suchy skamieniał
I czarny jak zmyta chusta,
Otworzone trzymała usta
Krzyczące gwałt i morderstwo:
Przysiągłem!!! że kawalerstwo
Polskie wygna krew kozaczą!
Że Ukrainki zapłaczą,
Na mój miecz, na mego konia
Rzucając klątwy i czary:
Bo ja będę jak miecz kary,
Kosa ścinająca błonia,
Orlica na pół rozdarta,
Mająca dwa serca i dzioby;
Człowiek z troistej osoby,
Z Lacha, z Kozaka i z czarta.

REGIMENTARZ

Hamuj się waćpan w zapale,
Bo się takie słowa ważą
Srogo w Bożym trybunale;
A te twoje - aniołów przerażą.

SAWA

Jak to? więc ten mord?

REGIMENTARZ

Mocanie,
Mam siłę - i prawo miecza.

SAWA

Tam, gdzie krwi ohydna ciecza,
Znalazłem torban kozaczy;
A na tym były torbanie
Twoje herby.

REGIMENTARZ

Co to znaczy?
Śmiałżebyś na mój dom stary
Rzucać jakie podejrzenie?

SAWA

Nie, ale twoje kotary
I tych lip wiekowych cienie
Może dają cień jakiemu
Zdrajcy słudze.

REGIMENTARZ

Biada jemu!
Bo jeśli go znajdę we dworze,
To mu na karku położę
Regimentarską rózeczkę.
Dotknę się go zimną ręką.

SAWA

Jest posłuch, że sam Tymenko
Kryje się w szlacheckich dworach
Jak wilk nakryty owieczką;
I w różnych staje kolorach
Przed oczyma swego ludu,
Siłą rządzący fatalną.
A bunt podobny do cudu,
Ręką jakąś niewidzialną
Sprawionego, niby owe
Straszne napisy ogniowe
U Babilonii mocarza,
Napisane bez pisarza:
Tym okropniej szlachtę straszy.

REGIMENTARZ

Zmażemy ostrzem pałaszy
Te ogniowe dokumenta,
Które lud z czartem jurystą
Piszą ręką ciemną, krwistą
A tak zmażem, że lud popamięta
I przelęknie się naszego pióra.
Gdzież jest, Sawo, ta krwawa bandura?

SAWA

Lirnik ci ją mój, Bajda, pokaże.

REGIMENTARZ

Pozazdroszczą mi koronni pisarze
Mego oka w sądzeniu tej sprawy.
Znajdź tu sobie co dziś do zabawy,
Bo się trudnić waćpanem nie mogę.

Odchodzi.

SAWA

sam

Jako trąba uderzyłem na trwogę
I podniosłem serce w tym szlachcicu.

Wychodzi spoza altany Księżniczka

KSIĘŻNICZKA

Ach dwie gwiazd - ach dwie gwiazdek po licu
Mi zleciało, gdyś mówił o rzezi.

SAWA

A do jakiej je przypiąć ferezji?

KSIĘŻNICZKA

Co, mój chłopaku? -

SAWA

Co, mój biały księżycu?

KSIĘŻNICZKA

Kiedyż nasze ogłosim wesele?

SAWA

Dziś, kochanko

KSIĘŻNICZKA

Jak sobie podchmielę
Ukraińską wonią, tom gotowa
Przysiąc na to, żem twoją jest żoną.

SAWA

Sam czart na to jeszcze nie da słowa.

KSIĘŻNICZKA

Ach jak głupiam była i szaloną,
Kiedym poszła za ciebie sekretnie.

SAWA

Kiedyś poszła, uczyniłaś szlachetnie,
Że się przyznać nie chcesz - jesteś Ewą.

KSIĘŻNICZKA

A rad by ty potrząść drzewo?
Co? bo cierpisz na to srodze,
Że nie wiesz, jakie ja rodzę
Owoce?

SAWA

Jabłuszka winne.

KSIĘŻNICZKA

Drzewko jestem bardzo czynne,
Co dzień w kwiatach jak pochodnia;
Kwiatek nowy rodzę co dnia,
Róże, astry i narcysy: -
Ale co raz w myślach minie,
To już jak napój zakisy
W listeczki się nie rozwinie
Ach! jaka ja byłam głupia,
Sekretnie idąc za ciebie!

SAWA

na stronie

Gniew się srogi we mnie skupia
Jak piorun.

KSIĘŻNICZKA

Pisano w niebie,
Że zawsze krzywo osądzę,
Zabłąkam się w zawierusze,
Wpadnę w dół, w lesie zabłądzę
I wybłąkiwać się muszę.

SAWA

Hej księżniczko na Ostrogu,
Czy panno, czy moja żono!
Pókiś tu na obcym progu,
Możesz sobie być szaloną,
Zimną, wzgardliwą, zalotną,
W tęczach od stóp aż do głowy:
Bo wiesz, żem człek honorowy;
Wprzód mię na kawałki potną,
Wprzód mi serce w piersiach zjedzą,
Nim się szlachcie dowiedzą
O naszym małżeństwie. ale
Choć nie mogę w trybunale
(Boś ty akt ślubny podarła)
Przez adwokackie się gardła
Upomnieć o moje prawa;
Chociaż wiem, że pierwej muszę
Chłopską z siebie wygnać duszę
I wysypać ci z rękawa
Me szlacheckie dokumenta:
Proszę cię, ach, nie bądź święta!
Nie bądź dla mnie tylko śmiechem,
Małżonki mojej zarysem,
Różą, bławatkiem, narcysem
I pożądliwości grzechem
Lecz pamiętaj na mój statek,
Na cierpliwość pełną dumy;
I na rzecz miłośnej sumy
Wylicz mi dzisiaj zadatek.

KSIĘŻNICZKA

Co? mój panie kredytorze?

SAWA

Posiadam ogniste morze,
Pełne pereł i korali,
Które widzę na dnie fali:
Jednej perły chcę, kochana! -

KSIĘŻNICZKA

Nie, nic, tylko sama piana
Dla ciebie, małżonka cieniu.

SAWA

W diabelskim ja odurzeniu
Ach, raz, ach, raz tylko z ciebie
Trysnął płomień iskry boskiej
Kiedy w rycerskiej potrzebie,
Pułaskich broniąc odwrotu,
Ranny, w kołysce żydowskiej,
W chmurze świszczącego śrzotu,
Śród dwóch rumaków wiszący,
Kazałem się jako krwawy
Sztandar w ogień gorejący
Nieść i krzyczał hasło Sawy;
Gdym jak bachur z tej wyprawy,
Gdziem niejeden dostał siniec,
Przyjechał na wasz dziedziniec,
Zawsze w tej kołysce siedząc
W pokrwawionych na łbie chustach;
Blady - bo przez dwa dni nie jedząc
Żółty głód miałem na ustach,
Straszny - bom był cały w ranach,
Brudny - bom spał na kurhanach,
Głupi - bom o świecie nie wiedział
I kręciło mi się w głowie;
Śmieszny - bom w kołysce siedział;
Hardy - bom nie dbał o zdrowie
Ni o piękność kawalera:
To wtenczas ty byłaś szczera,
Potulna jak małe kotki;
W zamku u staruszki ciotki,
Sama, bywało, w garnuszku
Warzysz mi kaszę jaglaną;
I widziałem cię co rano
W zorzach różanych przy łóżku;
Ach i byłbym na kolano
Upadł jak przed bohomazem.

KSIĘŻNICZKA

Pięknym skończyłeś obrazem!

SAWA

Oszukałem się na tobie.

KSIĘŻNICZKA

Oszukaliśmy się razem.

SAWA

Kiedyż tej okropnej probie
Koniec położysz?

KSIĘŻNICZKA

Pomyślę
I wynajdę coś w umyśle
Odpowiedź wariatki godną.
Słuchaj póty będę chłodną,
Jak wąż ci uciekać śliski;
Póty na męża utyski,
Na twe skargi będę głucha
I będę czysta jak mniszka:
Aż z ręki ognistej ducha
Pierścień świętego Franciszka,
Pierścień z krwawej kornaliny
Zerwiesz na koniu tu wjedziesz
I przez drugie zaręczyny
Mnie zaręczoną - rozwiedziesz
Słowiki na ranek kwilą -
Bądź zdrów.

Odchodzi

SAWA

sam

Bądź zdrowa, Sybillo! -
Wymyśla różne przyczyny,
Ucieka się do wykrętów,
Ale serce tej dziewczyny
Chłopstwa się mojego boi.
A utrata dokumentów,
Które mieli ojce moi,,
Co ród od Calińskich wiodą,
Jedyną mi jest przeszkodą.
Ach, Ukrainę przewrócę,
Kurhany wszystkie rozwalę;
A z dokumentami wrócę.

Odchodzi.

Wchodzi Leon.

LEON

sam

Ojciec mój w wielkim zapale,
Zachmurzony, nic nie gada,
Tylko w swoim gabinecie
Po osobno ludzi bada:
A mnie wielki strach napada,
Czy to już nie dziewki skarga? -
Ach, to ona - list mój w ręku
Sam jej widok za serce mię targa

Kryje się za altanę i przez cały ciąg sceny zostaje na stronie. Wbiega Salomea w bieli, w wianku z rozmarynu, ubrana jak do ślubu.

SALOMEA

Ach, jak od słowików jęku
Kołysze się cały staw
Jaka woń tych róż i traw!
Jak leci w usta! - na czoło! -
Ach! ach! - jak mi wesoło!
Ach! ach! - jak mi wesoło!

LEON

na stronie

Nieszczęśliwa, a szczęściem spojona!

SALOMEA

Ten listek włożę do łona
Tutaj w białym gorseciku,
Tu sieć w tajemnym kąciku,
Gdzie jedna róża czerwona
Jako lampa zapalona
Rzuca na mnie takie blaski
I tak opłomienia szyję
Jak dno filiżanki saskiej,
Z której mój gołąbek pije
I cały się złotem rumieni. -
Ach! ach! ze mną się Leon żeni!
Ze mną żeni się Leon sekretnie!

LEON

na stronie

Niech mi kto łeb teraz zetnie
I rzuci Meduzy głowę
Na trzewiczki atłasowe.

SALOMEA

Jeszcze nie czas. - Jak ta sina
Gwiazda nad topolą stanie,
To będzie ślubu godzina.
A pod różane zaranie
Sama wracając z cerkiewki
Na tym miejscu sobie stanę:
I pomnąc na smutek dziewki,
Na me serce oszukane,
Na wstyd - bom wstydu się bała -
Będę z radości płakała.

LEON

na stronie

Szelma ze mnie!

SALOMEA

Ach, Boże mój!
Dlaczego ta noc taka cicha?
Dlaczego tych gwiazd taki rój?
Dlaczego jedna, zda się, wzdycha?
A druga leci gdzieś z daleka?
A trzecia krwawa, jak pies szczeka
I na błękitach mi ujada;
A czwarta - ach, a czwarta spada
I nad Gruszczyńcami zgasła.
Ledwie żem z trwogi nie wrzasła
Widząc tę gwiazdę przy zgonie
Jak główkę ducha z oczami. -
Ach, jak tam smutno w tej stronie!
Jaka mgła nad Gruszczyńcami!

LEON

na stronie

Każde jej słowo rozdziera.

SALOMEA

Czy tam w domu kto umiera?
Czy kto leży konający?
A ta gwiazda - anioł złoty
Po duszę przylatujący? -
Ach! Ach! pełnam trwogi i tęsknoty.

LEON

na stronie

O! słowiczku! o! skończ to śpiewanie!

SALOMEA

Przez głębokie się wsłuchanie
W powietrze wsłuchałam w trwogę. -
Ach, cóż ja? Ja nic nie mogę!
Co się ma stać, to się stanie.
Ach jak smętnie, jak mi parno!
Jak mi smętnie! jak mi czarno!
A! stróżu, święty aniele,
Pamiętaj, że dziś moje wesele.

Wybiega ku wiosce.

LEON

wychodząc spoza altany

Wesele Ohydna sprawa!
Z Semenką ślub malowany,
Przez spitego księdza dany,
Bez świec, skrycie, potajemnie
I moje miłośne prawa
Ten chłop zrodzony nikczemnie
Będzie nad nią miał po ślubie
On podejmie, co ja gubię,
Nie dyjament szlifowany -
Ale perłę czystej rosy;
Nie tęczę - ale jej włosy;
Nie rubin w ogniach różany -
Ale usta jej - maliny;
Nie strojną w tony gitarę -
Ale czysty głos dziewczyny,
Który mu przysięże wiarę
I dotrzyma, gdy przysięże:
A ja co mam? - włosy - węże! -
Oczy - jak szatańskie bielma,
Głos - co mówi mi, żem szelma,
W sercu ranę i nóż w ranie
I twarz, którą krew porzuci,
Która na szelmy nazwanie
Jak słonecznik się obróci.

Wchodzi Regimentarz

REGIMENTARZ

z daleka

Panie Leon!

LEON

Ojciec woła.

REGIMENTARZ

Panie Leon!

LEON

Tu jestem, w altanie.
Jakie grzmiące i ponure wołanie! -
Co, mój ojcze?

REGIMENTARZ

Lud nasz cały dokoła
Zbuntowany mój pop stanął na czele.
Wczoraj noże święcono w kościele.
Czy widziałeś, że tam takie święto?
A Gruszczyńce

LEON

Co, mój ojcze?

REGIMENTARZ

Wyrżnięto.

LEON

Dom Gruszczyńskich?

REGIMENTARZ

Naszych starych sąsiadów
A wiesz, synu, kto zgrają tych gadów
Rządzi? Wieszli, kto Tymenko się zowie? -
Zgadnij acan; bo ani ci w głowie
Taka myśl zgadnij, synu kochany! -
Oto kozak twój Semenko, poznany
po tej krwawej bandurze.

Wyjmuje spod kontusza bandurę kozacką.

LEON

Chryste!!!

REGIMENTARZ

Wczoraj napadł w ogrodzie Anusię,
Która niosła mój pierścień z krwawnikiem,
Wyrwał jej z rąk i chciał palec nożykiem
Uciąć dziewce, jeżeli zakrzyczy;
Potem kazał nie mówić nikomu
I ten pierścień tajemniczy,
Święty, uniósł z mego domu
I będzie nim, łotr wierutny,
Oszukiwał szlachtę małą.

LEON

Gdyby zaraz

REGIMENTARZ

Łotr obrótny!

LEON

na stronie

Wyjechawszy na noc całą
Jeszcze mógłbym go dogonić:
Ale musiałbym odsłonić
moją haniebną intrygę

REGIMENTARZ

I cóż myślisz?

LEON

z pomięszaniem

Ojcze drogi

na stronie

Ach z czartami wszedłem w ligę!
Ani cofnąć teraz nogi,
Ani w przód uczynić kroku

REGIMENTARZ

Patrzałem na ciebie z boku
Waść mi dziwnie zamyślony?

LEON

Ojcze, daj mi dwa szwadrony.

REGIMENTARZ

Jak to? a twoje wesele?

LEON

Jutro czekajcie w kościele,
Przyjadę na czas z pierścionkiem.

REGIMENTARZ

Idź waść.

Leon odchodzi.

Za moim skowronkiem
I ja, stary ptak, polecę.
A teraz Bożej opiece
Polecam mojego ptaka,
Syna mego jedynaka! -


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.