Sen srebrny Salomei/Akt pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Spis treści Sen srebrny Salomei • romans dramatyczny w pięciu aktach • Akt pierwszy • Juliusz Słowacki Akt drugi
Spis treści Sen srebrny Salomei
romans dramatyczny w pięciu aktach
Akt pierwszy
Juliusz Słowacki
Akt drugi

Komnata w regimentarskim dworze. Pan regimentarz Stempowski i p. Leon, syn regimentarza, przy stoliku z papierami... Semenko, kozak dworski, siedzi przy progu na ławce, otulony burką.

REGIMENTARZ

Mój Leonie, już po Ave Marii -
Siadaj waćpan do tych ekspedycji.
Cóż tam piszą z króla kancelarii?

LEON

Rozkazują, byś rozesłał wici
Po Podolu, jako regimentarz,
I z Grzyłowem się łączył Moskalem
Przeciw chłopstwu.

REGIMENTARZ

Odpiszę im z żalem,
Żem nie Moskal; pierwej pójdę na cmentarza,
Niżbym moją moc regimentarską
Miał połączyć z kozacką i carską,
Z którą król mię żąda zaprzyjaźnić.
Chcą, jak widzisz, mocanie, mnie zbłaźnić
Za to, żem był królowi posłuszny.
Cóż tam dalej?

LEON

Raport Gruszczyńskiego.

REGIMENTARZ

Czytaj wacan, bo to człowiek jest słuszny
I był dawniej moim szkolnym kolegą,
A dziś w mojej chorągwi mi służy.
Człowiek silnej ręki! człowiek duży!
Takich nie ma już dzisiaj na ziemi!
A są - to ich karty i kieliszek,
Już nie szabla z ogniami złotemi,
Nie koń bawi harcujący przed szykiem.
Jak mi drogi ten święty Franciszek

całuje sygnet

Na pierścieniu dziadowskim z krwawnikiem,
Tak mi drogie serduszko w tym starcu!
Biały starzec - biały - jak kot w marcu,
A tak jeszcze ognisty! - Cóż pisze?

LEON

czytając list

"Ja i moi towarzysze,
Stanąwszy u Czarnego Kurhana,
Stopy jaśnie wielmożnego pana
Całujemy. - Wszystko dobrze nam idzie.
A na wielkiej piramidzie
Nie spisać słowo po słowie,
Co jeszcze zamiarów w głowie
I projektów, i zasadzek. -
Naszliśmy na kilka schadzek
W lesie hajdamackiej czerni,
I tak się moi pancerni
Popisali jak zazwyczaj.
W jednej sotnik pewien, Nyczaj,
Zarąbany; w drugiej sprawie,
Gdzie nam rzecz poszła na rękę,
Przydybaliśmy Tymenkę.
I tak uszedł nam ciekawie,
Że jeszcześmy w zadziwieniu -
Na salamandry w płomieniu,
Na Pliniuszowe bajeczki
Myśl i mentes obracamy.
Widziałem go sam, przy kordzie,
W żupanku ze złotej lamy,
W kontuszu, ze krwią po mordzie
Kapającą jak berberys:
Lecz bestia w żar się rzuciła
Tanquam draco. De saeteris
Nie piszę. - Chłopstwo jest czarne,
Krwawe, wściekłe i niekarne,
Wódką i miodem zalane,
Przez popy oszukiwane,
Karmione w cerkwiach proskurą
Śród krwi, mordów, których pióro
Dotknąć się boi w pisaniu.
Powiem też, że dzisiaj rano,
Będąc sam na harcowaniu,
Razem z jutrzenką różaną,
Z ogniem płonącej aurory
Do sławnego Wernyhory
Dotarłem. - Lecz żal się, Boże! -
Stary w samotnym futorze,
Nad którym dęby kołyszą
Swoje złote sybilińskie
Listeczki, niewart tej famy,
Którą pieśni ukraińskie
Rozniosły i z czym się słyszą
W kraju i futor Augura
Do Trofoniuszowej jamy
Nie umysł się - choć i to dziura
W pobliżu dawnych kurhanów,
Pełna starych lir i dzbanów,
Mogłaby, wiatrem przeszyta,
Wydawać sybilne jęki.
Widziałem miecz Doroszenki
I złote końskie kopyta -
Sądzę, że są tylko z miedzi,
W ogniu dobrze pozłocone.
Sam zaś starzec... w jamie siedzi
Spokojnie i rzeczy śnione,
Pełne szumu i zamętu,
Rozpowiada bez talentu
Mięszanym chłopskim językiem.
Żeby zaś był czarownikiem,
Nie wierzę... Gdy na pytanie
De propriis, wielmożny panie,
Plótł mi, zwyczajnie gaduła!
Że mi żonka moja spruła
Kaftanik dawno zaczęty...
Że co do mnie, będę wzięty
Przez dwie chorągiewki w stepie
Jak szczygieł i gil na lepie,
W przerażeniu otrętwiały;
Że prócz głowy będę cały
W grobie: - na te przepowiednie
Spoglądam jako na brednie,
Nic z nich nie rokując złego;
A do krzyża krwawego
w każdej niedoli uciekam. -
Teraz na rozkazy czekam
Dalsze i jestem ostrożny.
A gdy pan jaśnie wielmożny
Rozkażesz, to krew się zbudzi,
I będę ryzkował ludzi
I siebie..."

REGIMENTARZ

Poczciwy szlaga!

LEON

czytając list

"Kończąc list w zwykłym afekcie,
Który mi się z wiekiem wzmaga,
Jaśnie wielmożnego pana
Sługa, ściskam za kolana;
I córce, co na respekcie
W jego domu kornie służy,
Z tej krwawej mojej podróży
Posyłam błogosławieństwo,
Zupełnie o jej panieństwo
I dalsze losy spokojny".

REGIMENTARZ

Poszlę mu huf zbrojny.
A ty, Lwie, napisz, niech czeka
I niech unika rozprawy;
Aż przybędzie z niedaleka
Chorągiew Kozaka Sawy,
To pójdziemy na pewniaka.
Teraz niech boju unika,
W lasach lega, nie na stepie
Ani na wietrznym wertepie
Harcuje. - Dodaj dwa słowa,
Że Salusia jest zdrowa,
Że my go wszyscy kochamy
Z tej Trofoniuszowej jamy
Złego nie rokując sobie,
Wszakże omenu ciekawi...
A jeśliby już był w grobie,
Proś go, niech głowę wystawi
I nie straci polskiej duszy:
A ja go wyciągnę za uszy.
Cha! cha! bajkarz Wernyhora
Staremu naplótł powiastek! -
Pójdę do naszych niewiastek
Powiedzieć o tej potyczce
Z duchami. - A ty - czy wczora
Oświadczyłeś się księżniczce?

LEON

Nie śmiałem, ojcze kochany!

REGIMENTARZ

Głupiś! - Więc ja cię wyręczę.

LEON

Ojcze!

REGIMENTARZ

Aniś do kieliszka,
Ani do... serce zajęcze!
Na sygnet świętego Franciszka
Przysięgam, że cię zaręczę
Dziś jeszcze tym oto krwawnikiem!

Całuje pierścień i wychodzi.

LEON

Semenko... siądź za stolikiem
I do Gruszczyńskiego napisz
Ekspedycją.

Wychodzi.

SEMENKO

Dobrze, panie! -

Zrzuca burkę i siadając przy stoliku pisze...

Złotyj Lach... Ot czart i papież
Na moje edukowanie
Musieli łożyć pieniądze.
Oj... staremu ja szlachciurze
Taką wannę przyporządzę,
Takim pismem się przysłużę,
Taki bodiak mu przyczepię:
Że oj wspomni on w purpurze,
Toj dziad, cały w krwawych ranach,
Jak mię kiedyś bił na stepie,
Szukając skarbów w kurhanach.
Stary dziad! żałośny sknera!
Bywało, chłopy odziera
I plecy nahajem porze,
A złoto w szkatule dusi...
Każdy dzień - mówi - wyorze
Perełeczkę dla Salusi
I turkusik da błękitny
Albo pasek aksamitny;
Aż, powiada, moja córka,
Cała w perłach i w brylantach,
Będzie grzebała jak kurka
W księciach i grafach amantach.
Ot! i wybrała szczyglica,
Nim szesnastu latek doszła,
Gacha, przy blasku księżyca,
Z którym sobie za mąż poszła
Bez barwinku i bez księdza...
Tam stary w stepach się pędza
Za wiatrem i rzezuniami:
A tu młokos dziecko plami
Na respekcie w ojca domu.
A ja - a ja - a ja ginę
Z miłości!

Nalewa szklankę romu i pije.

Hej, szklankę romu!
Ot za tę jedną dziewczynę,
Gdyby słowo miłe rzekła,
Skoczywby jak czart do piekła,
Wyrezałby dwór i pany.
Był ja niegdyś wychowany
Na hetmana, nie na chłopa;
Choć syn gruszczyńskiego popa,
To, bywało, na kurchanie,
Kiedy koń nade mną stanie,
A miesiąc w oczy uderzy:
To ja sobie śnił z rycerzy
Wielkie hufce, błyskawice,
Rusałeczki i księżyce;
Hej, i zamek na Ostrowie,
I hetmański miecz w alkowie;
A ja wtenczas, pan mieczowy,
Wyśnił sobie snem widuna
Od mecza jak do pioruna
Wyzłocone dno alkowy,
I w tej wielkiej ognistości,
W tym oblasku i rubinie
Śnił ja siebie przy dziewczynie
Pełnej wiary i miłości;
A to była jakaś nowa,
Blaskiem miecza koralowa,
Jakaś wielka hetmanowa,
Jakieś serce bohaterne,
Zapalone. na śmierć wierne,
Na atłasach, na kobiercu.
Bijące mi tuż przy sercu.
A dziś co ja? Kozak dworny,
Rześki, śmiały i przezorny,
I do korda, i do czaszy.
Lecz nie długo sługa laszy!
Hej! kozaczek was nastraszy,
Pany Lachy - taj w godzinę
Ruszy całą Ukrainę
I z królem ją rozgraniczy.

Wbiega panna Salomea Gruszczyńska.

SALOMEA

Semenko!

SEMENKO

Od jej słodyczy
Serce mi pęka. - Szczo, panna?

SALOMEA

Troska jakaś nieustanna
Dręczy mię. Ciągłe sny miewam,
Chociaż przed każdym uśnięciem
Głośno Anioł Pański śpiewam. -
Ciągłe sny, których pojęciem
Wytłumaczyć i pojąć nie mogę...
Ojciec mię także niebogę
Przestraszył tym Wernyhorą
I sen znowu spędził z powiek.
Powiedz mi, co to za człowiek?
Czy go znasz? Skąd mu się biorą
Te wróżby?

SEMENKO

Z ducha, panienko.

SALOMEA

Kiedy ja byłam maleńką,
To o nim słyszałam wiele. -
Powiedz mi, czy on bywa w kościele?
Czy się modli do Najświętszej Panny?

SEMENKO

Czart wie...

SALOMEA

Czart wie? Ach, jaki ty blady!
Lękam się go - czy ty chory, czy ranny?
Ach!

Semenko nagle gasi świece, Salomea zlękniona ucieka.

SEMENKO

Ptaszynę maleńką ja spłoszył...
Taj nie da z tą Laszką rady
Człowiek, póki się krwią nie spanoszył.

Siada znów na ławie i udaje drzemiącego. Wchodzą Regimentarz i Księżniczka, będąca u niego na opiece.

REGIMENTARZ

Dosyć tu srebrnych blasków od księżyca,
Moja księżniczko; bo na to, co powiem,
Płoni się każda dostojna dziewica.
Mój syn przepłaci tej miłości zdrowiem,
Jeżeli serca dla niego nie ruszysz.
Chłopca mi, moja piękna panno, suszysz.

KSIĘŻNICZKA

Syn mnie acana nazywa księżycem,
A księżyc ani suszy, ani grzeje.

REGIMENTARZ

Więc mi chłopczyna biedny oszaleje,
Ciągle pod twoim rozwidnionym licem
Na białe, srebrne strzały wystawiony.

KSIĘŻNICZKA

Lecz mówi, żem ja księżyc jest czerwony.

REGIMENTARZ

Być może, moja dowcipna dziewczynko!
Czerwony, bo ty jesteś Ukrainką,
A ukraińskie miesiące w czerwieni.
Zresztą... nie mogę w dowcip iść zapaśnie...
Jak się syn z białym miesiącem ożeni...

KSIĘŻNICZKA

przerywając

Będzie zaćmienie wielkie - miesiąc zgaśnie.

REGIMENTARZ

Dobrze! - Po ciemku kochać się będziecie.
Weź ten pierścionek...

KSIĘŻNICZKA

Zarzucę go w śmiecie.

REGIMENTARZ

Nie rób acanna sobie z tego śmieszek,
Bo to jest krwawnik, mój święty Franciszek,
Sygnet cudowny przez dziada mi dany,
A tak przez usta już wycałowany.
Że świętych rysów na nim ani śladu. -
Usteczek twoich pierścionek, uwity
Z róż i perełek, będzie tak zużyty.

KSIĘŻNICZKA

Więc go drugiemu oddam.

REGIMENTARZ

Daj cię gadu!
Jakaś dowcipna! - Tego nie chcę wcale. -
Powiedz mi, kiedyż wam hymen zapalę?
I wniosę pierwszy za zdrowie kieliszek?

KSIĘŻNICZKA

Jak się pokaże ten święty Franciszek,
Zejdzie z pierścionka i ślub da w kościele.

REGIMENTARZ

Czasu ci nie dam, dziewczyno, tak wiele;
Jutro mi staniesz przed wielkim ołtarzem.
Nie darmo jestem tu regimentarzem;
Zregimentuję was do posłuszeństwa.-
Dziwno! że wszystkie waćpanny błazeństwa
Tak mi są miłe jakby głos słowika.

KSIĘŻNICZKA

Więc jako wdowiec oświadcz mi się z ręką,
A ja ci wrócę twojego krwawnika.

REGIMENTARZ

Co za szalona i głupia dziewczyna!
Jak to? więc wolisz mnie niż mego syna?

KSIĘŻNICZKA

Nie wiem, co wolę, namyśleć się muszę.
Skowronków pełną wiosennych mam duszę,
Kapryśną jestem i trudną dziewicą.

REGIMENTARZ

Więc się namyślaj, moja kapryśnico,
Ale nad suknią, nie zaś nad małżonkiem.

Wychodzi.

KSIĘŻNICZKA

Otóż zostałam z szlacheckim pierścionkiem
I sprawdzają się widzenia.
I świat jest z duchami zgodny.
Bo krwawość tego pierścienia
Świadczy o tym, że to pierścień rozwodny.
Bo ta kropla, z Dejaniry
Koszuli na mnie skapana,
Dawno mi przez srebrne liry
Była już zapowiedziana. -
Widzę na placu człowieka
Ten pierścień; w ciało się wjada
I do kości dłoń wypieka,
I z węglem, z ręką upada.
Ach i widzę, ach i słyszę
Jeszcze głos lirnego dziada,
Co jak dumka na sen mię kołysze.
Ach i wioszczaną ulicą
Leci rycerz - tak że chaty,
Miecza jego błyskawicą
Oświecone, świecą w sadach
Jak złoto-różane kwiaty...
Ach i śpieszy po lewadach
Dziad do wesela potrzebny,
Podarunek niosąc srebrny.
A za nim co? - drużka trupia...
O! Boże, jaka ja głupia,
Że o snach marzę ogniście,
Jak gdybym z duchami żyła;
Gdym na świecie rzeczywiście
Takie głupstwo popełniła,
Że choćby się teraz dręczyć
I być braną przez miłość lub trwogę:
To już ani się zaręczyć,
Ani żoną być nie mogę.

spostrzegając Semenkę

Jezu! Kozak się rozczuchał,
Zginionam - jeśli podsłuchał,
Jeśli mi stanie za świadka,
Że gdy słońce zejdzie z czoła,
To ja nie zawsze wesoła,
Ale czasem jestem smętna wariatka.
Semenko!

SEMENKO

udając, że się budzi

Czego potrzeba księżniczce?

KSIĘŻNICZKA

Świętojańskiego robaczka w różyczce,
Gwiazdy i kwiatu, rybki i motyla,
Feniksa, myszki białej, krokodyla,
Sługi i pana, smutku i zabawy.
Czy ty służyłeś pod chorągwią Sawy?

SEMENKO

Nie, ale znam go.

KSIĘŻNICZKA

Jakże on wygląda?
Czy na barana, czyli na wielbłąda?
Czy na Kozaka? czyli na szlachcia?
Czy jest jak chmura? czy jest błyskawica?
Czy z oczów jemu patrzy chłop czy książę?

SEMENKO

To patrzy, co mnie...

KSIĘŻNICZKA

Ach! to być nie może,
Bo tobie z oczów popowicz wyziera.

SEMENKO

na stronie

Ach, ty proklata!

KSIĘŻNICZKA

Przebacz mi, ja szczera...
Z tobą się o ten pierścionek założę,
Że ty syn popa.

SEMENKO

A jak ja syn czarta?

KSIĘŻNICZKA

Jezu! Ten człowiek gotów mnie zadławić.

Ucieka.

SEMENKO

Budesz ty sto hroszy warta,
Jak pozwolę się pobawić
Moim chłopom po zamczysku...
Jak z kosami potańcujem
Po nocy, na cmentarzysku,
Taj w sobie czarta poczujem...

Wychodzi.

ZMIANA I

Las dębowy - oświecony księżycem... między drzewami palą się ognie, i żołnierze polscy gotują strawę... albo czyszczą konie. Wchodzą na scenę stary Gruszczyński i pewien wojak Pafnucy.

GRUSZCZYŃSKI

do obozujących

Na tej się leśnej lewadzie
Rozłóżmy, mości panowie.
Miesiąc do snu ludzi kładzie...
Trzeba dbać o koni zdrowie
I od rosy strzec pałaszy.
Zgotujcie jaglanej kaszy,
Zaśpiewajcie hymn powstański;
A śpiewem na Anioł Pański
Zakończyć tę wieczernicę...
I szach! noc przepędzić cicho.
Bo po lasach nie śpi licho
I można bez ostrożności
Zobaczyć swój łeb na tyce...
Bo to wojna bez litości,
Z orłami biją się krucy.

Wchodzi na scenę.

Mości wojaku Pafnucy!
Siądźmy tu na osobności,
Muszę pomówić z waćpanem.

Siadają.

PAFNUCY

Słucham, stary mój kolego.

GRUSZCZYŃSKI

Więc bez eskordu żadnego,
Jak gdybyś był kapelanem
(Co być bardzo może - bo się
Dominus vobiscum niby
Przebija w acana głosie)
Powiem ci, że jakieś grzyby
Smutku na sercu mi rosną.
Oto, panie. z przeszłą wiosną,
Gdy biły trąby wojackie,
Na hasło konfederackie
Nie poszedłem... Tak to bywa,
Że starość radzi leniwa,
A potem żal człowiekowi. -
Bar upadł! Bar upadł, mocanie!
Zaufali Chrystusowi,
A upadli!...

PAFNUCY

Na kolanie
Pokutuj waść za te słowa.

GRUSZCZYŃSKI

Świątynia to purpurowa
Pokuty, pierś moja stara,
W której się serce rozpara
Na wszystkich szwach, krwią lejące:
Bo serce bylo gorące,
Jak zwyczajnie w starym Lachu,
Ufne... a teraz w przestrachu
Do chmur wygląda nieśmiało.
Pod bicz ofiaruje ciało,
A jednak, ptaszyna licha
W piersi mojej ledwo żywa,
O odwrócenie kielicha
Modli się. Bo kto używa
Żywota obok potoku,
Którym sprawy Boże płyną;
Kto chce spokojny z rodziną
Swoją kość gdzieś gryźć na boku,
Wiejskich kosztować słodyczy:
Choć się nie policzą ludzie,
To się Bóg z takim policzy...
A już wpomniałem podobno
Aści o posępnym cudzie,
Który mi rodzinę drobną
Nastraszył. - Rzecz niesłychana!

PAFNUCY

Chrystus do domku waćpana
Zapukał?...

GRUSZCZYŃSKI

Trzy razy! trzy razy!

PAFNUCY

Mocanie, to są rozkazy
Którym oprzeć się nie można.

GRUSZCZYŃSKI

Toż widzisz mię waść na koniu!
Choć rodzina o mnie trwożna,
Żona w ciąży - na ustroniu
Dom obok czarnego lasu.
A kiedym siadał na bryczkę,
A dzieci aż pod kapliczkę
Biegły za mną: to się z pasu
Irysowego widomie
Oskryła jasność na domie,
Na którą dziatki łakomie
Patrzały, aż zdjęte strachem
Krzyknęły, że widzą nad dachem
Jakąś nową tajemnicę,
Jakąś gorejącą świecę,
Co je bardzo niespokoi,
Bo nad samym domem stoi
Jak krwawe serce z płomyków. -
Na co ja patrząc zmaluchlał
I z dziatkami razem struchlał.
Bo nad domem nieboszczyków
I nad chatą ludzi chorą
Często takie światła gorą...

PAFNUCY

Pan Bóg litośniejszy bywa...

GRUSZCZYŃSKI

Toć ja ufam i leniwa
Dusza się krzepi nadzieją.
Wszakże gdybym tu ja zginął;
A duchy świecy nie zwieją
Z dworku, gdzie mi wiek przeminął
Tak słodko przy mej rodzinie,
Gdziem ja miał ojcowskie graty,
Jeszcze wzięte na Turczynie,
A pod dąb mój rosochaty
Wodził gości... i pił kawę
W dawnych starych roztruchanach,
Pacierz mówił na kolanach,
Córkom gotował wyprawę:
Jeśli to wszystko pójść musi
Z wiatrem... pomnij o Salusi,
Bądź dla niej jak ojciec szczery
I groźny jak ojciec drugi.
Bo to skrzydlate chimery
Gotowe złotymi cugi
Przybyć po nią z pieśnią słodką
I dzieciątko moje ciche
Jakby jaką drugą Psyche
Zrobić maleńką szczebiotką,
Którą za skrzydełka złote,
Strzepotane Kupid chwyci...
A potem, gdy się nasyci,
To wypędzi na ciemnotę,
Rzuci gdzie jak dzban rozbity...
Pamiętaj! to dziecko krwiste,
Oczęta ma przezroczyste,
Zielone, jak selenity;
A zdają się na zuchwałość
Podwodzić szatańskie wzroki...
A taka płci wielka białość!
A takie gorsu uroki!
Że się biją o nią - boję!
Bardzo boję! -

PAFNUCY

Bądź spokojny.

GRUSZCZYŃSKI

Powiedz, że ja przy niej stoję
Zawsze... choćbym pozbył ciała,
To w anielską palmę zbrojny
Stanę... i będzie słyszała,
Jeśli się złego dopuści,
Mój głos z piekielnej czeluści
Wołający.

PAFNUCY

Nie wróż smutnie.

GRUSZCZYŃSKI

Bo to widzisz, po tych dworach
Są Włochy dzwoniące w lutnie,
Ubrane w różnych kolorach
Niby diabli w opalowych
Zbrojach... a wewnątrz zepsuci;
Ci dziewczątek świeżych, zdrowych
Szukają... żądłem je wabią,
Aż ptaszeczek im w gardło się rzuci...
A są jeszcze sztuką babią
Zajęte stare matrony,
Co porzuciły robrony
I kornety... a te dziecku,
Już ubrane po niemiecku,
Straszne czasem dają rady...
Gdy je widzę w strusich kitach
Chodzące, prawdziwe gady,
To bym się na tych kobietach
Pastwił! szelmy niegodziwe!
Prawdziwie są diablą milicją.

Wchodzi Kozak regimentarski.

Skąd ty, Kozak?

KOZAK

Z ekspedycją.
Od dworu...

GRUSZCZYŃSKI

Czemu twe ślipie
Takie jasne? takie krzywe?
Czy się spił na jakiej stypie?

KOZAK

Witrom spity.

Odchodzi. Gruszczyński obraca się ku ogniowi i list czyta.

PAFNUCY

Co się zdarza
Waćpanu? Bledniesz czytając...

GRUSZCZYŃSKI

Pieczęć jest regimentarza,
Lecz list? - Czy on urągając
Pisał? czy był śmierci blisko? -
Hej, rozpalić tam ognisko!
Niech lepiej te charaktery
Wyczytam...

PAFNUCY

Nie zmieniaj cery.

GRUSZCZYŃSKI

Mocanie! pies pod podwórzem
Nieraz lepiej traktowany! -
Patrzaj! - nazywa mię tchórzem! -
Na czyste Chrystusa rany,
Którym ja się krwią zadłużył -
Klnę się - powiada, żem stchórzył,
Żem zleniwiał, że... sto beczek
Krwi mojej na ludzi tych głowie! -
Piszą, żem z chłopami w zmowie,
Że... - Będę mały człowieczek,
Nie człowiek, jeśli przebaczę! -

PAFNUCY

Daj aść - niech ja list zobaczę. -

Bierze list.

To ręka i styl jest sługi.

GRUSZCZYŃSKI

Na pieczęć patrz! - krwawe strugi
Acherontu z ognia i krwi!
Na te słowa marszczę brwi
I trzęsę światem. - Ja tchórz! -
Otóż to tak, ludziom służ,
Nocuj w lesie pod namiotem,
To cię obrzucają błotem! -
Otóż to tak z ludźmi temi
Nowego serca i wiary! -
Kazali ciągnąć w te jary -
Ciemny komin., loch na ziemi;
Gdzie wiem, że pewna zasadzka
I cała czerń hajdamacka
Zasadzona.

PAFNUCY

Więc im szczerze
Odpisz - ja z listem pojadę.

GRUSZCZYŃSKI

Ja mazałbym po papierze?
Ja! - oskarżony o zdradę
Nie krwią. życia fundamentem
Bronił się ? - lecz atramentem? -
I piórem z gęsi ogona?
Nie, mocanie! - krew czerwona!
Ten mózg pod chłopów obuszkiem!
Mózg i krew ta na ich głowy!
A potem duch purpurowy
Z rozdartą piersią nad łóżkiem! -
I niech im Pan Bóg da zdrowie. -
Ja tchórz... Na koń! do szabel. panowie!

Wybiega i widać go ruszającego obóz.

PAFNUCY

sam

O! wielki Boże! sprawdzać się zaczyna
Domowi temu wróżona ruina,
I Chrystusowe do drzwi zapukanie,
Karcące późne krwi ofiarowanie,
Spełni się jako straszliwa nauka
Dla czekających, aż Pan Bóg zapuka...
Leniwy starzec był - teraz ognisty.
Więc choć to pewno zmyślone są listy,
Teraz go w małej mogile położą
Za to, że wzgardził wielką sprawą Bożą.
Lecz sądy Boże są nieprzewidziane!
Cokolwiek będzie - piersią przy nim stanę.

Wychodzi.

ZMIANA II

Noc - ogród nad stawem - księżyc świeci. Wchodzi Leon w głębokim dumaniu.

LEON

To już ostatnia będzie schadzka nasza.
Ostatni raz czekam na nią.
Człowiek skarb serca rozprasza.
Każda chce mu zostać panią
Wieczną - a tego nie zgadnie,
Że gdy raz łatwo upadnie,
To później chyba pod kłódkę
Człowiek zamknie taką żonę.
Na te dzieciątko stracone
Jak na małą niezabudkę
Księżniczka patrzy z wysoka
I ze mnie nie spuszcza oka;
A kiedy uczyni wzmiankę,
To mię tak śmiechem uderza,
Jak gdybym kochał sielankę
I sam wyszedł na pasterza.
Sali prosta jest i wierna. -
Ale w najprościejszej leży
Taka obłuda misterna,
Tyle gołębiej odzieży,
Taki kałkuł na dnie duszy,
Taki instynkt oszukaństwa,
Taka chciwość blasku, państwa,
Taka głęboka nauka
Zadawania ci katuszy:
Że wierność ich - jest to sztuka,
W którą czart oczy pochował.
One wiedzą, że to ołów,
Co by samych archaniołów
Wisząc u skrzydeł zmordował...
One z tym na świat przychodzą,
Wiernością nudzą lub zwodzą,
Obdzierają nas z odwagi,
Liczą na litość! - od matek
Nauczone, że ten statek
I łzy to są ich posagi. -
Nim się ze światem obezna,
Każda wie, że woń w narcyzach
Jest drogą, że mąż ją zezna
I zapisze w intercyzach
Ewikcjonując wyprawę.
Naprzód je widzisz ciekawe
Twego serca, słów niebacznych;
A do przyrzeczeń dwuznacznych
Podchwytywania umiejętne;
Potem widzisz nagle smętne,
Ze łzą, co się w oczach kręci;
A pełne dziwnej pamięci -
Książki, gdzie w papier różany
Sam przez siebieś jest wpisany
Wszystkimi gesty i słowy,
Wkuty - jak w kamień grobowy
W ich pamięć - już nie gorący,
Ale przez ten papier ssący
Z ognia, z kolorów wypity...
Kwiat zwiędły w sercu kobiety.
I ty, co z gwiazdy pochodzisz,
One dowiodą, żeś marny,
Głupi, żeś jak szatan czarny,
Że dla nich tylko się rodzisz.

Wchodzi Salomea.

SALOMEA

Jakże dzisiaj twoje zdrowie?

LEON

Tak jak zawsze - ogień w głowie!

SALOMEA

Ty wczoraj już byłeś dziki -
Już na miłość niepamiętny,
Bardzo dla mnie obojętny...

LEON

Wczoraj to były ogniki,
Dziś ogień - dziś gorszy jeszcze...

SALOMEA

Daj rękę - ja cię popieszczę,
Zamówię i uspokoję...

LEON

Nie, nie, słodkie dziecię moje,
Ot byś lepiej szła nabożna... -
Do stu diabłów! tak nie można
Żyć dłużej! Czy my cyganie?

SALOMEA

Powiedz, cóż się ze mną stanie?
Cóż ja nieszczęsna uczynię?

LEON

Co? - Miłość twoja przeminie,
Dasz sobie na świecie radę;
Pójdziesz za mąż, ja przyjadę,
Jeśli na wojnie nie zginę,
Przyjadę kiedyś w gościnę;
A ty wtenczas, moja miła,
Przyjmiesz mię, będziesz za siostrę.

SALOMEA

Słowa twoje bardzo ostre. -
Jam się dziś szczerze modliła
Za ciebie.

LEON

na stronie

Baran do rżnięcia!

SALOMEA

Ty nie masz ani pojęcia,
Co to jest modlić się za tych,
Co nas gubią?

LEON

Rozkosz czysta!
Rozkosz aniołów skrzydlatych!
Dla drugich zaś krzyż i ognista
Męka, jeśli są modlitw niewarci...
Gdyby to widzieli czarci,
Mówiliby zawsze różańce.

SALOMEA

Ach! piekielni obłąkańce
Więcej by litości mieli!

LEON

My nie jesteśmy anieli,
Ani ja - ani ty - mała!

SALOMEA

Jeśli ja tej gwiaździe widna,
To pewnie się rozpłakała
Widząc mnie - jaka ja biedna!

LEON

Doskonała! doskonała!
Gwiazd wzywa! z kwiatami gada!

SALOMEA

Wiesz ty, dlaczego ja blada?
Ja chora.

LEON

Cóż ci dolega?

SALOMEA

Nic...

LEON

Spuściłaś na dół oczy?
I łza ci po rzęsach zbiega?

SALOMEA

Ach, niechaj się ta łza stoczy...
Niechaj obmyje sumnienie...
O panie! choć oburzenie
Czuję dla twojej srogości,
Jeszcze o trochę litości
Proszę, a to ci wynurzę,
O czym dotąd same róże
I gwiazdy tylko wiedziały.
Otóż słuchaj... Na kawały
Serce się biedne rozpęka,
A jeżeli moja męka
Ciebie nie skruszy? to będzie
Cud - alboś ty jest narzędzie,
Którym Pan Bóg mnie ukarze...
Dwa temu tygodnie... śnię ja,
Że matka moja mi każe,
Abym ja u dobrodzieja
Gruszczyniec, twojego taty,
Prosiła dla niej o konie,
Bo ją człek jakiś brodaty
Ściga, straszy, chwyta w dłonie
I - (rzekła to najwyraźniej,
Jakby przestrachem wzdrygnięta -)
Jeśli się Salusia zbłaźni,
A prośby tej nie spamięta,
To będzie z dziećmi zarżnięta...
To rzekła i we mgłę wsiękła.
A ja zbudzona, przelękła
Myślałam, czy prosić, czy nie -
A naprzód wstyd był dziewczynie
Mówić o snach i o marze,
A potem - (jak ja się ważę
Stać tu na takiej spowiedzi?) -
Myślę jak tu nas odwiedzi
Matka, a spojrzy mi w oczy:
To mi rumieniec wyskoczy;
A ona słowo po słowie
Wyspowiada, drżąca trwogą;
I zapewne nic nie powie,
Ale na mnie spojrzy srogo,
Wzrok jak nóż w sercu obróci.
Zada mi boleści krocie;
Zacznie coś gadać o cnocie,
Z gorsu mi różę wyrzuci,
Każe włosy pleść inaczej,
Robotę na dzień naznaczy
I będzie patrzała z boku
Na łzy kręcące się w oku;
A ja... O Jezu kochany!
Nie będę już do altany
Mogła biegać nocną dobą
Ani się widywać z tobą
Co wieczora pod tą brzozą,
Pod tą czarną altaneczką;
I może mię gdzie wywiozą
Albo z jakim siejo-hreczką
Ożenią. To o tych rzeczach
Gadałam ja sobie w nocy;
I spałam jakby na mieczach,
A budziłam się bez mocy
Jak ukraińscy widuni,
Którzy ciągle widzą trupy.
A wstydziłam się też kupy
Dziatek - i ślepej babuni -
Tu, gdzie takie toalety
I woskowane parkiety;
A ona, co po jaskółkach
Świegotaniu deszcze wróży
Albo się w krześle na kółkach
Każe wozić po ogrodzie...
Tu ja - w atłasie, przy róży
U boku, ja, panna w modzie,
Ze złoconym wachlarzykiem,
Musiałabym (myślę sobie)
Wozić ją i ach - przy tobie
Mówić z nią chłopskim językiem,
Bo ona po polsku nie umie...
To, bywało, w sercu tłumię
Przestrachy moje tajemne,
Zgryzoty, przeczucia ciemne,
I te sny nazywam marą;
Lecz w noc i w godzinę szarą
Myślę i myślę o domu,
Pełna niepojętej troski,
Ach - i do Matki się Boskiej
Modlę we łzach, i nikomu
Nie mówię, lecz drżę i płaczę.
- Otóż ja tej matki, panie,
Może nigdy nie zobaczę!
Bo dziś pod samo zaranie
Śniła mi się gdzieś, w pustkowiu,
Potem tu, cała z ołowiu
I w ołowianej spodnicy,
Niby z perłowej macicy,
Z jednej perły była cała.
A twarz zwiędła i schorzała,
Także koloru ołówka,
Była już jak trupia główka
Na krzyżu wyrysowana.
Tu szła, panie... tu - tą stecką -
A ja w tej róży schowana,
Drżąca jak maleńkie dziecko,
Które się przestraszy dziada;
Co główkę z liści wysadzę,
A ujrzę, że ona blada
Idzie: to chowam się w ciernie,
Oczyma za nią prowadzę,
Zziębła i blada niezmiernie,
Cierniami cała pokłuta;
Bijąc się jak słowik w nocy,
Gdy w klateczce spadnie z druta,
Chce latać i nie ma mocy,
Tylko się trzepoce w klatce...
Tak ja, panie, mojej matce
Dziwiąca się, strzepotana,
Chowałam się w krzaku skryta,
Cała zziębnięta i rumiana,
Jak czerwona włóczka zwita
W kłębuszek. - I cóż ty na to?

LEON

Sałynka, będziesz bogatą,
Srebrny sen bogactwo wróży.
A że chowałaś w róży,
To dobrze: pisano w górze,
Że w twym życiu będą róże.

SALOMEA

I ciernie?

LEON

I ciernie będą.

SALOMEA

Otóż ty mię złotą wędą,
Panie, ułowiłeś sobie
I porzucić chcesz, jak widzę?
Ale póki ja nie w grobie,
To się ty nie możesz żenić

LEON

Jak to?

SALOMEA

Bo ja cię zawstydzę,
Sama się będę rumienić,
Sama się wstydem ukarzę,
A ciebie publicznie oskarżę.

LEON

na stronie

Co słyszę! Wejdźmy z nią w targi.

SALOMEA

Słuchaj, i będą dwie skargi
Z jednych ust przeciwko tobie.

LEON

na stronie

Co ja z tą dziewczyną zrobię?

SALOMEA

Z jednych ust wyjdą dwa głosy.

LEON

na stronie

Ach, wyrywać teraz włosy!
I z boleści kąsać ręce!

SALOMEA

I zaręczyny książęce
Ja zerwę... zerwę szalona!
Bom jest na to podmówiona
I udarowana mocą
Przez duchy co tu w altanę
Weszły i tam się trzepocą
Jak gołębie krwią zwalane,
O ten liść otarte suchy,
Jakieś białe, krwawe duchy!

Odchodzi.

LEON

sam

Co? czy w obłąkanie wpadła?
Czy widzi krwawe widziadła?
Alboli też chce udaniem
I aktorskim obłąkaniem
Sumnienie ciężej przywalić?
Na Boga! to nowa sztuka
Niewieścia! serce rozżalić,
Potem jeść je dziobem kruka
I rozdzierać, aż zaboli,
Aż własnej pozbędzie się woli.

Wchodzi Semenko.

SEMENKO

na stronie

Podsłuchałem ich w altanie.

LEON

Ach, Semenko!

SEMENKO

Jasny panie!

LEON

Chodź tu, Semenko kochany.
Bóg mi cię pewno przysyła.

SEMENKO

na stronie

Skaży czort.

LEON

Ot, z tej altany
tylko co tu wyskoczyła
Tego Gruszczyńskiego córka,
Z którą ty nieraz mazurka
Tańczył - i tej młodej pani
Zasługiwał się, figlował.
Ja wiem, że ty nieraz dla niej
Twoje dumki komponował
I pod oknem w torban dzwonił
Ot i teraz się zapłonił
Jak dziewczyna.

SEMENKO

Ta, czy druga!
Ja nie szlachcic, ale sługa,
Kozak pański, król na stepie,
Szukam, gdzie serce przyczepię.
A nie można? jeśli Laszka
Wyżej sobie okiem mruga
I złotego łowi ptaszka:
Tfu! to dla mnie ta, czy druga!

LEON

Ja wiem ale ta dziewczyna
Nie wyszła spod adamaszków;
To równa tobie chudzina,
A ty chwat do takich ptaszków.
Gdyby ty chciał, toby miał ją,
Sprobuj tylko.

SEMENKO

Czart by chciał ją!
Na co mi się piąć do państwa!
Z asawulstwa i poddaństwa
Kontent jestem i ze służby
U panycza.

LEON

A, mi już by
Ty szlachcianki tej odmówił!
Cóż, naprawdę, mój Semenko,
Jam z nią w tej altanie mówił
I serduszko miał pod ręką.
Kiedy wspomniałem o tobie,
Rzekła: "Nie" - ale tak cicho,
Że mnie aż porwało licho;
Bom ją kiedyś ja sam lubił -
Lecz takiej biednej chudobie
Nie mogłem (bobym się zgubił
U ludzi) oświadczyć z ręką.
Ot ja sobie z tą maleńką
Igrał, póki było można;
Lecz to dziewczyna pobożna,
Święcie w domu wychowana.
Gdyby ty miał ognia w kości,
To wyszedłszy z nią na pana
I przyszedłszy do miłości.

SEMENKO

Zróbcież mnie, panyczu, panem
Jeśli możesz.

LEON

A chcesz, to zrobię,
Osadzę gdzie nad limanem,
Dam ci futor na początek.
A wam, jak biednej chudobie,
Bóg pomoże i dzieciątek
Wam naszle, które z zapału
Gniewnego ojca ostudzą.

SEMENKO

padając do nóg z udanym płaczem

Nech tobi Boh!

LEON

Stój - pomału! -
Trzeba z tą perełką cudzą
Ostrożnie chociaż to cuda,
Jeżeli nam się nie uda,
Jak się dobrze weźmiem oba
Ona ciebie upodoba,
Ja wiem - znam ją - z iskier cała -
Gdyby teraz nie kochała,
To cóż, że trochę zaszlocha?
Jak przywyknie, to pokocha. -
Jak z tobą w stepach zagości,
To step ach, step! raj w miłości
Z taką szlachecką panienką! -
Cóż, głupcze? cóż ty, Semenko?
Czy nie myślisz o kochaniu? -

SEMENKO

Ach, ja, panie, w obłąkaniu!

LEON

Nie bądź głupi

SEMENKO

znów rzucając się do nóg

Ja twój sługa

LEON

podnosząc go i biorąc pod rękę

A co? a co? - ta, czy druga?

Wychodzą.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.