Sabała/XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Stopka Nazimek
Tytuł Sabała
Podtytuł Portret, życiorys, bajki, powiastki, piosnki, melodye
Wydawca L. Zwoliński i Spółka
Data wyd. 1897
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XII.

D

Drzewiéń — prosem piéknie — to tu nie było tàk blisko u nàs kościoła, jak teràz.
Był ino kościół w mieście, w Saflarak, a i w Càrnym Donajcu.
Toz to hodzielimy ràz kiela càs do kościoła abo na Donajec, abo do Saflàr.
Ukwalowali i ukwalowali, jaze ukwàlili, coby dać na okwiare jaki podarunek do Saflàr, bo my tam case hodziéi. Nie kcieli coby za darmo do kościoła hodzić.
W te ludzie byli barz biedni, bo nastały, prosem piéknie, złe straśnie roki — haj.
Toz to wójt karby posłàł i kie sie gromada zesła — haj — kàzàł padać, coby podarować mieli.
Jaze ukwalujom, ukwalujom i ukwàlili, coby dać świętego Jędrzeja na okfiare, bo on ta był patrunem w Saflarak — haj.
I, dobrze nie barzo, posło dwók hłopów. — Jeden był z Bańkowek, a drugi od Pitoniów. I pośli do Jaworzýnki i wypatrzowali smreka, abo jedlom na tego Świętego.
Naśli straśnie wieldraźnom — toz to pote ściéni jom i okrzesali.
Jak krzesom, tak krzesom, jaze wykrzesali swiętego. Ino ze był straśnie hrubaśny — haj.
Ka miàł mieć ocý, dali mu dwie wantki — haj. Rzeźbiàrze byli śnik kiepscý. Bo to — prosem piéknie — rzeźby w te u nàs nie było takiej, jako dzisiàk, toz to nie umieli robić takik dziwaków, jako teràz robiom — haj.
No, i dobrze nie barzo uwazujom, jakoby go mieli do kościoła zanieść, bo było dwie mile.
Jaze ukwàlili, ze go na wozie nie powiezies, bo je w rzecý świętý. Poświęcanià ni miàł nijakiego, ale ze go przezwali świętym, toz to trza go było nieść, a nie wieść — haj.
Ale kaz tu takiego hłopa tęgiego nańść, coby go uniós, haj, takom oćwiàre.
Jaze — dobrze nie barzo — jak ukwalujom, tak ukwalujom, i ukwàlili, coby temu dać sto dni odpustu, co go do Saflar zaniesie. Myśleli, ze sie taki przecie nańdzie, co sie na odpust złakomi.
Jaze złakomił się Jasiek z Hrubego, wzion i niesie. Niesie, niesie, przýnios na Bańkówki, ale dalej ni móg.
Jaze idzie wieldzaźnà baba, Sidziniarka była, toz to wiedziàł, ze takie baby straśnie som jest na odpusty łakome. — Toz to jej tak padà:
»Pomózciez mi tego świętego niéść do Saflàr, a pięć dwaścia dni odpustu wase — haj«. Z tyk sto.
Dźwigà baba, dźwigà, kościska jej w grzýbiecie trzescom i rusyła madre, ale świętego nie dała rady z miéjsca rusýć — haj. Wyrzekła sie odpustu.
Hłop se odpocnon, wzion świętego, zarucił na ramie i niesie dalej.
W Biàłym Donajcu znowu pytà hłopa, coby mu pomóg, ale hłop poźrał na świętego, skręcił głowom. Nie kciàł — haj.
Obiecàł mu jus sićkie sto dni odpustu, coby ino niós, ale nie kciàł. Kręcił głowom.
»To jà cie tak długo nios — pada mu, temu świętemu, Jasiek — i nicek nie zarobił? Poświęcania nijakiego nie màs, toś nie święty«.
Przýpatruje ma sie i tak padà.
Powiadali mi: święty Jędrzej, święty Jędrzej! a tu zàden święty Jędrzej, ino jakisi koński złób — haj«. Był — prosem piéknie — trohe na wnuku wydudławiony.
Prasnon go pote na wode i tak se go woda daléj poniesła, jaze go w Saflarak hycili i zawiesiéli w kościele — haj.
Co mà wisieć, nie utonie, toz to i święty dojehoł do Saflàr.
Takom to — prosem piéknie — wymyśleli okfiare wielgàm, ino telo, ze jej dokonać nie mogli, bo ta cłek grzéśny świętego nosił nie będzie — haj.

separator poziomy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Stopka Nazimek.