Sabała/XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Andrzej Stopka Nazimek
Tytuł Sabała
Podtytuł Portret, życiorys, bajki, powiastki, piosnki, melodye
Wydawca L. Zwoliński i Spółka
Data wyd. 1897
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XI.

R

Ràz wybralimy sie z nieboscýke ojce na jarmak do Càrnego Donajca, cýby nie przýkupić jakiego jagnięciàka, abo jàrecki, bo nàm wykapały. Juści, dobrze nie barzo, wstalimy straśnie wcas — prosem piéknie — coby za nocý daleko uńść, bo dzień był mały.
Toz to przýślimy do Hohołowa (Chochołów), kie juz było dobrze rano — haj, a na Biàłym potoku bylimy, kie namiéniało na świtanie — haj.
Kie my przýśli do Hohołowa, trza było końcem popłókać garła, bo my byli na cco święte — haj. — Toz to poślimy co wypić.
Jaz Józek z Hohołowa przýlatuje do mnie, a byłek dobry śnim, bo my sie ś nim stowarzýsowali na Orawicak.
Toz to pada:
»Jasiu, Jasiu. Dziś mój ślub, a organisty nimoze, ty grać umies — haj — toz to pilno hybaj, to mi przýgras końdek, bo my zapłacili wynikràt, a nie honornie, kie na ślubie nie grajom. Niescęście bedzie strasne — haj«.
Jà na organak nigda nie gràł, alek sie téz nigda nie dàł nukać, kie mie wto pýtàł. Byłek ś nim dobry. Posełek.
Wyhodzem na hur i zgłupiołek cýsto piéknie. Jà se hano na moik gęślickak màm ino śtéry struny, a pięć palców, toz to jak kcem, to sićkie poprzýciskom. A tam było telo tego plugastwa, tyk biàłyk i càrnyk klawisów, cobyk przez cały dzień miał co przýciskać. — Tyk biàłyk było więcéj, jak tyk cornyk, a sićkie trza było poprzýciskać — haj.
Słowok dàł, toz to trza było dotrzýmać.
Kàzołek se dać dobrego duhaca, coby mi wse dobrze duhnon, to hociàjby jà, prosem piéknie, i źle gràł, to jak on wse dobrze duhnie, to ono ita pudzie sýćko ładnie, sýćko piéknie — haj.
Ududkowali mi, ze je dobry, toz to jà sie nie długo namyślàł, myśliwskie prawo krótkie, i nie wielo myślęcý, połozyłek na te deske, ka to trza było przýciskać palcami, położyłek ciupage, a na dole na te więkse, tok se sàm lóg.
Przewracom sie przewracom, coby ino sićko na jednyk nie grać — hàj, a tu gróbàrz, co duhàł, nijakim świate ni moze pary hycić. Co jom hyci, to jà mu jom wypiskàm do imentu.
Piskàm, piskàm, jàzek ukwàlił, ze i ksiądz téz musi cosi przepedzieć, nie ino jà bedem gràł wse tén wynikràt.
Toz to wstàłek, coby ciupage sjąć, patrzem, a przý ołtàrzu juz nie było nikogo.
E, bo ta juz, djasków zjadło, aj zjadło, jà brzýćko gràł — haj.
I sjonek ciupage i uciók pote, bo jo ta i brzyćko gràł.
Po pięć sóstek, za wynikràt jà ta nie seł, haj, ani na wesele, bok sie straśnie hańbił, bo ja ta i brzýćko gràł — haj.

separator poziomy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Andrzej Stopka Nazimek.