Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XI.

R

Ràz wybralimy sie z nieboscýke ojce na jarmak do Càrnego Donajca, cýby nie przýkupić jakiego jagnięciàka, abo jàrecki, bo nàm wykapały. Juści, dobrze nie barzo, wstalimy straśnie wcas — prosem piéknie — coby za nocý daleko uńść, bo dzień był mały.
Toz to przýślimy do Hohołowa (Chochołów), kie juz było dobrze rano — haj, a na Biàłym potoku bylimy, kie namiéniało na świtanie — haj.
Kie my przýśli do Hohołowa, trza było końcem popłókać garła, bo my byli na cco święte — haj. — Toz to poślimy co wypić.
Jaz Józek z Hohołowa przýlatuje do mnie, a byłek dobry śnim, bo my sie ś nim stowarzýsowali na Orawicak.
Toz to pada:
»Jasiu, Jasiu. Dziś mój ślub, a organisty nimoze, ty grać umies — haj — toz to pilno hy-