Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Podanie ludowe

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Jan Szczęsny Morawski
Tytuł Sądecczyzna. Tom I.
Pochodzenie Sądecczyzna
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1863
Druk Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


4.  Podanie ludowe niesie:

Z Konstantynopola przez Węgry mimo dzisiejszego Nowego-targu, przez borek na Ludzimierz wiodła owdy: Droga grecka, którą kupcy ku Krakowu zdążali. Grek jakiś zamożny jadąc tamtędy od Grecyi zabłądził w tych puszczach i w żaden sposób niemogąc się wydobyć ślubował wystawić kościół. Wydobył się, wystawił kościół w Ludzimirzu i sprowadził obraz Panny Maryi cudami słynący. — Po dziś dzień istnieje tam rodzina: Greków, którzy się mienią potomkami owego Greka założyciela.
Równocześnie z Ludzimirzem kładzie podanie kościółek świętej Anny na wzgórzu zwanem: Dział, przy Nowym-targu, mówiąc:
Pustacie okoliczne zarosłe lasami zamieszkałe były przez lud zły i dziki, którzy srodze rozbijali po Polsce i Węgrzech. Na brzegu zaś Dunajca, gdzie dziś kościół ś. Anny, osiadło dwu pustelników pobożnych, którzy tych zbójców ustawicznie do pokuty nakłaniali, chodząc za niemi po kniejach i do służby bożej nawracając. Słowo boskie znalazło odgłos w sercach zdziczałych.
„Pójdziemy jeszcze raz na zbój! do Węgier! przyniesiemy wam obraz i świętości ś. Anny! nad waszem pomieszkaniem zbudujemy kościół, i przy was mieszkając do śmierci będziemy pokutowali!“ — Tak rzekli zbójce i tak zrobili. Poszedłszy na Węgry niewiedzieć z którego kościoła wykradli obraz i relikwią z poświadczeniem pisanym (autentykiem) po węgiersku. Była to ręka woskowa w której umieszczone prochy z ciała ś. Anny. — Wróciwszy jednak z Węgier nie zastali już zbójce pustelników. Więc sami jęli się budowania kościoła, a osadnicy ludzimirscy rąbiąc lasy słyszeli ciągle łomot drzew i rąbanie na owym brzegu. Wiedząc jednak: iż tam główna siedziba zbójców, nie śmieli zaglądnąć co się tam dzieje. — Ukończywszy kościół przyozdobili jako mogli, umieścili obraz ś. Anny i odeszli precz, z obawy aby ich tam mieszkających nie imano i za dawne złości nie tracono. Księdza jakiegoś pojmanego przywozili co piątek aby nabożeństwo za nich prawił. Bogate dary składali a po ścianach zawieszali broń. Postu strasznie przestrzegali, gotowi zabić gdyby kto post złamał. Wszystko to między sobą cichaczem. Z Ludzimierza nie śmiał się nikt wychylić więc niewiedziano o kościele. Aż w końcu: krakowski kupiec dążąc z Węgier zbłądził w lesie i przyjechał pod ten kościół. Za pomocą świętej Anny wywiedzion na dobrą drogę opowiedział o kościele.
Tyle co do podań!
Dzieje uczą nas: że greckie imię Gryfa: Teodor, tak się dziwnem wydało Polakom: iż go przezwali Cedronem lub Chadronem. Więc ów Grek z Konstantynopola to: Cedro założyciel Ludzimierza wsi i klasztora z kościołem, dokąd sprowadził Cystersów z Jędrzejowa i Włoch i obraz Matki Boskiej po dziś dzień na całem Podhalu cudami słynący. Wiadomo też: iż Henryk Brodaty słynął jako pogromca zbójców. Więc nie żartował z niemi i jego wojewoda. O tem wszystkiem najmniejszej nie ma wątpliwości. Zupełnie co innego z obrazem świętej Anny: Jest on staroniemieckiej szkoły na złocistem tle, żywicznemi barwy. Przedstawia rodzinę Chrystusa, a obok: Zacheusz, Joachim, Łukasz, Kleofas, Zabedusz, Marya, Jakobi i Marya Salomea. U spodu: aniołki trzymają mękę pańską. — Napisy staroświecką łaciną i rok 1516. Salomea ma na głowie dwurożną czapkę w jakiej Kranach żonę swą malował a rytownicy w kronice Bielskiego: Wandę przedstawili.
O XIII więc wieku nie ma mowy.
Obrazów podobnych na Spiżu pełno.
Co do kościoła samego to wcale inna rzecz. Samo położenie jego świadczy o wielkiej starożytności. Że zbójców roje zamieszkiwały, albo raczej: że lud Podhale pierwotnie zamieszkujący był bardzo łupieżnym i zbójeckim, prócz podań i kronik świadczy samo nadanie Nowego-targu. Podanie zaś o pokutujących zbójcach stawiających kościół, do którego obraz kradną powtarza się na Spiżu.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Jan Szczęsny Morawski.