Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Wielkorządy Henryka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Jan Szczęsny Morawski
Tytuł Sądecczyzna. Tom I.
Pochodzenie Sądecczyzna
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1863
Druk Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


3.  Wielkorządy Henryka.

Henryk Brodaty otrzymawszy wielkorządy krakowskie z udzielną doczesną władzą jął się wykonania dawno powziętych zamysłów swoich i żony swej: Zbawienia Polski przez zniemczenie. Czując krew niemiecką w swych żyłach, czując ogładę obyczajową o wiele wyższą, czując w końcu wyższość oświaty niemieckiej w porównaniu z polską: Henryk i Jadwiga pragnęli zniemczenia Polski z szczerego przekonania i wiary w zbawienność tego środka. Narodowości polskiej nie cenili; bo jej ani znali ani czuli. W końcu! komuż się wtedy śniło o uwzględnieniu narodowości?? Papieże dążyli do rozszerzenia władzy Rzymu w imię wiary; a cesarze niemieccy w imię władzy z łaski Boga danej.
Pobożna Jadwiga budując klasztory sprowadzała z Niemiec mnichy i mniszki.
Roku 1175 do Lubusza.
1203 do Trzebnicy z Bamberga mniszki.
1207 do Kamieńca a 1217 do Naumburgu, za jej pomocą i wpływem, proboszcz wrocławski sprowadził niemieckich Augustynian. Ona sama sprowadziła ich do Goldbergu.
1222 do Henrychowa, kanclerz jej: kanonik Henryk sprowadził mnichy niemieckie.
W ślad za duchownymi i biskupami niemieckimi, szli osadnicy niemieccy, bo krzyżowe wojny obudziły w Niemcach wrodzoną chęć koczowniczej włóczęgi w nadziei zysku i dobrego bytu. Sasi najprzód ciągli w górne Węgry i na Spiż. Szwajcarzy aż do Siedmiogrodu; a do Czech, Moraw, w końcu do Polski szli rojami. Mnichy i biskupi krajanie przyjmują ich chętnie i osadzają w dobrach świeżo im nadanych. Książęta oddają im miasta polskie. Krzyżacy taksamo.
1211 Goldberg już Niemcami zalany. 1222 Nissa i Szreda (Neumarkt) mają już prawo niemieckie. 1222 Mieczysław opolski biskupowi wrocławskiemu pozwala Niemcami osadzać: Ujazd. 1223 Ziemiomysł Konradowicz nadając krzyżakom trzy wsie dla miłości boskiej i błogosławionej Maryi Panny! wyjmuje z pod prawa polskiego poddając niemieckiemu. 1225 osadnikom okolicy Koźla nadaje prawa takie same, jakich używają Niemcy w wsi jego: Białej (dziś miasto: Zülz). 1227 Henryków Niemcami osadzon. 1228 Henryk zakłada niemiecki: Löwenburg. A Niemcy osadzeni przez niego na samem pustkowiu koło Bolkenhein i Lähn, płacili kanonikom wrocławskim 100 grzywien czystego srebra rocznie: tak wiele ich było. Odstąpienie ziemi chełmińskiej niemieckim krzyżakom ukoronowało dzieło: świętej Jadwigi; założyło podwalinę dzisiejszych Prus, do czego Rzym wielce dopomagał.
Uzyskawszy władzę nad krakowską ziemią, nietracąc chwili wykonywał Henryk dalej raz powzięte zamysły, do czego mu wielce posłużyła wdzięczność winna rodzinie Gryfów.
Bolesław za zezwoleniem matki swej.. „wynagradzając: wierność, stałość i pilną usłużność: panu Klemensowi kasztelanowi bytomskiemu i żonie jego Racławie“ — nadał wieś Sichę. Działo się w Wysokim brzegu (na granicy szląskiej) 22go grudnia 1234. Wobec: Henryka księcia krakowskiego i szląskiego i syna jego; — Pakosława Lewarta wojewody sandomierskiego; Bogusława kasztelana wrocławskiego; Adama Leonardowicza z Strzeszyc (Stresec); ojca tegoż podstolego; Wierzbięty i innych. Szczególnie zaś Fulka arcybiskupa gnieźnieńskiego naumyślnie k’temu wezwanego.
Z tych podpisów widać: że prócz Gryfów Klemensa i syna jego Wierzbięty, przy Bolesławie był: Pakosław Lewart wojewoda sandomierski i Adam Lewart z Strzeszyc podstoli czyli z niemiecka: Fürleger, którego syn Ostaf przezwan Firlejem. Wnuki więc hrabi nadreńskiego sprowadzeni przez Kazimierza Sprawiedliwego, szli ręka w rękę z Gryfami i Henrykiem Brodatym. I trudno aby było inaczej.
Henryk z swej strony wywdzięczając się Gryfom: Teodora czyli Cedrona (Chadrona) mianował wojewodą krakowskim, po zmarłym jak się zdaje: Marku. Prócz tej godności nadał mu też: dziedziczną własność Podhala, mianowicie dzisiejszej Nowotarszczyzny.
nowotarszczyzna — cedro gryf — W XIII jeszcze wieku nowotarska dolina w znacznej części była pod wodą. Dunajec: Pieńskim kamieniem zatamowany, tworzył jezioro tatrzańskie, którego wody wezbrane zalewały całą jej równię. Rzeka Ostrówka nazwana niezawodnie od ostrowiów mnogich. Rogoźnik tez, potok może od: rogoziny. Brzegi jeziora porosłe borami odwiecznemi były siedzibą dzikiego zwierza a tylko po nad rzeki mieszkało niemniej zdziczałe ludzkie plemię pasając kozy, łowiąc i napadając żyzniejszą okolicę polską, węgierską i morawską. Pogaństwo niezawodnie zachowywało tam swe obrzędy — obok chrześciańskich.
Że tak było dowód nietrudny:
Milowe przestrzenie torfiastych „moorów“ moczarnych (lud zwie je: borami) po dziś dzień wskazują łożysko jeziora. Wskazuje go też żywe podanie ludowe i nie ma chaty na Podhalu, gdzieby o tem ojciec dzieciom nie opowiadał, jak sam z dziada pradziada zasłyszał. — Bory te dziś stanowią warunek bytu i wyżycia mieszkańców, dostarczając rok w rok nieprzebranego wybornego nawozu, bez którego krzemieniste role nie zdołałyby wyżywić ludności. Grubsze niezgnite jeszcze korzenie i pniaki idą na paliwo a niekiedy zdarza się wydobyć pień cisowy nad którym kilkunastu ludzi ma do czynienia. Torf ten kilkoma warstwami leży. Wybrawszy jedną warstwę sięgają w głąb „Kosturem“ (tak zowią pręt żelazny łokciowy na rękojeści osadzony naumyślny do szukania torfu). Znalazłszy wybierają dalej aż do dna gdzie na siwym ile woda już stoi. — Latem gdy bory podeschną konie i bydło pasąc się po trzęsawiskach zapada i ginie w topielach.
Podanie ludowe niesie: że jezioro było pod Czarnym Dunajcem tam gdzie się: Stary Dunajec zapadł. Rybak jakiś zanurzywszy się trącił o krzyż kościoła, więc szukał wchodu i znalazł. W kościele podwodnym właśnie ksiądz mszę prawił a po kościele i ławkach klęczały ropuchy żaby i jaszczury, niegdyś ludzie — po utonięciu zaś zamienieni w gady. O takich zatopionych ludziach jest podanie i w Krościenku.
W halach po dziś dzień niedźwiedzie szkody robią, dziką kozę w Nowym targu zamówić, głuszca dostać a jarząbkami stół ubrać można; byle tylko wiedzieć gdzie czego szukać. W 13tym stuleciu, kiedy wiewiórkami, popielicami, lisami i kunami płacono: ileż tam musiało być zwierza rozmaitego, skoro po całej Polsce ubijano: żubry, tury i łosie?
W świeżej pamięci ludu żyje sławny myśliwy i łowca: Matula, którego trzech synów było kanonikami w Krakowie. Z łowiectwa dorobił on się majątku. Opowiadają o nim: Że zawsze przed północą wyjeżdżał w pobliski rokitowy gaj, ulubiony przybytek djabłów. W każdym krzaku siedział tam zły duch, a wieczorem nie można było tamtędy przejechać nieprzeżegnawszy się. Tam nad wielką tonią przy starej rokicie: świsnął! — a wybiegł koń kary którego kiełzał trokiem od spodni, dosiadał i objeżdżał swe wilcze doły: na Podczerwonem, Cikówce i na Szczotkówce ostrowiu kamiennym wśród trzęsawisk. Tam wykuł sobie jaskinię, w której się ukrywał wraz z koniem. Raz ukryty widzi stado wilcze przechodzące naliczył 50 głów wilczych. Zrozumiał: że odbywają: przegląd zwykły rannych i słabych. Więc szczeliną strzelił do jednego wiedząc: że rannego rozszarpią a zakrwawionych znowu będą targać aż do ostatniego. Tak się też stało. Wilcy sami się w swej posoce krwawili a potem rozszarpywali, więc 50 skór dostał wtedy Matula.
Raz w ciężki mróz dają znać: że wilcy wyskakują z dołów. Zagląda, a tam jeden kuczy drudzy po nim wyskoczyli. Zgniewany Matula chwycił go i żywcem z skóry obłupiwszy puścił; a wilk przecie jeszcze dobiegł aż do Picułowego młyna. Lecz odtąd odwróciło się szczęście od Matuli; snadź za to okrucieństwo. Koń ów kary: to djabeł! gdyby był zeń nie zsiadł do północy byłby mu kark skręcił. Synów miał 7miu, z tych trzej kanonicy może wybłagali zbawienie duszy jego.
Podanie to z XVIII wieku, znamionuje jakim mógł być wiek XIII. — Kiedy Matula tyle wilków łowił ileż musiało ich być w on czas??
Trudniej pomówić o ówczesnych mieszkańcach tych lesistych gór nadbrzeżnych.
Że byli Polakami, wskazują nazwy rzek wyliczonych w nadaniu tych lasów wojewodzie Cedrowi: Ostrówka, Dunajec Czarny, Rogoźnik, Lepietnica, Słona, Rajtarnica Nadelska i Stradomia. Rajtarnica naprowadza na ślad osadników niemieckich zpolszczałych (może owych Chrobrego: Sasów, o których zupełnie bezzasadnie z taką pewnością Bielski opowiada?)
Że to był lud dziki i drapieżny, łatwo się przekona kto choć potrosze pozna dzisiejszych podhalan czy to polskich, czy spiskich, czy orawskich, i kto choć w części zbada ich dzieje przed parą wiekami. Po dziś dzień: zbójce w ustach ludu uwielbionemi bohaterami, a na halach po kolibach najmilsze opowiadanie: o zbójach i czarach. Latem pasali ciągnąc z góry na górę, z hali na halę opędzając się niedźwiedziom, rysiom i wilkom, a przy sposobności obierając i zabijając podróżnych. Jesienią zszedłszy na dół, sprzedawali część dochowku i gdyby owe tatrzańskie: świstaki w norach, przesiedzieli całą zimę w swych lichych kurnych chatach jeżeli ich głód na rozbój i obierz nie wypędził. Tak jak dziś!
O obierz i łup zaś nie było tak trudno, skoro Polska i Węgry czasami z sobą wojowali. Wtedy to górale połączywszy się z jedną lub drugą stroną spadali w podgórza łupili, palili i zabijali co sami chcieli. Tak np. działo się roku 1117. Tak 1188 gdzie Polacy i Węgrzy kłócąc się o Halicz, pogranicza swoje strasznie nawzajem pustoszyli aż wyludniając prawie.
Do bliższego oznaczenia narodowości Podhalan w owych wiekach, posłużyć może pogląd na Podmagurze spiskie to jest na ludność dalszego ciągu Tatr ciągnącego się od podnóża Łomnicy ku Pieninom i Krępakom; zwanego: Magurą. Całe Podmagurze mianowicie wsie po prawym brzegu Białki i Dunajca, wraz z Podolińcem i Drużbakami, kędy Poprad Magurę przerwał; wszystko to zamieszkują najniewątpliwsi Polacy, tacy jak w Krościenku lub Szczawnicy. Mimo słowackiej przyodziewy, mimo słowackich obyczajów mówią czystą polską mową czyściejszą może niż Podhalanie tatrzańscy. Najdawniejszą składnię i wyrazy przechowali. Zważywszy dalej; że nie rzeki lecz góry stanowią narodowe miedze; a Magura jako dalszy ciąg Tatr i wyższa od Pienin i Krępaków, właściwym jest grzbietem gór tych pogranicznych; — niewiele chybi wniosek: że pierwotni Podhalanie byli to praojcowie owych: Podmagurzan od Sromowiec aż po Rellów, od Żdaru aż po Krępak.
Tam! w tym zakątku niejedno jeszcze pozostało słowo mowy praojców naszych, o którem pisownia nasza dawno przepomniała. Tam np. do niedawna a i teraz miejscami wożą: bierzma (tramy) z lasu, a przed wschodem słońca widzą: żdżar poranny a opowiadają jeśli kto widział: powicher (trąbę wodną) na którem jeziorze...
A Bolesława Chrobrego lachów pamięć wszędzie pozostała i w nich poznawszy pierwszych: Polaków świadomych swej narodowości, cały naród nazwali: Lachami. Podobnie jak Ruś i Węgrzy swem przekręconem: Lendiel (lengiel).
Chrobrego potęgi pamięć spłynęła później z pamięcią Wstydliwego i Leszka chroniących się w góry.
Taką więc była okolica którą otrzymał wojewoda Cedro. List nadający brzmi:
Przywilej (II) — W imię pana wiecznego Amen! — Życzenia ludzkie rozumne wymagają spełnienia; a słuszne wymagania prawo powinno uznać.
Więc: My Henryk z bożej łaski książę krakowskie i szląskie, obwieszczamy wszem wobec i w przyszłości:
— Że przychylając się do prośby pana Cedrona wojewody krakowskiego pozwalamy mu: założenia osad prawem teutońskiem, w lesie nad rzekami zwanemi Ostrówka, Dunajec Czarny, Rogoźnik, Lepietnica, Słona, Rajtarnica, Nedelska, Stradomia; — nadając mu lasu tego ile go stanie.
— A to taką ugodą i pod takiemi warunkami jakich używają teutońscy Szlązacy po lasach osiedleni.
— Mieszkańcom w lesie tym osiąść mogącym, odpuszczamy wszelkie ciężary mianowicie zaś: podwody i powozy. Chociażby Nam samym odprawiać winni byli.
— Lud też w lesie tym osiedlony, przed nikim nie ma odpowiadać; jak tylko przed swym panem i jego sołtysem. We wszem według teutońskiego prawa.
— Wyjąwszy prawa książęcego co do ucinania głowy i obcinania członków, które sobie zostawiamy i następcom naszym.
— Ażeby zaś to nasze nadanie, wiekuistej nabrało mocy; spisany list pieczęcią Naszą utwierdziliśmy. — Dan w Dańczowie roku pańskiego 1234.
Dalszy ciąg niemczenia Polski przebija się wyraźnie w tem nadaniu, równającym prawa nowych osad z prawami starszych niemieckich osad na Szląsku; Podhale z zniemczałym Szląskiem.
W nowonabytem dziedzictwie Cedro wojewoda krakowski, natychmiast założył osadę niemiecką którą nazwał: Ludzimirem.
Nazwa ta: Ludziom mir! najpiękniej znamionuje dobre jego chęci. W pustyniach dzikich i zbójeckich osadzał lud obcy pracowity i spokojny wprowadzając: pracę, wiarę i mir w krainę, która była ojczyzną Krudynhopów i jemu podobnych. A do wykonania tych pięknych zamysłów nie znał środka odpowiedniejszego nad niemczenie kraju, wyjmując z pod praw polskich.
Że Ludzimir to a nieco innego oznaczać miał trudno wątpić wobec sąsiedniego spiskiego Ludzimirza po dziś dzień z niemiecka zwanego: Fridman. Fried znaczy: mir: mann: człowiek.
Na Podhalu robota osadnicza odbywała się jak na Szląsku według sposobu przyjętego od ś. Jadwigi. Najprzód sprowadzono niemieckich zakonników mianowicie Cystersów, którzy idąc w ślady dawnych Benedyktynów nauczali lud podgórski lecz pod daleko korzystniejszemi już warunkami.
Nie chodzili oni piechotą mil kilkadziesiąt wpośród borów i lasów żyjąc korzonkami i dzikim owocem, a co chwila gotując się ginąć od pałki zbójeckiej. W gronie zbrojnych osadników znajdowali bezpieczeństwo i jakątaką wygodę a pierwszy zaraz owoc pracy osadniczej nie mijał ich. Bo dziesięcinę z całego Podhala naprzód mieli zabezpieczoną.
Lud też w podaniach swych nie wspomina Cystersów z tą czcią z jaką wielbi ubogich pustelników zakonu ś. Benedykta. Dzieje klasztorne ludzimirskie zasie żalą się na Podhalan jako lud rozbójniczy. Zupełnie jak opat salfeldzki i opat nienburski i ś. Norbert, żalili się na sorabskich wendów. — Przyczyna ta sama: chęć wynarodowienia pokryta płaszczykiem troskliwości o zbawienie dusz polskich, niemieckiemi kazaniami.
Dowód tego twierdzenia: — Najpierwszy klasztor Cystersów w Polsce roku 1145 w Liwidzie późniejszej Lędzie założył Mieczysław III. Nie przyjmowano tam: tylko samych kolończyków. Do roku 1551 to jest przez 406 lat sami kolończykowie byli opatami, opierając się na przywileju któren Kromer widział lecz prawa takiego tam nie wyczytał. Długosz zwie go: zwyczajem.
Więc pierwszy ich klasztor, macierz wszystkich polskich klasztorów, nie przyjmował jak tylko samych Niemców. Jakąż była więc zakonna dziatwa??
Ostatni opat lędzki zlutrzył się i dopiero ustała owa niemiecka wyłączność. Jak w Sorabii i wszędzie zaprowadzono dziesięcinę obok niemiecczyzny zbrojnej i żądano za to: miłości i czci!
Założenie kościoła ludzimirskiego brzmiało:
Przywilej (III) — W imię świętej i nierozdzielnej Trójcy!
— Kościół! owa macierz święta, za nieomylnym opatrzności boskiej wyrokiem w rozplemieniu dziatwy wzrastając wzmaga się tem bujniej: im większego i świetniejszego dziedzictwa nabiera.
— Więc ja Wisław z bożej łaski biskup krakowski uwzględniając pobożną chęć szlachetnego męża, pana Teodora wojewody krakowskiego i jego zamiar chwalebny zwrócony ku ozdobie świętej matki Kościoła.
— Wszem wobec i w przyszłości niniejszym listem obwieszczam:
— Że przychylając się łaskawie do słusznej i uczciwej prośby tegoż jaśnie oświeconego Teodora, za spoiną wszystkich zgodą i zezwoleniem kapituły mej; dałem mu moc wystawienia kościoła na cześć Maryi Panny — w ziemi jego zwanej: Ludomir.
— Dziesięcinę temu kościołowi szczodrobliwie przydając: z całego boru (nemore) i z wszystkich lasów, które teraz lub później wykorczowanemi być mogą.
— Aby zaś tak uroczystego i sławnego czynu pamięć i nienadwerężyła czyja niezgoda, nie za niepokoiła kłótnia; kazałem utwierdzić pieczęciami: moją i kapitulną.
— Działo się jawnie R. P. 1234.
Mając więc środki potemu, zmurowali ojcowie Cystersi: kościół i klasztór, i sprowadzili obraz cudowny. Okazałość obrzędowa i cudowność zastąpiła miejsce: jasnej mądrej nauki kościelnej. Posłuszeństwa żądali bogaci niemieccy zakonnicy nie naśladowania cnót i pokory, jak to czynili pustelnicy Benedyktyni.
Cedro wojewoda prosząc o Podhale, miał zdaje się na myśli brata swego: owego Jaxę zhańbionego. — Szlachectwo polskie nie dawno istniejąc czuło na wskroś: że stoi tylko na zacnej odwadze i dzielności. Nie za urodzenie, a tem mniej za uroszczenie lecz za obronę kraju od wrogów zewnętrznych i wewnętrznych, i to z wielką trudnością i po krwawem starciu z narodem: — zażądali i odzierżyli bitni lechici najświetniejsze prawa i pierwszą dostojność w narodzie. Wraz z odwagą i męstwem upadała cała silna podstawa szlachectwa. Czuł to naród cały, czuła to sama szlachta.
Więc taki Jaxa zhańbiony pierzchliwością okazaną sam z siebie utracił urok szlachectwa i wśród mężnej drużyny nie śmiał podnieść oczu.
Osiadł na Podhalu i osadniczą pracą chciał zmyć swą niesławę. Założył: Rogoźnik. — Samotne życie w Pustelniczem Podhalu u stóp poważnych Tatr koniecznie musiało potężnie wpływać na skołatany jego umysł; a smętek ojca oddziaływał na syna młodszego który przy nim rósł; bo starszy już dawno był kanonikiem w Krakowie.
Więc po śmierci zdaje się ojca, młody Sulisław poznawszy straszną prawdę: marności ludzkiej i znikomości zabiegów światowych; czując na sobie odziedziczonej hańby brzemię, poświęcił się Bogu; chciał też zostać księdzem.
Nie tak to łatwo było! Trzeba było jechać w świat daleki, do Francyi lub Włoch, aby zaczerpnąć nauki: pisma świętego i prawa kościelnego. A tu nie było o czem. Więc się udał do stryja Cedrona prosząc by sobie odkupił niedokonaną pracę ojca i swoją; gdyż on chce iść w świat dla nauki potrzebnej do duchownego stanu.
Rozrzewnienie młodzieńca nieszczęśliwego wzruszyło Cedrona: odkupił od niego Rogoźnik. A że niedostawało środków na takie przedsięwzięcie, ulitował się bratańca i z własnej chęci dodał mu: 2 woły, 6 łokci sukna brunatnego i lisich skórek na podbicie. Snać na jakąś delią, pewno w zimową porę.
Przywilej (IV) rogoźnik — W imię świętej i nierozdzielnej Trójcy Amen.
— Ponieważ czyny ludzi choć rozumnych, jednak przez starożytność, ona zapomnienia macierz; częściej błędnie bywają wykładane.
— Dlatego więc: My Henryk z bożej łaski książę szląskie i polskie obwieszczamy wszem wobec i na przyszłość, listem niniejszym:
— Że wobec wieców naszych i wiecników naszych, panu Cedronowi wojewodzie krakowskiemu, brataniec jego imieniem..... (Sulisław) wieś nazwaną Rogoźnikiem za pewną ilość pieniędzy od rzeczonego pana złożonych w wieczyste zdał posiadanie.
— Ponieważ zaś rzeczony pan, miłością ku bratańcowi swemu zdjęty, dodał mu nadto: 2 woły, 6 łokci sukna brunatnego i skórki lisie, gwoli temu, aby się na onej wsi użytkowanie zupełnie nie oglądając w zupełności mu ją zdał.
— Chętnie to przyjąwszy, wspominany brataniec..... obiecał nigdy się stryjowi swemu wzmiankowanemu panu Cedronowi o oną wieś nie upominać; lecz umarzając wszelkie odzywania się jako sprzedaną w posiadanie zdał.
— Wobec tych świadków: pana Pakosława, pana Stefana Jędrzejowicza, Wincentego, Janusza z Nakła, Klementa Klemensiewicza, Włodzimierza, Jana Kromołowicza, Tworzniana skarbnika, Jakóba łowczego, Przecława chorążego, Przybysława wojewody, Cezara, Zbisława, Wacława, Piotra, Wizimierza, Serwacego, Bozona, Maryi, Włostka i innych wiela obecnych.
— Działo się w Gieczu R. P. 1237.
Z pieniądzmi uzyskanemi jechał Sulisław do Padwy na naukę. Pieniędzy nie wystarczyło; więc ksiądz scholastyk: Jędrzej sprzedał stryjowi drugą wieś dziedziczną: Szczyrzyc — za 100 grzywien srebra które Cedro natychmiast do Padwy posłał.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Jan Szczęsny Morawski.