Przejdź do zawartości

Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Po Tatarach

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Jan Szczęsny Morawski
Tytuł Sądecczyzna. Tom I.
Pochodzenie Sądecczyzna
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1863
Druk Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Po Tatarach.

Po Tatarach pozostały smutne wspomnienia i podania:
Pusto! jak po Tatarach! — mówi lud po dziś dzień! — Krauszów, (tuż obok Ludzimirza) po dziś dzień wskazuje miejsce nieszczęsnego pobojowiska; a na Szląsku po dziś dzień (w Sternbergu) na zielone świątki: wypiekają piekarze uszy i ręce — ku wiecznej pamiątce. Kajdanami: zwiemy niewolnicze pęta; a: Kejdan zwał się wódz tatarski co zniszczył Kraków. Batem: zwiemy bicz. Pęta nawet, — opętany! może być smutnem wspomnieniem wściekłego: Pety. Bohaterem zwiemy wojownika dzielnego. Tatarski ten wyraz (begadyr) to samo oznacza; tak! zwał się też jeden z wodzów. Baty, Kejdan, Peta i Begadyr: wszyscy pustoszyli Polskę i Ruś.
Strasznie się musieli dać we znaki: kiedy ich nazwy aż w mowę ludu wcielono! Pamięć klęsk doznanych lud także zachował.
Miesiąc z gwiazdą, starożytne godło wschodu od Persów przejęte przez arabskich kalifów; — pomnikiem dziejowym pozostało na piersiach lignickiego orła i w tarczach herbowych wojowników. Bolesław Wstydliwy na pieczęci swej wyobraża się zbrojno walcząc z smokiem skrzydlatym, którego przebija prostym mieczem.
Bolesława jak nie było tak nie było. Lud niemogąc się oswoić z utratą ostatnich zastępów i najdzielniejszych wodzów: Gryfitów; nie mogąc sobie wytłómaczyć nieobecności króla, przyodział myśli swoje w piękną szatę wyobraźni i opowiada po dziś dzień: W halach (chochołowskich) jest jaskinia obszerna. Tam w koło stołu okrągłego siedzi 12 rycerzy zbrojnych z królem Bolesławem na czele. Zbroje na nich kute stalowe, miecze ostre. Pośpierali głowy na stole i drzymią niewypuszczając z ręku miecza i gotowi każdej chwili ruszyć do walki, której oczekują. A dawno już, strasznie dawno oczekują tej walki: posiwieli już, pobieleli, a brody porosły im po kostki, brwi opadają na twarz. Prócz nich, w głębi jaskini całe wojsko leży ukryte zbrojne i konne. A u wchodu dwu rycerzy siedzą na kamieniach i oburącz oparci o rękojeście mieczów strzegą wchodu i pilnują: rychło będzie czas obudzić śpiących wodzów i króla i wojsko.
Na czasie zaś będzie: skoro kościół Panny Maryi w Krakowie słomą będzie pokryty! — Wtedy otworzy się góra, wyjdą wojska z wodzami i królem na czele, uderzą na wrogi, zwyciężą: a Polska będzie Polską jak bywała, możną i szczęśliwą.
Górale z pobożnym postrachem i silną wiarą opowiadają o tem, a nawet wymieniają chłopa, który przypadkowo zaszedłszy do tej jaskini, widział rycerzy śpiących i rozmawiał z strażą u wchodu która się go wypytywała: czy nie poszywają słomą kościoła Panny Maryi w Krakowie??
Jaskinia ta zaklęta leży w kościeliskiej dolinie w miejscu najobronniejszem, na prawym brzegu Dunajca, w halach, dziś należących do Chochołowa.
Podhale spustoszone zupełnie nie mogło się podźwignąć. Niemieccy dworzanie Cedrona, owi: Neumarkty, Mittelburgi, Rensburgi, Sykuty i t. d. — przepadli! — wyginęli pod Lignicą albo Ludzimirzem; pamięć po nich pozostała tylko w obszarach, które posiadali. Domy ich i osady, wszystko przepadło! Niedobitki z niewiastami i dziećmi schroniły się w góry pospołu z Podhalany polskimi, z którymi ich ciężka niedola zbratała i zlała. Znaleźli tam schronienie i litość; więc przyjęli polską mowę i obyczaje. Natomiast wyuczyli ich lepszego gospodarstwa owczego; więc wszystkie nazwy dotyczące pozostały niemieckiemi i do dziś dnia istnieją.
Pierwsze to zespolenie towarzyskie obu nienawistnych żywiołów musiało się odbyć w miejscu odpowiedniem tak co do obronności jako też co do korzyści wyżywienia ludu i statku schronionego, a oraz niewielkiego oddalenia. Wszystkie te warunki łączy dolina Kościelisk, a mianowicie hala na Ornoku jak gdyby stworzona na obozowisko schronne. Z Podczerwonego, kędy pierwszy Nowytarg leżał do Kościelisk dwie mile, a Dunajec sam prowadzi. Nietylko w Polskiej ziemi, lecz w całej Europie mało miejsc tak obronnych, obfitych w wodę, drzewo a latem i w paszę.
Więc przy spólnym rozlewie krwi własnej bratali się Niemcy przybysze z Polakami tam rodowitymi. Bratanie musiało być szczere, a miejsce w którem się działo, musiało zachować urok niezwykły. Jakoż zachowało.
Duchowieństwo spiskie, polskie i niemieckie też się pobratało wówczas, roku 1248.
Bractwo 24 parafij spiskich, jako osobna kapituła pod swym własnym przełożonym trwa do dziś dnia. Wspierając się nawzajem w sprawach społecznych i duchownych, kapituła spiska urosła w powagę i ogromny wpływ wywierała na Spiż, a nawet na Węgry i Polskę, mianowicie: w czasach odszczepieństwa Lutra.
Święta Jadwiga przeżyła męża, przeżyła, syna, któremu śmierć bojową przepowiedziała: przeżyła klęskę kraju i ludzkości. Przeżyła nawet nadzieje swe cywilizacyjno niemieckie i pewno nie z weselem serca słuchała wieści: że niemieccy osadnicy Podhala radzi nie radzi z ludem polskim się łączą.
Górale zaś bratając się z słabymi Nowotarzany nie mogli przepuścić zamożnym zakonnikom niemieckim, którzy niezawodnie starali się ocalić żywioł niemiecki. Jak przed Tatarami, tak przed górskiemi zbójcami musieli Cystersi uchodzić na swą szaflarską skałkę, kędy zmurowali zameczek.
Cedro wojewoda zwątpił o przeprowadzeniu dalszym zamiaru zniemczenia Podhala. Niemogąc ocalić miasta i włości ocalił przynajmniej zakonników ludzimirskich.
Widząc klasztór swój i kościół w gruzach, niemieckie osadniki pobite, poznawszy przytem zupełną nieobronność miejsca, nie chcieli oni powtórnie rozpoczynać nietrwałego dzieła. Skałka szaflarska była za szczupłą, Podhale samo za zimne, więc chcieli się rozejść po klasztorach — lub przenieść gdzieindziej.
Cedro pragnąc po sobie zostawić jakąś pamiątkę pomnożenia chwały boskiej; zwrócił uwagę na Szczyrzyc, gdzie Cystersów przenieść postanowił.
Ubezpieczył więc najprzód posiadanie swoje.
Przywilej (VII) — W imię świętej nierozdzielnej Trójcy Amen.
— Aby zupełnie usunąć błędne zdania co do zmian rzeczy obecnych:
— Ja Sulisław Janowicz, kononik kościoła krakowskiego, obwieszczam wszem wobec i na przyszłość: że zatwierdzam niniejszem pismem, uznając ważną i spełnioną brata mego: księdza Jędrzeja wówczas scholastyka krakowskiego później biskupa mazowieckiego, stryjowi memu panu Cedronowi wówczas wojewodzie krakowskiemu sprzedaż wsi Szczyrzycem zwanej.
— Która wieś jako sprzedana za 100 grzywien srebra, któremi mnie rzeczony stryj mój wsparł w potrzebie mej, gdym w Padwie był na nauce;
— A bardziej jeszcze z pobożnej przyczyny: że idzie na własność klasztoru na cześć błogosławionej Maryi Panny założonego przez pana Cedrona;
— Więc nietylko jako kupno, lecz i jako darowizna niechaj wolnem i spokojnem dziedzictwem wieczyście zostaje!
— Ażeby zaś z krewnych moich, nikt uroszczeń do niej nie miał, oną sprzedaż i zupełne na nią zezwolenie zatwierdzam wobec Bolesława Leszkowicza, księcia na Krakowie i Sandomierzu: odzywając się żywym głosem i utwierdzając pieczęciami i świadkami.
— Spisane więc nazwiska obecnych: Książę Bolesław Leszkowicz z matką swą: panią Grzymisławą, Fulko arcybiskup gnieźnieński, Prandota biskup krakowski, Klemens wojewoda krakowski, Floryan wojewoda sandomierski, Michał kasztelan krakowski, Sędzimir (Sudo) kasztelan wiślicki, Szczepan Jędrzejowicz z Czchowa kasztelan, Przybysław Wawrzynowicz, Sułek Klemensiewicz, Klemens z bratem swym, synowie Marka, Zbigniew Idziewicz, Szelisław z Grogu (Sulisław z Gródka??) i mistrz Cedron kanclerz krakowski księcia Bolesława.
— Działo się to roku pańskiego 1244 na wiecach w Chrobrzu 5go lipca.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Jan Szczęsny Morawski.