Sądecczyzna (Szczęsny Morawski)/Tom I/Dzicz i uobyczajenie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Jan Szczęsny Morawski
Tytuł Sądecczyzna. Tom I.
Pochodzenie Sądecczyzna
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1863
Druk Wytłoczono u Ż. J. Wywiałkowskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I.
CHROBACYA WIELKA.

1.  Dzicz i uobyczajenie: Europy, Sławian, Polski i Sądeczyzny.

Na wybrzeżach Zelandyi, Jutlandyi, Szwecyi, w okolicy Genui włoskiej równie jak w północnej Ameryce, znaleziono pagórki utworzone z samych skorup ostrzygowych i kości.
Pagórki te w Danii bywają: 1000 stóp długie, 200 szerokie. Zwierzęta, z których utworzone po części już nie istnieją w tamtych morzach i ziemiach; a skorupy i kości ich dorodne i wielkie wskazują, że ich wiele było i najdorodniejsze wybierano.
Są tam skorupy: ostrzyg, raków morskich i ryb. Z ptactwa są kości: łabędzi na zimę tam przebywających od lodowatego morza, jarząbków dużych żyjących jak wiadomo przedewszystkiem pączkami sośniny; są iślandzkie nurki dziś już wymarłe.
Brakuje: dzisiejszych kur, bocianów, wróbli i jaskółek. Z czworonożnych są: jeleń, sarna, dzik (zawsze i wszędzie); tur, bóbr, foki (phoca gryfus) rzadziej: pies, wilk, lis, ryś, żbik, tchórz i wydra. Na kościach psich widać zarznięcia nożem, snać je okrawano, więc i jedzono.
W pośrodku tych pagórków dochowały się ogniska wyścielone kamiennemi głazami. Pozostało w nich mnóstwo popiołu węgli i czerepy garnków grubych nietoczonych, tylko od ręki niezgrabnie lepionych. Glina w nich mieszana z grubym piaskiem granitowym, w jaki się tamtejsze kamienie rozpadają w przepaleniu. Prócz tego znajdują tam: groty, nożyki, dłuta i topory kamienne, wszystko bardzo niezgrabne.
Oto! pierwsze siedziby i sposób wyżywienia pierwotnych mieszkańców Europy. Zupełnie podobnie żyją dziś najdziksze ludy Australii i Ameryki.
W torfowych pokładach Danii, najwyraźniej widać: spodem lasy żywiczne szpilkowe, na nich dębowe a na tych dzisiejsze bukowe. Sosny i dęby już tam nie rosną dzisiaj, chyba od ręki siane lub sadzone.
W pokładach sosnowych wydobywają mnóstwo starożytnych narzędzi ludzkich: a wszystko kamienne. Miejscami wydobywają nadpalone pniaki drzew.
W pokładach dębowych przychodzą: narzędzia bronzowe i kupy kości zwierzęcych objedzonych, jak to wskazują wraz znachodzone narzędzia ostre.
Znaleziono też w całości prawie, bo do kolan, zachowane zwłoki dziewczyny okrytej suknią bez rękawów z skór zwierzęcych szytych żyłami zwierząt dartemi w nici. Tak chodzą dziś dzikie ludy Azyi i Ameryki.
W Zelandyi, Hanowerze, Brandeburgii, Szkocyi, Irlandyi, Sabaudyi, szczególnie zaś w Szwajcaryi, znaleziono ślady pomieszkań ludzkich na palach ponad wodą lub moczarami zbudowanych. W Szwajcaryi przy niskim stanie wody widać razem po kilkanaście tysięcy palów: pozostałości całych osad nadwodnych. Wiele z nich noszą ślady pożaru, snać ogień niszczył te wioski.
Pomiędzy palami temi wydobywają rozmaite starożytne sprzęty i narzędzia. W niektórych kamienne tylko i kościane, w innych kościane, kamienne i spiżowe, kamienne, spiżowe i żelazne. W niektórych tylko kamienne i żelazne widocznie rzymskie, albo wyłącznie spiżowe lub spiżowe i żelazne. Znajdowano też same żelazne z naczyniami i cegłami rzymskiemi.
W jednej z takich osad (z Wangen) znaleziono tylko kamienne i kościane sprzęty wielkiej doskonałości, a obok znaleziono bryły spalonego zboża: jęczmienia i pszenicy; także szczątki owoców: orzechów laskowych, pestek trześniowych, ostrężyn, borówek, jabłek, gruszek, dereni, żołędzi, bukwi, głogu i szyszek jodłowych i sosnowych. Z kości znaleziono: tura, żubra, niedźwiedzia, wilka, kły ogromne dzików, jelenia, sarnę, zająca, lisa i psa. Pies prawdopodobnie używanym był do łowów.
Narzędzi znaleziono: nożyki ostre krzemienne, kliny, poczęści z dziurkami do przywiązywania; — kliny ostre osadzone w róg jeleni w grubiznę odłamaną tak, że pozostały wyrost gałęziasty, służył za rękojeść; piłki z ostrych krzemyków na smole osadzonych w drewniane łupki; okrągłe kamienie zastępujące żarna; rohatyny i oszczepy z kościanemi grotami, łuk cisowy, miski gliniane wypalone ciężadełka od wrzecion, i płaty grubego lniaego i konopnego płótna.
Podobne narzędzia przy odkryciu Ameryki znaleziono w ręku tamecznych krajowców; podobne do dziś dnia znajdują się w ręku wielu ludów Azyi, Ameryki i Oceanii.
Ludzkość jednym torem idzie! — Wiek kamienny wszędzie poprzedzał.
Spiżowe narzędzia znachodzone po całej Europie, znamionuje dziwna jednostajność zewnętrzna i wewnętrzna. Spiż lany z miedzi i cyny, postać zawsze prawie podobna. Wszędzie tosamo dłuto z uszkiem mogące służyć za grot do „pierzchni“ (wyraz dotąd używany nad Dunajcem koło Tropia) lub za ostrze do siekierki, kopacza: według tego czy się osadzi na prostej żerdzi czy na sęku gałęzi przywiązując łykiem; — jak po dziś dzień czynią Indyanie Australii. Wszędzie ta sama siekiera o wiele większa od powyższego dłuta; te same sierpy niewielkie, te same iglice, naramienniki i inne ozdoby. W końcu te same lub bardzo podobne miecze proste a krótkie.
W Szwajcaryi tak dobrze jak i indziej znaleziono czasem bursztynową gałkę przewierconą. Za bursztynem rozbijały się najstarodawniejsze narody a Fenicyanie przez śródziemne morze na około Irlandyi i Brytanii pływali: aż na Bałtyk, szukając bursztynowych drogich bryłek. Grecy od kaspijskiego morza lądem docierali do Bałtyku a opisy Herodota i Strabona sprawdziły nasze czasy. Osady helleńskie i fenickie w Italii szły za torem znanym. Prócz bursztynu poszukiwali północnych futer i przędzy, równie jak cyny i miedzi.
W zamian dawali co ludom północnym było najmilszego: ostre narzędzia i ozdoby. Wszystko spiżowe, bo żelaza sami jeszcze nie znali. Spiżowe zaś wyroby od wieków znane im były i powszednie.
Pierwsze spiżowe narzędzia niewątpliwie pochodzą od tych kupczących: Fenicyan, Hellenów i Tusków. Później nauczyły się narody północne lać kruszec surowy; tak jak przejęły pismo.
Gdzie kruszec najobfitszy, tam zdążali kupcy, tam uczyli się obrabiać go krajowcy; podobnie jak kamienne narzędzia wyrabiano tam gdzie się znachodził kamień po temu.
Dla tego też niektóre wydobyte sprzęty i broń zdziwiają swą doskonałością wyrobu. Ozdoby przedstawiają czasami bożyszcza greckie usuwając wszelkie wątpliwości pochodzenia.
Lecz znaleziono też w jeziorze genewskim w pobliżu palów podwodnych: formę do lania siekier spiżowych, co także wszelką wątpliwość uchyla. Znaleziono też ślady wytapiania kruszców, (w Wülflingen koło Winterthur) całe bochny żużlowe obok wyrobów spiżowych i przygotowanego spiżu: wszystko może odbieżane w czasie nagiego napadu wrogów.
Podobne spiżowe sprzęty znaleziono w Ameryce u Peruanów i Meksykanów, owych najświatlejszych ludów drugiej półkuli ziemskiej.
Północ nasza miała swój wiek spiżowy jak go miała Azya, Afryka i Ameryka.
Poprzedziły ją wyroby miedzi cyny i złota, gdyż te kruszce na powierzchni ziemi w niezmieszanych znachodzą się kawałach. Oba minerały zbyt miękkie aby z nich robić ostrza narzędzi, nie mogły wejść w używanie powszechne. Ztąd też bardzo mało i to tylko ozdób i naczyń nieco pozostało. Srebro do późniejszych należy.




Do jak późna Słowiańszczyzna pozostawała w tym stanie niemowlęctwa i dzikości, są świadectwa niewątpliwe i wiarogodne.
Bizantyńscy dziejopisarze dokładnie opisując wojny staczane nad Bałkanem i Dunajem, często wspominają Sławian dodając najwyraźniej, iż Sławianie zwą się też: Getami. (Theophylact III 4.) W drugiej połowie VI wieku Sławianie panońscy podbici przez Awarów wspólnie z nimi napadali Tracyą.
Roku 546 Prokopiusz tak ich opisuje: Sławianie i Anty (Wendy) nie mają króla, lecz zdawien dawna, rządy pospolite. Wiecują nad sprawami pospolitemi. Wszystko inne prawami pospolitemi u nich oznaczone. Boga piorunów, uznają za jedynego Boga; za pana wszechświata. Ofiarują mu woły i inne zwierzęta. O przeznaczeniu nie wiedzą ani wierzą, żeby ono wpływało na ludzkie losy. W chorobie lub wojnie zagrożony śmiercią: ślubuje Bogu ofiarę zarznąć, jeźli dożyje. Uszedłszy niebezpieczeństwa, ofiarują wierząc: iż ich to ocaliło. Czczą też rzeki, boginie i duchy którym ofiary składają. Przy ofiarach wróżą. Mieszkają w lichych chatach przenosząc się z miejsca w miejsce. Walczą pieszo z małą tarczą i oszczepami. Zbroi nie mają nigdy, niektórzy bez koszuli i sukien w spodniach tylko idą do boju. Mówią jednaką mową dziko brzmiącą. Powierzchownie zupełnie się nie różnią; w przecięciu: rośli, silni, ciała niezbyt białego, włosów nie jasnych i nie czarnych, tylko gniadych. Strawę jedzą źle sporządzoną i grubą tak jak i Hunnowie (Massageci) którym dorównywają w niechlujstwie. Złośliwi nie są ani obłudni, lecz rzetelni, co też obyczaju huńskiego zabytek. Dawniej Sławianie i Antowie jednem się mianem zwali: Rozsiani (Spori), pewno że w rozsianych chatach mieszkają. Temu też tak wiele kraju zajmują. Zajmują największą część kraju od Dunaju ku północy.
Roku 591 Maurycynsz cesarz wyruszył przeciwko Awarom. W Tracyi przydybała straż jego i przywiodła doń: trzech mężów obcych bezbronnych z gęsiami tylko w ręku. Zapytani od cesarza zkąd byli? i co robią w krainie greckiej? odrzekli: Iż są Słowianami, mieszkają na kończynach wybrzeży morza zachodniego. Chan Awarów przysłał do ich żupanów czy wojewodów: posłów, bogatemi darami namawiając, aby mu zbrojnego ludu użyczyli ku pomocy przeciw Grekom. Książęta ich wzięli podarki, pomocy jednak odmówili, dla zbyt dalekiej, uciążliwej drogi. Onych samych imanych posłano do chana, z uniewinnieniem książąt. Piętnaście miesięcy podróżowali, a chan niepomny praw poselskich, nie chciał ich odprawić doma; słysząc więc o wielkich bogactwach i ludzkości Greków zemknęli do Tracyi. Grają na cytrach (ϰιδαρας) nie przywykli do oręża. W kraju ich nie ma żelaza, więc żyją spokojnie, grają na lirach (λνρας) bo na trąbach trąbić nie umieją, mieniąc, iż nie ma nic lepszego nad gędżbę, gdyż o wojnie nie wiedzą zgoła.
Maurycy polubił ich naród z tej opowieści, jeńców ugościł, podziwiał siłę i wzrost, a w końcu odesłał ich do Herakley.
W miarę jak Awarowie z południowemi Sławiany wkraczali w krainy greckie, posuwali się za niemi do gór swych przyciśnięci Chrobaci biali od Tatr i Babiej Góry, szczep rozrodzony i potężny. Roku 610 z po za Babiej Góry (jak najwyraźniej świadczą bizantyńscy pisarze: επειδει Βαμβαρειατ, dodając że właściwie ma być Βαβεια ὸρεια to jest: Babie Góry) pięciu braci Białochrobatów: Klukas, Lowel, Kozene, Muchlo i Chorwat z dwiema siostry: Tugą i Bugą, wyruszywszy od swoich, zaszli aż do Dalmacyi, którą opanowali. Herakliusz cesarz nawrócił ich do chrześciaństwa. Zdali oni się byli jego opiece i zań walczyli z Awarami. Pogórzanie ci umieli więc orężem robić i w wojenną trąbę trąbić. Potomkowie ich „Morlacy“ dochowali jeszcze podobieństwo do ludu małopolskiego w obyczajach, mowie, a nawet ubiorze. Za śladem Białochrobatów ciągli też za Dunaj sąsiedzi ich: mieszkańce krainy Bojków, Serbowie. Herakliusz wyznaczył im dzisiejszą Serbią, gdzie osiedli i ochrzcili się. Bizantynce piszą o nich: iż kraina tych Bojków leżała z tamtej strony Węgier.
Część tych wychodźców wróciła później do Sławiańszczyzny nadłabiańskiej, gdzie znani byli pod nazwą: Dalaminców.
Przed tem jeszcze wyruszyli byli na wschód (prawdopodobnie od Kujaw) dwaj bracia, Radym i Wiatko. W ziemiach kałuskiej, turskiej i orłowskiej założyli osady Radymiczan i Wiatyczan. Podbił ich później Włodzimierz (r. 984.)
Dziejopisarze ruscy najdokładniej wzmiankują o tem ich pochodzie podając dziki obraz ich obyczajów w końcu X wieku: mieszkają w lasach, jedzą strawy plugawe, nie sromają się wobec rodziców mówić rzeczy ladace: małżeństw nie znają, lecz w igrzyszkach znachodzą się młodzieńce i dziewice; żon mają dwie, trzy. Umarłych palą, kości ich zebrawszy w naczynie niewielkie, składają w przydrożne kurchany. Zwyczaj ten zachowują też Krzywiczanie i drudzy poganie.
O Sławianach pomorskich o świątyniach bożyszczach i całopaleniach ich, wiemy z pisarzy niemieckich, a poczęści już i z naszych.
Od gęślarzy wendyjskich aż do bitnych Sławian wschodnich i południowych, wielka zachodziła różnica: co do oświaty i postępu w rozwoju narodowym, mimo wspólności wielu obyczajów. Szczepy bitniejsze wcześniej śledziły za twardem ostrzem do swych oszczepów i mieczów, kuły żelazo; podczas kiedy spokojniejsi Wendowie na gęślach tylko grali.
Przyroda, matka całego świata żyjącego, wcześnie, obmyśliła narodom przyszłe ich losy. Którym dała kruszcze twarde, w tych się duch wojny budził, zwłaszcza, iż rzadko kruszec leży obok chleba, a głód uczy przemysłu.
Mieszkańce więc śnieżnych gór białych: Górale Chrobaci biali, wcześniej się nauczyli wytapiać rudę, a orawskie i spiskie kopalnie jeszcze przed Awarami, dostarczały im ostrej broni, którą dosięgli aż za dolny Dunaj.
Nazwa „Spiż“ gdyby pochodziła od niemieckiego Speiss Glockenspeiss, nie byliby ją Niemcy przemienili na Zips. Spiża, czy nie będzie pierwotnie sławiańskiem słowem, a od jej mnogości w górach nazwa: Spiska Ziemia, Spiskie Góry? — Zips niemieckie znaczy pypeć.
Podobnie i czeskie góry obfitsze w kruszce niż w pożywienie.
Wszyscy zaś Sławianie pospołu mieli jeden narodowy obyczaj różniący ich zupełnie od Niemców i Greków, obyczaj: palenia umarłych i grzebania popiołów w popielnicach.
Popielnice są najdowodniejszemi miedzami ziem sławiańskich, mianowicie od Niemiec którzy zasie nigdy nie palili zwłok umarłych.
Popielnice składano w pojedynczych mogiłach lub w spólnem smętarnem uroczysku.
Mogiły więc i uroczyska stanowią dla nas nietylko skarbnice przeszłości obyczajowej lecz i dziejowej. Rozkopywano wielkie mogiły w dawnych ziemiach Sławian zachodnich, znajdowano spodem kilka warstw popielnic slawiańskich z narzędziami i bronią: kamiennemi i brązowemi. Na nich w kamiennych sklepach grobowych leżały kościotrupy niemieckie z szczątkami żelaznych niemieckich mieczów. Na tych znowu pokład popielnic slawiańskich i znów groby niemieckie. Pod zwaliskami dawnego kościółka murowanego znaleziono takie pokłady.
Nie jestże to wymowniejsza księga przeszłości od bajecznych dziejów kronikarzy naszych, którzy nie wierzyli w naród ani siebie, tylko w dzieje ludu żydowskiego.
Przecież jeszcze uczony Kromer z zadziwieniem pisze, że pod Szremą w Wielkiej Polsce jest pagórek, w którym różnego rodzaju garnki rosną!
Mogił i wykopalisk pełno jest, po całej Polsce, wyliczać ich nie będę.
W Sądeczyznie: spiżowe dłuta (pierzchnie) toporki popielnice; znaleziono na Jarmucie nad Szlachtową obok Szczawnic, kędy było jakieś chorbackie uroczysko.
Dłuta te czy toporki w niczem nie różnią się od zwykłych tego rodzaju narzędzi znachodzonych po całej Europie a dla jednostajności swej zwanych: Keltami, jakoby jakiś naród Keltów przechodząc tędy pogubił je! Znajdują się w zbiorze zakładu Ossolińskich we Lwowie.
W sądeckim też starem grodzisku naddunajeckiem (po wyżej Starego Sącza) prócz pierzchni spiżowych znaleziono: niby miseczkę okrągłą z pręta spiżowego uwitą na sposób jak chłopi z splotów słomianych wiją główki do swych kapeluszy. Pręt grubości palca małego graniasty gęsto uwity dał się rozciągnąć siłą, wracając jednak do swej półkólistej postaci. Próżnia tej półkóli, niemal wielkości małej głowy człeczej, mogła mieścić w sobie miarę kwarty polskiej. Prawdopodobnie był to wierzch starożytnej nałbicy, noszonej na jakiej miękkiej czapce; aby sprężystością spiżu osłabić siłę uderzenia kamiennym młotem.
Ciekawy ten zabytek znalazca (Wilk chłop, wójt naszocowicki, właściciel części tego grodziska roku 1863 jeszcze żyw i niezbyt wiekowy) okazywał żyjącym świadkom, których opisy zupełnie są zgodne i dokładne. Za mały pieniądz sprzedał żydowi domokrążcy nieznanemu.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Jan Szczęsny Morawski.