Rozmowa umarłych (1863)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
ROZMOWA UMARŁYCH.

BYRON, RAFAEL-SANZIO.

«L'arte non fa le cose, come le fa la natura; ma come ella le dovrebbe fare.»
Sztuka nie ma za cel przedstawiania rzeczy jak natura je tworzy; ale raczej jak ona je tworzyć by powinna.
Słowa Rafaela-Sanzio.




BYRON.
Ja cię znam — bo gdy jeszcze żyłem na planecie,
Nie jedno twe na płótnie spotykałem dziecię —
A myślałem o mojej złotowłosej Adzie. —
Że jak w skrzydła w pieluszki się bieluchne kładzie
I w snu obłok lekkiego wyobraźnię skrywa
I lata w niebie. — Nasza wyobraźnia męzka
W sporze jest z jawem, ich zaś, lubo przed-prawdziwa
I przed-tryumfująca, zgoła przed-zwycięzka —
Lecz jedność ma: albowiem jaw dla niemowlątka,
Myślę że tyle tylko od snu jest odmienny,
Ile prątek, na którym w klatce słowik senny
Spoczął, różnić się może od tej klatki prątka.
To mówiąc ostrzedz muszę ciebie Rafaelu
Że mam dumania nałóg — nałóg monologu,
I bywało — coś zacznę — i znowu bez celu
Puszczam myśl —

RAFAEL.
Po takowym poznaję nałogu
Czem byłeś, a kto byłeś? pytać rzecz nie moja.

BYRON.
Tassa znasz?

RAFAEL.
Danta niemniej. —

BYRON.
Lecz nie znałeś splinu![1]

RAFAEL.
Włoch jestem. —

BYRON.
Co Helena? wiesz — i wiesz — co Troja? —
I co miłość — z Homera ty plastykę czynu
Musiałeś czuć — jam widział na freskach twych ludzi,
Znoszą się sami — widza żaden nie utrudzi —
Ruszają się. —

RAFAEL.
Grek jest-żeś —

BYRON.
O! jestem — i jestem
Poeta grecki, jakich więcej już nie będzie:
Bo nic nie napisałem — tylko wszystko giestem
Życiem, duchem —

RAFAEL.
Kochałeś! —

BYRON.
A jako łabędzie
Śpiewają raz na życiu, tak i mnie się stało
W Missolunghi! — Ojczyznie mej, za chwałę chwałą
Oddałem — inna z Grecyą ma była umowa:
Kochałem dwie — dla jednej zabrakło mi słowa.

RAFAEL.
Miłość!

BYRON.
A cóż powiedzą o nas? spytam lepiej
Co o mnie? — ty bo jesteś przeszłości Serafiej! —
Ciebie pominą — kto się do ciebie uczepi?

RAFAEL.
Strzelec mylny, czy można zgadnąć w co utrafi?

BYRON.
Świat jest gorzkość —

RAFAEL.
Bóg — miłość; a miłość to czyni
Że się niewinny często za winnego wini
I oto wzajem noszą brzemiona niewłasne —
Zwłaszcza że są szerokie drogi, są i ciasne. —

BYRON.
Któż za mną westchnąć może! Kto ze mną podzieli
To, co na twarzy mojej — patrz ot tak — widzieli
Oko w oko — a potem bluźnili na boku
I wracali i mego znieść nie mogli wzroku —
Iż widziałem, że przyszła umarłych godzina
I że kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna.
Kto zrozumiałym chce być, graniczy z oszczerstwem,
Boć trzeba zwiększać rzeczy, by rzeczy postrzegli;
Tak bo zarozumiali, a tak mało biegli! —
Kłamstwo zaś grzecznem w skutkach stało się morderstwem,
Morderstwo? — tu przerazisz się mego sumienia
I ja także — — upadkiem na kamień kamienia!
— — — — — — — — — — — — — — — —
A ty mówisz mi — Miłość? —

RAFAEL.
Czemże ci dowiodę? —
Znasz mnie, z mych dzieł — czy myślisz że jestem poznany?
Spójrz ku ziemi gdzie lata spożywałem młode —
Świat otwierając świętej czystych form-hozanny! —
Patrzeć ucząc po nad wzrok, który jak kałuża
Słońce gotów by odbić i oka nie zmruża,
Ale jest w sobie brudny i wiernie-bezczelny,
Szczerze-płaski, jak pamflet tak zły jak czytelny.
Patrz, mówię, ku tej ziemi, której me źrenice
Oddałem, ja Rafael — której w Pańskie Imię
Podbiłem Olymp stary, Muzy zalotnice,
Nimfy, Gracje, zebrałem w przed-chrześćjańskim Rzymie
I przeszedłem — a zbożnej piękności zenitem
Przeszedłem: i nie żadną klątwą Inkwizycyi,

Zwycięztwem tylko — tylko swobodnym przekwitem,
Jak Kolumb świat odkryłem ufając tradycyi.
Herkula moc w ramieniu, Apolla moc w wdzięku
Zwyciężywszy, jak dziecię pogańskie na ręku
Zaniosłem k'źródłu, które prawdy jest źwierciadłem
I pochrzciłem — i Sfinksa z uśmiechem odgadłem.
Patrz-że mówię ku ziemi — oh! czy mnie poznali?
Patrz — oto najprzód głowę przyznawszy mi cudzą[2]
Szukają potem głów gdzie dobierałem — mali!
I dziewcząt Rzymskich popiół po grobowcach budzą.
Mali!! — zaprawdę mali! oni by gotowi
Za całą wartość piętę dać Achillesowi —
Ale jak piersi jego stawiły się grotom?
Zwierzyć to objaśnieniom, przypiskom i notom —
Lecz błąd mój ani wiedzą co w nich uwydatni:
Wielcy! w prywatnych rzeczach; w publicznych? — prywatni!

BYRON.
Zapomniałeś na chwilę, żeś jest Rafaelem:
Mówisz jak Byron. —

RAFAEL.
— Powiedz, że: mówim i dzielem
Przez Miłość; a to cel mój był — i jest ostatni —

BYRON.
Czemuż — więc miłość ludziom tak błoga i sprzeczna?
Że niż do ciebie doszli, ty wychodzisz z siebie
Dla mnie? — a oni! — oni! —

RAFAEL.
— Nie bywają w niebie. —

BYRON.
Miłość zaś byważ u nich?

RAFAEL.
Bywa — lecz jest wieczna!










  1. Splin jest nieznany u ludów południowych.
  2. Przez wieków dość, bo aż do panowania zeszłego papieża pokazywano w akademii Śo Łukasza w Rzymie czaszkę bardzo piękną, jako czaszkę Rafaela-Sanzio uważaną; gdy jednak za pontyfikatu zeszłego Ojca Śo otworzony był grób Rafaela w pantheonie z przyczyny, iż Tybru wylewy zachodziły aż tam, i zepsować go mogły, pokazało się, że ona czaszka w Akademii Śo Łukasza odwiedzana przez wieków parę, nie była wcale czaszką Rafaela! Myślę, że wystarczający to jest dowód o ile nie trzeba ufać pewnym anegdotom historycznym, lub mając zaufać onym, dobrze jest pierwej do bezpośrednich źródeł zstąpić. Historja jako umiejętność samoistna jest to jeszcze bardzo młodziuteczkie dziecko, wieku prawie jednego nieliczące i lubi się bawić różnemi wokabułami jak naprzykład następujące wokabuły: Rafael, Foruarina, Beatrice, Magnatyzm, Jezuityzm, etc. —





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.