Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

BYRON.
Świat jest gorzkość —

RAFAEL.
Bóg — miłość; a miłość to czyni
Że się niewinny często za winnego wini
I oto wzajem noszą brzemiona niewłasne —
Zwłaszcza że są szerokie drogi, są i ciasne. —

BYRON.
Któż za mną westchnąć może! Kto ze mną podzieli
To, co na twarzy mojej — patrz ot tak — widzieli
Oko w oko — a potem bluźnili na boku
I wracali i mego znieść nie mogli wzroku —
Iż widziałem, że przyszła umarłych godzina
I że kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna.
Kto zrozumiałym chce być, graniczy z oszczerstwem,
Boć trzeba zwiększać rzeczy, by rzeczy postrzegli;
Tak bo zarozumiali, a tak mało biegli! —
Kłamstwo zaś grzecznem w skutkach stało się morderstwem,
Morderstwo? — tu przerazisz się mego sumienia
I ja także — — upadkiem na kamień kamienia!
— — — — — — — — — — — — — — — —
A ty mówisz mi — Miłość? —

RAFAEL.
Czemże ci dowiodę? —
Znasz mnie, z mych dzieł — czy myślisz że jestem poznany?
Spójrz ku ziemi gdzie lata spożywałem młode —
Świat otwierając świętej czystych form-hozanny! —
Patrzeć ucząc po nad wzrok, który jak kałuża
Słońce gotów by odbić i oka nie zmruża,
Ale jest w sobie brudny i wiernie-bezczelny,
Szczerze-płaski, jak pamflet tak zły jak czytelny.
Patrz, mówię, ku tej ziemi, której me źrenice
Oddałem, ja Rafael — której w Pańskie Imię
Podbiłem Olymp stary, Muzy zalotnice,
Nimfy, Gracje, zebrałem w przed-chrześćjańskim Rzymie
I przeszedłem — a zbożnej piękności zenitem
Przeszedłem: i nie żadną klątwą Inkwizycyi,