Czemuż nie mam spokojnie znosić swojej doli?
Ona była aniołem danym mi od Boga:
I czemuż mi przenikać tajnie Jego woli,
Czemuż pytać Go, jaka przeznaczeń jej droga? Jak ptaszę, co spoczywa pod skrzydłem macierzy, Tak ja na jej ramieniu czułem ducha ciszę: I oto śmierć zatrutym swym grotem w nią mierzy, Lecz ja zwyciężę boleść choć boleścią dyszę!
Jak biała gołębica, co się w niebo wznosi
Ku gwiaździstym błękitom — gdzie boże siedlisko:
Tak i ona świetlana, stojąc Boga blisko —
Cicho — cicho Mu szepcze i serdecznie prosi: O Panie, mówi, przyjmij tę drobną ofiarę — Ty serce me przenikasz — ty znasz me błaganie — O, błagam ciebie, Ojcze — tę miłości czarę, Której dałeś mi pełną, jemu oddaj, Panie!