Przykry zawód
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przykry zawód |
Pochodzenie | Dekameron |
Wydawca | Bibljoteka Arcydzieł Literatury |
Data wyd. | 1930 |
Druk | Drukarnia Współczesna |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edward Boyé |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Jeżeli już się tak podobało niebu, abym w dniu dzisiejszym ja początek dała, tedy chętnie się temu poddaje i, biorąc pochop z owych wybornych figlów, które w opowieściach waszych białogłowy mężczyznom płatały, dla odmiany opowiem, co pewien mężczyzna jednej białogłowie uczynił. Nie myślę jednak owego mężczyzny ganić, owszem, postępek jego chcę pochwalić, a zarazem pokazać wam, że mężczyźni także potrafią wyprowadzić w pole białogłowy, zbyt im ufające. Czasami nie można im mieć tego za złe, jak właśnie w tym wypadku, gdzie ów figiel był zasłużoną karą. Białogłowa, która pragnie być uczciwą, o cześć swą dbać powinna, ta zasię, o którą tu chodzi, tak mało na nią zważała, że nie wstydziła się ciała swego sprzedać. Należy mieć wyrozumienie dla słabości naszego pogłowia, aliści kobieta, oddająca się za pieniądze, zasługuje na stos, jak to niedawno powiedział Filostrato przy okazji przygody pani Filippy z Prato.
Żył niegdyś w Medjolanie pewien Niemiec, parający się żołnierką, imieniem Gulfardo. Uchodził on za wielce uczciwego człowieka i odznaczał się wielkiem przywiązaniem do księcia, któremu służył, co nie jest rzeczą zwykłą u ludzi, należących do jego nacji. Ponieważ miał zwyczaj zaciągnięte długi spłacać rzetelnie, znajdował więc bez trudności pieniądze, ilekroć mu ich tylko było potrzeba.
Dzielny ten żołnierz zakochał się w pewnej urodziwej damie, imieniem Ambruogia, żonie Gasparruola Castragaccio, bogatego medjolańskiego kupca, z którym żył w poufałych i przyjaznych stosunkach. Afekt swój tak zręcznie skrywać umiał, że mąż, ani nikt wogóle namiętności jego do pięknej damy nie spostrzegł. Zauważywszy zaś po niejakim czasie, że dama odrazy do niego nie żywi, odważył się wyrazić jej swoje uczucie i błagać ją o wzajemność, dodając, że dla pozyskania jej łask gotów jest wszystko uczynić. Piękna pani, po długich ceregielach, przychyliła się wreszcie do próśb jego, pod warunkiem, że zachowa najgłębszą tajemnicę i da jej dwieście dukatów, których jej właśnie potrzeba.
Niemile dotknęła Gulfarda ta chciwość damy, o którą nigdy jej nie podejrzewał. Niewiele już brakowało, aby miłość jego we wstręt się zamieniła; namyślił się jednak, nie dał nic poznać po sobie, a w duchu postanowił skorzystać ze sposobności i damę w pole wywieść.
Dlatego też oznajmił jej, że chętnie na warunki jej przystaje i że wszystkie jej życzenia wypełni, prosi jeno, aby uwiadomiła go, kiedy ma przybyć. Przyniesie z sobą wówczas żądaną sumę. Nikt o niczem wiedział nie będzie, krom jednego z jego przyjaciół, na którym całkowicie polega i który zawsze mu towarzyszy, dokądkolwiekby się nie udawał.
Niegodziwa dama z wielkiem ukontentowaniem te jego słowa przyjęła, poczem przez służkę dała mu znać, że mąż jej, Gasparuolo wkrótce dla załatwienia kilku ważkich spraw do Genui się udaje.
Wówczas Gulfardo, wybrawszy stosowną porę, udał się do Gasparuola i rzekł doń:
— Potrzeba mi dwustu złotych dukatów. Mniemam, że pożyczycie mi te pieniądze na takie same procenty, jakie płaciłem wam przy dawniejszych pożyczkach.
Gasparuolo odliczył mu natychmiast żądaną sumę, a po upływie kilku dni do Genui wyjechał. Po jego wyjeździe, dama posłała do Gulfarda służkę z uwiadomieniem, że może przybyć dla wręczenia jej dwustu dukatów.
Gulfardo, w towarzystwie przyjaciela, udał się do domu oczekującej go damy. Przedewszystkiem wyliczył jej na rękę dwieście dukatów, poczem rzekł:
— Weźcie, pani, te pieniądze i wręczcie je swemu mężowi, po jego powrocie z Genui.
Dama przyjęła pieniądze, nie domyślając się dlaczego Gulfardo słowa te wyrzekł. Mniemała, że Gulfardo chce w ten sposób oczy swemu przyjacielowi zamydlić.
— Ochotnie je wręczę — odrzekła — trzeba je tylko przeliczyć.
Rzekłszy to, położyła pieniądze na stół, przeliczyła je i, widząc, że ani jednego dukata nie brak, poszła schować złoto; poczem wprowadziła Gulfarda do sypialnej komnaty. Gulfardo do czasu powrotu Gasparuola niejedną miłą noc z jego żoną spędził.
Gdy Gasparuolo powrócił, Gulfardo odwiedził go i rzekł doń w przytomności damy:
Nie zużyłem na nic tych pieniędzy, któreś mi niedawno pożyczył. Zaraz po twoim wyjeździe odniosłem je żonie twojej, dlatego też nic ci już winien nie jestem.
Gasparuolo, obróciwszy się do żony, zapytał, zali pieniądze otrzymała? Dama, przypomniawszy sobie, że pieniądze przyjęła przy świadku, pojęła, że zaprzeczyć nie sposób. Dlatego też odparła:
— Tak jest w samej rzeczy. Pieniądze znajdują się u mnie, zapomniałam ci jeno powiedzieć o tem.
Dobrze zatem — rzekł Gasparuolo — idź z Bogiem Gulfardo, a ja przyślę ci zaświadczenie, że pieniądze odebrałem.
Po odejściu Gulfarda białogłowa oddała swemu mężowi dwieście dukatów. W ten sposób chytry miłośnik podszedł chciwą damę, nie straciwszy ani grosza.