Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 17.2.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Próba sił.

Plemię Huczącego Grzmota nie było zbyt liczne w porównaniu z innymi szczepami Czerwonoskórych, lecz wojownicy Postrachu Sjuksów byli wszyscy godni swego wodza. Nie było wśród nich ani jednego, którego wzrost nie przekraczałby sześciu stóp. Każdy z Komanczów był wojownikiem wypróbowanym w wielu bojach i gotowym na wszystko.
Konie Komanczów należały do najściglejszych rumaków prerii, ich strzelby były wprawdzie stare i niezbyt groźne w walce, lecz wszyscy wojownicy uzbrojeni byli w długie oszczepy i potężne łuki, których metrowej długości strzały bez trudu przebijały na wylot nawet potężne cielska bawołów.
W pewnej odległości od obozu, wódz przyłożył dłoń do ust i wydał przenikliwy okrzyk. Wojownicy odpowiedzieli niezwłocznie na hasło i natychmiast dosiedli koni, ustawiając się w równą linię. Rząd wojowników na koniach stał oto przed gośćmi nieporuszenie, jak szereg posągów z bronzu.
Huczący Grzmot powtórnie dał hasło swym wojownikom. Jednocześnie, jak żołnierze podczas parady, Komanczowie pochylili swe oszczepy ostrzami ku ziemi.
Na trzeci okrzyk wodza, oszczepy wzniosły się w górę i wojownicy zatoczyli nimi koło nad głowami. Było to powitanie.
Następnie Huczący Grzmot, sygnalizując swe rozkazy bądź okrzykami bądź gestami, pokazał białym, że jego wojownicy są doskonale wyćwiczeni. Ich ewolucje i ćwiczenia wprawiły naszą gromadkę w podziw.
— Cóż sądzi Wódz o Długich Włosach o wojownikach z plemienia Komanczów? — spytał Huczący Grzmot z uśmiechem dumy, widząc podziw, odmalowany na obliczu Buffalo Billa.
— Popisy Komanczów były wspaniałe, — odparł Cody — lecz jak twoi wojownicy nauczyli się tego wszystkiego?
— Huczący Grzmot, w czasach swej młodości bywał często w fortach bladych twarzy — rzekł Indianin. — Widział on tam, jak jeźdźcy białego wojska wykonują swoje ćwiczenia. Gdy Postrach Sjuksów został wodzem plemienia, nauczył on swych wojowników działać wspólnie, w szyku bojowym. Mój biały syn widział oto wyniki tej nauki!...
Wódz Komanczów wydał jeszcze jeden okrzyk. Wojownicy zeskoczyli z koni, utworzyli półkole wokół Huczącego Grzmotu i jego białych gości, i przygotowali się do wysłuchania przemówienia wodza.
— Komanczowie! — zawołał wódz. — Dzielni wojownicy! — Oto mój biały syn, z którym zawarłem przyjaźń. Słyszeliście już o nim niejednokrotnie, o wojownicy! Jest to Wódz o Długich Włosach, nieustraszony łowca bawołów.
Wielu czerwonoskórych wojowników wysłał mój syn do Krainy Wiecznych Łowów, lecz walczył zawsze szlachetnie i otwarcie. Huczący Grzmot i jego wojownicy wolą dzielnego wroga, niż tchórzliwego przyjaciela. Postrach Sjuksów wymienił z przyjacielem Komanczów podarki i uścisnął jego dłoń! Komanczowie! Ruszymy wraz z naszym białym bratem przeciw Sjuksom, którzy są naszymi odwiecznymi wrogami. Uwięzili oni najlepszego przyjaciela Wodza o Długich Włosach — musimy go uwolnić.
Wódz przerwał swe przemówienie, czekając na efekt. Koło wojowników czyniło znaki aprobaty i przeszedł po nim przychylny pomruk.
Huczący Grzmot ciągnął więc dalej:
— Wojownicy moi muszą pamiętać, że Wódz o Długich Włosach otrzymał ode mnie szatę — jest on moim synem, a waszym bratem! Jego przyjaciele są naszymi przyjaciółmi, jego wrogowie naszymi wrogami....
Jeden z wojowników zabrał głos.
— Znamy wszyscy Wodza o Długich Włosach. Jest on jak chmura gradowa wśród stepu — szybki i groźny. Jesteśmy szczęśliwi, że stał się naszym sprzymierzeńcem.
Wszyscy wojownicy zgodnie przytaknęli tym słowom, z zaciekawieniem obserwując wyniosłą postać swego nowego przyjaciela i jego szlachetnego rumaka.
Z kolei wódz poprosił Buffalo Billa, aby ten zaprodukował przed zgromadzonymi wojownikami kilka ewolucyj na koniu. Cody, który był zawołanym jeźdźcem, nie pozwolił się długo prosić. Błyskawica, koń godny swego imienia, pomknął z niewiarygodną szybkością. U boku Króla Prerii cwałowała Ruth na swej dzielnej Śnieżce. Śmiała amazonka trzymała się na siodle jak cowboy i starała się naśladować ruchy Buffalo Billa.
Widząc to, Cody zwrócił się do dziewczyny:
— Czy pani potrafi dotrzymać mi kroku? Jeśli nie czuje się pani na siłach, proszę zatrzymać swego wierzchowca...
— Zrobię wszystko to, co pan!... — odparła rezolutnie Ruth i cwałowała dalej.
Po próbie szybkości Buffalo Bill zwrócił się do wodza Komanczów:
— Rozkaż kilku twym wojownikom by utworzyli kwadrat, stojąc w odległości kilkudziesięciu stóp jeden od drugiego.
Wódz wydał rozkaz i Komancze z zainteresowaniem śledzili dalszy przebieg popisu Cody’ego.:
Król Prerii puścił swego rumaka wprost na pierwszego z wojowników. Gdy rumak znalazł się tuż przed Indianinem Buffalo Bill błyskawicznym ruchem dłoni skierował go w bok. Koń okrążył wojownika i pomknął dalej. W ten sam sposób okrążeni zostali wszyscy wojownicy.
Ruth pędziła za Królem Prerii i wykonywała te same ewolucje z niezwykłą jak na kobietę brawurą.
Popis ten spotkał s;ę z hałaśliwym uznaniem wojowników. Buffalo Bill nie poprzestał jednak na tym. Stanął on na siodle i skrzyżowawszy ręce trwał tak kilka chwil, podczas gdy rumak mknął z szaloną szybkością. Wywołało to nowy wybuch radości wojowników.
Następnie Cody wykonał jeszcze cały szereg ewolucji. Jechał w pozycji leżącej, zwisał po bokach wierzchowca z karabinem gotowym do strzału itp. Komanczowie słyną jako znakomici jeźdźcy, lecz żaden z nich nie mógłby dorównać Królowi Granicy w mistrzowskiej jeździe.
Gdy Buffalo Bill zakończył popis, z piersi wojowników wydarł się długi okrzyk podziwu i uznania. Cody zdobył sobie sympatię całego plemienia Komanczów. Huczący Grzmot zawołał z zadowoleniem:
— Mój syn jest prawdziwym wojownikiem. Gdy ukończymy walkę ze Sjuksami, Wódz o Długich Włosach zagości w obozie Komanczów i będzie uczył młodych wojowników jazdy konnej.
— Przybędę na pewno — odparł Cody — musimy jednak pokonać wpierw Sjuksów i uwodnić naszych przyjaciół.
— Komanczowie! — zawołał Huczący Grzmot. — Dosiadamy koni i wstępujemy na ścieżkę wojenną przeciw tym psom, Sjuksom! Dwunastu wojowników wyruszy natychmiast na zwiady, aby przywieść nam wiadomości o liczbie Sjuksów i położeniu ich obozu. Zaatakujemy Sjuksów jeszcze dzisiejszej nocy!
Dwunastu wojowników ruszyło galopem w prerię, a wkrótce siła główna, złożona z wojowników Huczącego Grzmotu i wywiadowców Buffalo Billa powoli zaczęła posuwać się naprzód.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.