Tornami al tempo, allorché lenta e sciolta
Al cieco ardor m’era la briglia e ’l freno,
Rendimi ’l volto angelico sereno,
Onde a natura ogni virtude è tolta;
E i passi sparsi coocon angoscia molta,
Che son si lenti a chi è d’ anni pieno,
Rendimi, e l’acqua e ’l fusco in mezzo il seno,
Se vuoi ch’i’ arda e pianga un’ altra volta.
E s’egli è pur, Amor, che tu sol riva
Dei dolci amari pianti dei mortali,
D’un vecchio esangue omai puoi goder poco;
E l’alma quasi giunta all’ altra vivariva
Tempo è che d’altro amor provi gli strali,
E si faccia esca di più degno fuoco.
Wróć upłynione, wróć swobodne lata,
Kiedym w twoj płomień biegł na oślep młody!
Wróć mi Anioła, wróć ten cud urody,
Z którym wdzięk wszystek uleciał ze świata.
Wróć krokom moim spętanym latami
Młody niepokój, co mną bez wytchnienia
Miotał, i oczy moje naléj łzami,
I w piersi żaru nanieć i płomienia.
Lecz jeśli prawda, Amorze że tobie
Słodkie i gorzkie łzy tylko smakują —
Cóż ci dać mogę, ja starzec przy grobie?
Czas też by dusza, którą oczekują
Na drugim brzegu, mogła poznać inną
Miłość niż twoja — anielsko-niewinną.