Non vider gli occhi miei cosa mortale,
Quando refulse in me la prima face
Dei tuoi sereni; e in lor ritrovar pace
L’alma sperò, che sempre al suo fin sale.
Spiegando, ond’ella scese, in alto l’ale,
Non pure intende al bel ch’agli occhi piace:
Ma perchè é troppo debile e fallace,
Trascende in ver la forma universale.
Jo dico, che all’uom saggio quel che muore
Porger quiete non può; né par s’aspetti
Amar ciò che fa ’l tempo cangiar pelo.
Voglia sfrenata è’l senso, e non amore,
Che l’alma uccide. Amor può far perfetti
Gli animi qui, ma piu perfetti in cielo.
Nie ziemską w tobie ujrzałem istotę
Gdy po raz pierwszy czułem się oblany
Ocz twych pogodą. Duch mój skołatany
W ich ciszy wieczną chciał zgasić tęsknotę.
W niebo, zkąd przyszedł, zrywa się skrzydlaty,
A choć pogląda na piękności cudne,
Rozkoszne oku, okrutnie ułudne,
Dąży z prawzorem zlać się po za światy.
Wszystko co ziemskie, znikome, jak sądzę
Nie zadowolni mędrca ni zachwyci,
Ni zmienna miłość opląta go w siéci.
Katowie duszy, wyuzdane żądze
Nie są miłością. Miłość doskonali
Ducha na ziemi, w niebie go krzysztali.