Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teodor Tripplin‎
Tytuł Podróż po księżycu
Podtytuł odbyta przez Serafina Bolińskiego
Wydawca Nakładem Bolesława Maurycego Wolfa
Data wyd. 1858
Druk Drukiem Bolesława Maurycego Wolfa
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 


6. Oświata na księżycu.

Gerwid skoczywszy mi z głowy, pobiegł do szafy także w ścianę wmurowanéj, w której leżało ze dwieście mniejszych i większych puszek, kształtu zegarków.
— Te zegarki nazywasz książkami? spytam zdziwiony.
— Bo te zegarki istotnie są książkami, u nas się nie czyta oczyma, lecz uszami. Nakręć tylko każdy z tych zegarków, a wypowie ci głosem ludzkim od początku aż do końca wszystko to, co zawiera. Chcesz żeby przestał mówić, to zakręć tą sprężynką; chcesz wrócić do poprzedniego rozdziału lub do przeczytanej myśli, to się tylko spytaj tym indeksem posuwając go jak w telegrafie elektrycznym o co ci idzie, a natychmiast wróci maszynerya do rozdziału lub do przeczytanéj myśli, i najspokojniej w świecie, nie gniewając się, powtórzy ci to samo, i sto razy jeżeli tego zażądasz.
— Ależ na to potrzeba znać wasz język, zarzucę mieszkańcowi księżyca.
— Już nim przemawiasz mój przyjacielu: własnym językiem zapomniałeś mówić, a naszego się nauczyłeś w chwili, gdyś wyskoczył z téj kąpieli. Przekonaj się tylko: wybierz sobie jaką chcesz książkę i zakręć ją, a zaraz ci zacznie gadać co w sobie zawiera. Tytuły wypisane na każdéj książce fosforycznym atramentem, świecącym w ciemności.
Wyciągnąłem książkę pod tytułem: Choroby wieku i chciałem ją nakręcić, lecz doktor Gerwid rzekł:
— To nudna i przewrotna książka, gotowa cię samego nabawić choroby; nie wiem jakim sposobem tu się dostała między te mądre książki, chyba ją moja kucharka tu zawlekła. Wybierz co innego.
Wybrałem książkę pod tytułem: Geografia księżyca i przekonałem się, że wszystko w niéj rozumiem jak najdokładniej, jak gdyby była w Polskim języku drukowana czyli raczéj nastrojona, jak się tu wyrażają.
Zachwycony byłem tą książką, która w prześlicznym śpiewnym języku, opowiadała mi najciekawsze rzeczy o szczęśliwéj planecie, i o jéj dobrych mieszkańcach.
— Otóż i masz najstosowniejszą lekturę na pierwsze dni twego pobytu na księżycu, potém przejdziesz do historyi mieszkańców jego i do innych książek, a wszystko co ci opowiedzą, pojmiesz i spamiętasz od deski do deski, bo próżnia rozumowa, która w tobie nastąpiła, tak pragnie zapełnienia, że wszystko w sobie pochłonie i umieści. Ja muszę lecić do księcia gubernatora, który jest chorym i mnie zawezwał na konsylium, ty tym czasem prześpij się na tym materacu, i na téj poduszce z gutta perki, wydętéj dziewiczym oddechem méj pięknéj siostrzenicy Lawinii. Wiesz, że piękniejszéj kobiety, może nie ma na całym księżycu.
— Ale gdzież jest, doktorze Gerwidzie? czy tu mieszka u ciebie? Ach jakże pragnę zapoznać się z nią....
— Widzisz, jak twoje serce pragnie zapełnienia, essencya serc baletniczych wybornie skutkowała, miłość od dziesięciu lat pielęgnowana znikła jak kamfora. Siostrzenicę Lawinie wyprawiłem z siostrzeńcem Cyangim na wyspę Snu, umyślnie aby cię tu nie widzieli w tym stanie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teodor Tripplin‎.