[184]PIEKIEŁKO.
I.
Drzemie błogo placyk mały,
Choć jest z nazwy tak szatański;
Straszne rzeczy się tu działy,
Patrz w kronikach pod: Rok Pański...
Na szafocie mistrz czerwony
Ścinał głowy, kruszył kości;
Pisze o tem mąż uczony
Ku potomnych wiadomości.
Za węgłami strach się czai,
Szczerząc z kątów trupie lice;
Plac Piekiełka o pięć stai
Okrążały czarownice.
Dziwna to jest tajemnica,
Którą stwarza lat kolejka:
Dawniej rzekłbyś: czarownica!
A dziś szepcesz: czarodziejka...
[185]II.
Na Piekiełku nocną porą
Dziw się spełnia nad dziwami:
Heretyka djabli biorą,
Co tu spłonął przed wiekami.
Kat go ociął tęgą chłostą,
Nim podpalił stos ognisty,
A ów kacerz z niego prosto
Pójdzie w płomień wiekuisty!
Wyjrzyj z okna przed północą
I cierpliwie sprawiaj warty:
Myślisz — wichry tak łopocą?
To nie wichry, ale czarty!
Przyleciały z piskiem, zgiełkiem,
W dmącej z piekła zawierusze,
I sejmują nad Piekiełkiem,
Kto z nich capnie grzeszną duszę!
III.
Tam, skąd wiodła krótka ścieżka
Do królestwa Belzebuba,
Dziś przykładny łyczek mieszka
I małżonka jego luba.
Uwił sobie gniazdko cnoty,
Kędy żyje w zacnej ciszy,
A gdy zbudzą go chroboty,
To do żony mówi: „myszy”...
[186]
Cmoknie żonkę i znów zaśnie,
Pod pierzyną, jak pień głuchy,
I nic nie wie, że to właśnie
Tak po domu chodzą duchy.
Tylko czasem z furją wściekłą
Coś go zrzuci z schodów na dół:
Plotą: spił się!... A to piekło
Tak udręcza ziemski padół!
IV.
Na Piekiełku w samym rożku
Pnie się w oknie sterta flaszek,
Nawet w kaźni, w ciemnym loszku,
Czar-by szerzył ich zapaszek.
We drzwiach szynczku stoi postać,
Wzrok ma błędny, twarz jak chustka,
Jakże chciałby w głąb się dostać —
A w kieszeni taka pustka!
Była niegdyś sroga próba:
Człek spragniony, w dzbanie woda,
A przed więźniem krata gruba,
A tej wody nikt nie poda!
Ty tam żłopiesz, nędzna zgrajo,
A on wyłby: „anatema!” —
I pomyśleć: powiadają,
Że dziś w Polsce tortur niema!
[187]V.
Na Piekiełku szarym mrokiem
Zakochane błądzą parki,
Serca lecą prędkim krokiem,
Biją tik-tak, jak zegarki.
Rywal patrzy: ach, panienka
Z innym chłopcem czule gada, —
A to przecie taka męka,
Że straszliwszej kat nie zada!
A dopieroż, gdy w ciemności
Wspólny całus dźwięknie społem:
Cóżbyś wolał — szał zazdrości?
Czy naprzykład — bicie kołem?
Różne klęski od lat biegą
Nad dachami tego miasta,
Lecz najgorszy ze wszystkiego
Jest djabelski twór: niewiasta!
VI.
Nic się w świecie nie zmieniło,
Wciąż nas gnębi los przekleństwa:
Jest Piekiełko tak, jak było,
I są czartów bezeceństwa.
Nieraz w sercu myśl bezbożna
Czyni zamęt nieustanny:
Jaka szkoda, że nie można
Palić ogniem zdradnej panny!
[188]
Mruczy sobie dziad pochyły,
Co przytępił już pazurki:
„Jakiż widok byłby miły
Atłasowej w ogniu skórki!”
Lecz pierś młoda, co płomienie
Jak w palącem zbiera szkiełku,
Woli życie i marzenie,
Choćby nawet na Piekiełku...