Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cmoknie żonkę i znów zaśnie,
Pod pierzyną, jak pień głuchy,
I nic nie wie, że to właśnie
Tak po domu chodzą duchy.

Tylko czasem z furją wściekłą
Coś go zrzuci z schodów na dół:
Plotą: spił się!... A to piekło
Tak udręcza ziemski padół!


IV.

Na Piekiełku w samym rożku
Pnie się w oknie sterta flaszek,
Nawet w kaźni, w ciemnym loszku,
Czar-by szerzył ich zapaszek.

We drzwiach szynczku stoi postać,
Wzrok ma błędny, twarz jak chustka,
Jakże chciałby w głąb się dostać —
A w kieszeni taka pustka!

Była niegdyś sroga próba:
Człek spragniony, w dzbanie woda,
A przed więźniem krata gruba,
A tej wody nikt nie poda!

Ty tam żłopiesz, nędzna zgrajo,
A on wyłby: „anatema!” —
I pomyśleć: powiadają,
Że dziś w Polsce tortur niema!