W miejscu mię zwykłem Miłość w bój wyzwała, Jam stał, jak człowiek który rad dokona Zwycięztwa albo znajdzie śmierć, a ona Miała z mych uczuć zbroję swego ciała.
W tem spojrzę z boku — ażci postać biała W słońcu skrzydlate wzbija w lot ramiona — Pani to była westchnień mego łona, Której bądź wiecznie nieśmiertelna chwała!
Zrazu się strwożę, i gdym jął w uboczy Z podwójnym wrogiem myśleć o rozejmie, Pożerczy płomień wskroś mi członki przejmie:
Bo jak się z dźwiękiem lutni śpiew jednoczy, Tak ja, przez uśmiech jej i przez jej oczy Razem, uczczony zostałem uprzejmie. —