Niestety! jakżem działał nieroztropnie W dniu, w którym Amor, w pierś mi dawszy ranę, W ziemię mi członki wdeptał popętane, Na swej stolicy górne dążąc stopnie!
Czyż mogłem sądzić, że swej zemsty dopnie? Lub że bezbronnym w moc mu się dostanę? Lecz słusznie cierpię twardą losów zmianę — Pocom swym siłom ufał zbyt pochopnie?
Próżno z Mocarzem takim grać w rycerza! Czy jednak wróg mój na tem poprzestanie — Czy jeszcze srożej pastwić się zamierza?
Już nie o litość, mój zwycięzki panie Błagam cię! — tylko, gdy ci z tego chwała, Niechby i Laura swój w tem udział miała! —