Od kłamstwa zawsze strzegąc cię surowo I w czci chowając, słusznie się dziś żalę, Że za to wszystko, nie wdzięcznością, ale Zdradą mi czarną płacisz chytra mowo!
Gdyż ile razy w pomoc cię przyzową Nadgrody błagać, to w obłędnym szale Chłodno mię bronisz lub mniej doskonale, Jak człek co przez sen marne prawi słowo.
Tymczasem, w ciszy nocnej, boleść łzawa, Gdym jej niechętny, chętnie przy mnie stawa, A gdy jej szukam, to się indziej zwraca.
Też ulga z westchnień, gwałcąc zwykłe prawa, Ku mej pomocy śpieszyć omieszkawa — A jednak w sercu nieustanna praca! —