Im bliższy jestem ostatecznej chwili, Która niedoli ludzkiej kresem bywa, Tem jaśniej widzę: jak jest rzecz pierzchliwa Czas, i jak chytrze wszelką ufność myli.
Więc sobie mówię: — Cóż jest lepsze: czyli Śmierć? czy też Miłość? — Ta, gdy serc ogniwa Tak łatwo jakby nigdy nic rozrywa, Śmierci się oddać pewniej jest i milej!
Bo z życia kresem pierzcha sen zwodniczy, W którym zbyt długo dusza zostać życzy, Łzy i uśmiechy, gniewy i tęschnoty.
I oto widzim poprzez tuman złoty: Jak nikłe widma człowiek rad ugania, I jak bywają rzeczą czczą wzdychania. —