Dzień w łzach spędzając, w łzach też spędzam porę, Gdy sen śmiertelnym niesie, trosk odmianę — I wiem, że wiecznie z sobą sam zostanę, Wskroś mając serce udręczeniem chore.
Tak wzrok mój tracąc który żądzą gore, Pędzę, jak zwierzę przez myśliwca gnane, I od miłosnych grotów krwawą ranę W pierś niespokojną w każdej chwili biorę.
Niestety! ileż dni i nocy ile Biegnąc, choć jedną część się przebyć silę Tej śmierci, w której życie mam jedyne!
Niż losy, Laura jest mi więcej głuchą — Gdyż będąc wiarą moją i otuchą, Zbawić mię nie chce, chociaż wie: że ginę. —