Kiedy wspominam czas i miejsca owe, Gdziem siebie pozbył, gdzie w tak słodkie pęto Miłość mię wzięła, że mi jest ponętą Gorycz, a łzy mi starczą za wymowę —
To wtedy chętnie, w próby te ogniowe Znów idąc, mękę moją niepojętą, W której doświadczać wcześnie mię poczęto, Życiem, — a resztę wszystko śmiercią zowę.
To słońce, które błogie mi nadzieje Wprost w serce wraża, równie słodko grzeje W dni mych wieczorze, jak w poranku było — Niem promienieję, niem ja także płonę —
I wszystko z dawną znów odczuwam siłą, Kiedy wspominam czas i miejsca one. —