Kiedy jej stopa wśród murawy miękkiej Lotnie przebiega — to te świeże darnie Kwiatami tkane, chociaż giną marnie, Niemniej w nadziemskie coś je stroi wdzięki
W tem, czarodziejka, ruchem białej ręki Wabi ku sobie, o! i siłą garnie! Tak słodkie z oczu wieszcząc mi męczarni? Że mi niemiłe w życiu nic, nad jęki!
Słowem, w tej Pani, rodem gdzieś z Wysoka, Uśmiechy, ruchy, słowa, błysk oka, Taką przedziwną całość razem tworzą.
I taka tego przemoc niepozbyta, I taki z tego blask w mą duszę świta, Żem jest jak nocny ptak olśniony zorzą! —