Obłędne kroki, myśli bieg niestały. Uparta pamięć, wrzący szał rozpaczy. Przy slabem sercu zapał żądz junaczy. Oczy, nie oczy — ale łez kryształy —
Liść w koło skroni, co odznaką chwały Dwojakie tylko męztwo wieńczyć raczy —[1] Mozolne życie, w obłęd gdzieś tułaczy Mknące bezwiednie po przez strome skały:
I nad tem wszystkiem wzrok niezmiernej siły, Co mię, gdy zechee, żywi lub zabija. A ja, rad nie rad, być posłusznym muszę
O wy dostojne tkliwem sercem dusze! Coście na ziemi kiedykolwiek żyły — Zważcie, niedola czyż mi zrówna czyja? —