Miłość, mych myśli życie i królowa. Której w mem sercu wdzięczna jest stolica, Rumieńcem nieraz bijąc w moje lica, Swej czci do ust mi ciśnie drżące słowa.
Alić ta piękna, co mię w trwodze chowa, Ta wieczna moja radość i tęschnica, Acz mi nadzieją śmiałą chęć podsyca, Czcią moją zawsze wzgardzić jest gotowa.
Naonczas Miłość, z drżeniem niesłychanem Znów mi w głąb’ serca zbiega, i tam kwili, I za nic w świecie wyjść już nie chce z łona.
Więc, gdy ten nawet uległ, kto mi panem — Cóż ja? — Z nim będę do ostatniej chwili — Gdyż dobrze skończy, kto kochając skona! —