Pieśń przerwana (obrazek sceniczny)/Scena pierwsza

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eliza Orzeszkowa, Zygmunt Przybylski
Tytuł Pieśń przerwana
Podtytuł Obrazek sceniczny w 1-ym akcie
Wydawca Wydawnictwo Gebethnera i Wolffa
Data wyd. 1900
Druk St. Niemira
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Scena przedstawia ogródek przed małym domkiem. Na prawo domek, biało pomalowany, z ganeczkiem na dwóch słupkach, w około ganeczka i na ścianach domku wije się fasola na tykach. Obok domku stara ławeczka. W głębi wzdłuż sceny sztachetki z furtką, za któremi prowadzi ścieżka. Przy samych sztachetkach nieco z boku altanka; wejście na scenę z lewej strony w kulisie. Kilka klombików, kwiatów i t. d.)

SCENA PIERWSZA.


KLARA — po chwili OSKAR.

KLARA (wybiega żywo z domku z koszyczkiem, w którym znajduje się książka, białe płótno, kromka chleba; ubrana skromnie w perkalikową sukienkę, urywa kwiat z fasoli i wpina go do włosów; robi to wszystko wesoło nucąc, następnie biegnie do altanki, rozkłada płótno do szycia — w głębi za sztachetkami przechodzi Oskar; ujrzawszy Klarę, zatrzymał się i następnie zbliża się do altanki).

OSKAR (pokłoniwszy się kapeluszem).

Czy mogę panią zapytać, kto mieszka w tym ładnym domku?

KLARA (nieco zmieszana).
My — tam mieszkamy. Ojciec mój Teofil Wygrycz, ja i rodzeństwo.

OSKAR.

Miłe ustronie. Któż-to sadził przy domku te piękne rośliny, które ocieniają go w sposób tak malowniczy? Na klombach też wiele kwiatów?

KLARA.

Nie wiele ich: ja i siostra moja nie mamy czasu uprawiać więcej.

OSKAR.

Siostrzyczka pewno starsza.

KLARA.

Owszem, młodsza odemnie o lat cztery.

OSKAR.

Więc ma lat?

KLARA.

Piętnaście.

OSKAR.

Co pani robi?

KLARA.

Szyję koszulę dla braciszka.

OSKAR.

A mama?

KLARA (smutno).

Od czterech lat już nie mamy matki — umarła. Ja im ją zastępuję.

OSKAR.

Widzę książkę w koszyczku. Pani lubi lekturę?

KLARA.
O, lubię czytać.

OSKAR (wyciąga rękę po książkę, którą mu Klara podaje z pewnem wahaniem — otwiera książkę).

Czy to pani podkreśliła te wiersze?

KLARA (nieśmiało).

Tak...

OSKAR (czyta półgłosem).

...Przenoś moją duszę utęsknioną, do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych!
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych.
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem...
...Gdzie bursztynowy świeżop, gryka jak śnieg biała
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała
A wszystko przepasane, jak wstęgą zieloną...

KLARA (która słuchała z widocznem wzruszeniem, otrząsnąwszy się z wrażenia — mówi zimno).

Pan daleko ztąd mieszka?

OSKAR.

Bardzo blizko... Jestem Juljusz Przyjemski, mieszkam w tym dużym domu (wskazuje ręką w kulisę).

KLARA.

Myślałam, że w tym pałacu nikt nie mieszka.

OSKAR.

Dotąd, oprócz służących nikt w nim nie mieszkał, ale wczoraj przybył tu na jakiś czas jego właściciel.

KLARA.

Książę?!

OSKAR.
Tak. Jestem domownikiem i zarazem przyjacielem najbliższym księcia.

KLARA.

Czy książe jest młody?

OSKAR.

Tak i nie — żyje niezbyt długo, lecz doświadczył wiele...

KLARA.

O tak! Wyobrażam sobie, ile szczęścia i przyjemności doświadczyć musiał.

OSKAR.

Pani tak myśli?

KLARA.

Naturalnie, będąc tak bogatym, może robić zawsze co mu się podoba!

OSKAR.

Nieszczęście jego w tem tylko, że mnóstwo rzeczy przestało mu się podobać.

KLARA.

Jednak są rzeczy zawsze miłe i książę, mogąc tyle doświadczać, musi być jednak bardzo szczęśliwym...

OSKAR.

Jakież to rzeczy?

KLARA (wskazując w głębi).
Naprzykład taki ogród. O Boże, ileż razy będąc tu, myślałam: jakie to szczęście siedzieć pod takiemi drzewami, patrzeć na piękne kwiaty; wie pan, w Kwietniu tyle fiołków bywa na tym trawniku, że trawa znika prawie pod niemi i robi się cały fioletowy, a zapach od niego idzie tak silny, że aż do naszego domku dochodzi.

OSKAR.

Pani jesteś bardzo wrażliwą na piękność... Więc pani czuje się zupełnie szczęśliwą, odkąd tu mieszka?

KLARA.

Nie zupełnie... bo wcale, wcale nie jestem spokojną o zdrowie ojca i przyszłość dzieci.

OSKAR.

A o swoją?

KLARA (ze zdziwieniem).

O moją? — A cóż mi się stać może? Jestem już przecie dorosłą i w każdym wypadku dam sobie radę.

OSKAR.

To pani szczęśliwszą jest od księcia, bo on nie może dać sobie rady. Sam nie wie, co ma robić z sercem zrażonem, bo po wielokroć zranionem, z dniami i godzinami, które nie mają celu.

KLARA.

Biedny! Doprawdy, może jestem zarozumiała, ale zdaje mi się, że będąc na jego miejscu, wiedziałabym co robić z sercem i życiem.

OSKAR.

Cóżby pani robiła?

KLARA.

Weszłabym na szczyt tej baszty... — widzi pan — tej... na sam szczyt i obejrzała bym caluteńkie miasto. Zobaczyłabym wszystkich, którzy tylko w nim żyją, cierpią... Pan widział kiedy medaljonik z Matką Boską Paryską? Matka Boska stoi, a z obu jej rąk leją się potoki promieni, które pocieszają, oświecają i od złego bronią — gdybym była na miejscu księcia, weszłabym na tę basztę, spuściłabym ręce i lałabym z nich potoki promieni. — O Boże, jaka byłabym szczęśliwa! — (chwila milczenia).

OSKAR.

Szczęśliwy jestem, że traf pozwolił mi panią poznać...

KLARA (układając robotę w koszyku).

Pora mi już do domu.

OSKAR.

Już? Czy pani będzie łaskawa pożyczyć mi tej książki chociaż na chwilkę, (przerzucając kartki) „W Szwajcaryi“ Słowackiego, tyle razy byłem w tym kraju, poemat znam, zdaje mi się, że znam ale może nie, — może nie?

KLARA.

Owszem, — proszę.

OSKAR.

Niech mi pani na pożegnanie rączkę poda.

(Klara podaje mu rękę — nieco zażenowana i szybkim krokiem zbliża się do domu. Oskar powoli otworzywszy książkę — znika w głębi).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Zygmunt Przybylski, Eliza Orzeszkowa.