Pieśń Klabona

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Kondratowicz
Tytuł Królewscy lutniści
Podtytuł Pieśń Klabona
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza/Tom III
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Źródło skany na commons
Indeks stron

PIEŚŃ KLABONA.

Na Niebiosach we dwie chmury
Zahrukotał grzmot ponury,
A na ziemi huf podwójny
Porozwijał godła wojny.
I dwie groźne mężów siły
Czołem na się uderzyły,

Bamię w ramię — broń dobyta,
Po pancerzach pałasz zgrzyta;
Już się ściele trupem niwa,
Bardysz piersi rozkoływa,
Setnym jękiem ryczą usta,
Krew jak deszczem ziemię chlusta,
Trąba zgrzyta, działo grzmocę,
Mars zdobywa swe owoce.
Znów się hufce rozdzieliły,
Znów się zbiegły z całej siły,
I odżyła walka krwawa,
Dym się kłębi i kurzawa,
A z kurzawy bojowiska
Tysiąc stalnych żądeł błyska,
Tysiąc wrzasków kipi gwarnie,
Że i ucho nie ogarnie.
Lecz gwar ciszej, ciszej gada,
I powoli kurz osiada,
Dym ku Niebu pobiegł śmiało,
Bojowisko rozwidniało.
Zwyciężeni trupem leżą
Lub w niewolę wzięci świeżo,
A zwycięzca, rad ze żniwa,
Imię wodza wykrzykiwa.
Na rumaku, jak śnieg białym,
Z okiem jasnem i wspaniałem, _
Z głową w wieńcach, w złote] zbroi,
Tryumfator szyki stroi,
I przemawia do swej rzeszy,
I w rodzinne miasto spieszy,
By wawrzyny, co wziął w polu,
Nieść na ołtarz Kapitolu.
............

∗             ∗

Zygmunt skinął, uciszył Klabona:
Dosyć — rzecze — dziękuję za pieśnie!

Pieśnią rzymska, bogata, uczona,
Lecz mi zawsze na sercu boleśnie.
Nie trafiłeś do celu, Klabonie,
Choć się bitwę opiewać udało!
Bo kto walkę odprawia w swem łonie,
Walk rycerskich dla niego za mało.
Wojną trafiać do serca, co boli,
Złe, śpiewaku, wybrałeś narzędzie!
W państwach naszych, gdy Niebo pozwoli
Jeszcze wojny tak prędko nie będzie!
My pragniemy braterskich sojuszy,
Dla spokoju tych krajów, dla wzrostu,
Ja chcę pieśni rzewniejszej, co z duszy,
Co do duszy przemawia po prostu!
Ej, Bekwarku, lutnisto nasz miły!
Ty, jak tuszę, ugodzisz w to snadno,
By się dźwięki o serce odbiły,
Aż nam chmury z nad czoła opadną!
Więc Klabonus zawstydzon umilka,
Bekwark zasię swe struny kołycha.
Trącił w struny... wywołał brzemień kilka...
Piosnka drżała rozkosznie a z cicha.
Takt za taktem, a słowo po słowie,
Ozułeś ciepło i życie w tem tętnie,
Niby wietrzyk zaszumiał w dąbrowie
Albo serce westchnęło namiętnie, —
I przygrywka do pieśni gotowa,
I przy lutni zaśpiewał w te słowa:

∗             ∗


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Kondratowicz.