Przejdź do zawartości

Patrycjuszka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Patrycjuszka
Pochodzenie Poezje tom I Stare Miasto
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1926
Druk Zakł. Graf. „Nasza Drukarnia“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


PATRYCJUSZKA.


Jak promienisty wid różowy,
Znany z legendy i z dumania,
Zbudzona z drzemki dwuwiekowéj
Cudna się postać z mgły wyłania:
Dziewicza postać czarująca,
Napoły dumna, napół pusta,
Lekkiemi stopki ziemię trąca
I do uśmiechu składa usta.

Dziedziczka rodu prastarego
Ma krew i wygląd patrycjuszki:
Po pas warkocze złote biegą,
Złote ciżemki zdobią nóżki.
Pojrzysz w jej oczy: gwiazdy bledną!
Na liczko pojrzysz: śnieg i róże!
Toż, by królewnie, takiej jedno
Chadzać w bisiorach, a w purpurze!


Ale tej czystej, jak anieli,
Hafty nie nęcą, ni klejnoty:
Ona się kocha w kwiatach, w bieli,
Dziewictwa pełna i prostoty.
Jakąż z jej szatek — z niej — koło niéj
Wieje młodością — wiosną — majem,
Gdy róż girlandę ma na skroni,
Niewinnych dziewek obyczajem.

Przezacny rodzic, mistrz cechowy,
Radby strojniejszą widział córę:
Ot, adamaszki, złotogłowy
Na takie ptaszę złotopióre!
Spadkowe perły wpleść do włosów,
A nie różyczki, lub ostróżki —
W starym sepecie kilka trzosów
Leży na wiano patrycjuszki!

Sławetny panie — ostaw dziecię!
Jeszcze mu inne świeci słońce:
Gdy ma gołąbki, piosnki, kwiecie,
Co jej talery i czerwońce!
W sielance szczęścia mnogoż zwrotek?
Życiowej wiosny długież trwanie?
Dla niej cytara — kołowrotek,
A śmiech — a gędźba — a kochanie!

Bo urzekł serce syn ławniczy
I dał o cudnych śnić mu rajach;
On dni, jak ona, tęsknie liczy,
Gdzieś po zamorskich błądząc krajach.

Dwakroć pożółkną liście świeże,
Nim ją mu ujrzeć będzie dano, —
Od obcych nacyj polor bierze
Nad Renem, Tybrem i Sekwaną!

Jakże gorąco patrycjuszka
O jego powrót błaga w tumie!
Wzwyż uskrzydlona mknie jej duszka
I na nieszporach i na sumie.
Ma ona wtedy coś z anioła
I z ponadziemskiej coś zadumy —
Musi ją cechmistrz budzić zgoła,
Gdy się ku wyjściu mają tłumy.

Na alkierz zmierzch padł tajemniczy,
Snuje się marzeń nić najczystsza:
Wyjdzie na rajcę syn ławniczy,
Któż wie, a może na burmistrza!
I wdal gdzieś biegą oczki łzawsze
I zwykłą piosnkę serce nuci:
Niech jedno wiernie kocha zawsze!
Niech jedno wróci... wróci... wróci!..






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.