[21]PANI MARKIZA.
Jak to już wiecie, mam za kochankę
Płomienną Andaluzyankę.
[22]
Ją to na sercu, gdy uśnie w ciszę,
Aż do samego rana kołyszę.
Spójrzcie! W tym wieńcu ramion wspaniałych
Tonę, jak w puchu łabędzi białych,
A ona, pijana w bezwiedzy swojéj,
Jakiś sen słodki znużona roi.
Tu, aniołkowie! Tu, do swywoli!
I wy, ptaszyny, krążcie nad nami,
I pomuskajcie ją skrzydełkami,
Niech się jéj złocą sny z Bożéj woli.
Do zapomnienia wszystko nas wabi,
Tylko miłości nic nie osłabi.
Niepomni życia, gdy się bawimy,
W mroku firanek dnia zapomnimy.
Złóż na mych ustach twoje oddechy,
Niech się twa dusza w pierś moją wcieli,
I tak zostańmy wśród mojéj strzechy,
Aż nas godzina śmierci rozdzieli.
Zostańmy! Gwiazda, która tak trwoży
Uczonych mężów, płonąca w dali[1],
Może rozniesie cały świat Boży,
Ale nasz kącik pewnie ocali.
O! wnijdź do mojéj znękanéj duszy,
Która się dotąd nurza w katuszy,
[23]
Niech w nią przeleje się myśl twa biała,
Jako w głąb morza rzeczułka mała,
Bo czy kochanka moja zgaduje,
Ile to życie łez mnie kosztuje,
Ile trapiły to serce wrzące
Obrzydłéj nudy pęta trzeźwiące.
Dziś tylko za to od méj filutki
Pragnę całunków. Pójdź do pieszczoty!
Ja ci opowiem te długie smutki,
Gładząc rękoma twe cudne sploty.
Wiedz jaki jestem, o lube dziecię,
Wszak ci przebaczam, że kiedy wczora
Opowiadania nadeszła pora,
Tyś na mych ustach zasnęła przecie!
I niech się pani markiza dowie,
Że gdy mrok spadnie ku wieczorowi,
Rozkaz królewski wszak odwiedzania
Naszego gniazdka wcale nie wzbrania.
A ja do rana, gdy uśniesz w ciszę,
Sam na mém sercu cię rozkołyszę,
Gdyż, jak wiadomo, mam za kochankę
Płomiennooką Andaluzyankę.