Pamiętniki do panowania Augusta III i Stanisława Augusta/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł Pamiętniki do panowania Augusta III. i Stanisława Augusta
Wydawca Antoni Woykowski
Data wyd. 1840
Druk W. Decker i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


Przedmowa.


Od środka siedmnastego wieku, całą Europę zachmurzyła gruba ciemnota, skąd na zachodnie kraje aż w system rządowy królewskich kochanek poszła, w Polsce zaś podrosły krzyki szlacheckie, a na nich zakwitło liberum veto. Król francuzki otoczony pochlebnemi sługami z duków, markizów, hrabiów, wice-hrabiów, baronów, kawalerów i jeszcze szlachty, rozkazywał samowładnie; król zaś polski przewodniczył tylko sejmowi. Jeżeli rozdawał starostwa, to podług pewnych zwyczajowych zasad: był co do słowa pierwszym między równymi. Dawniéj taki stósunek, nietylko posłuszeństwa niesłabił, ale je mocniejszém czynił; bo nie z przymusu, lecz z przekonania obywatelskiego istniało. Zepsucie to jest egoizm, zawsze po ciemnocie, jako chmiel po tyce się pnący; przewiódł łatwo, że króla w Polsce ledwie sam mieszczanin słuchał.
W ciągu panowania Augusta III., Leszcsyński trzymał dla Polaków otworem dwor królewski w Lotaryngii, nadto dwunastu młodzieńców polskich swoim kosztem po instytutach Francyi uczyć kazał. Coraz silniej zachodnie pojęcia wpływały do Polski: co bylo francuzkie, było we Francyi wyrozumowane, a przez to Polakom zdawało się nietylko rozumném, ale i konieczném dla wszystkich. Ludzie cudzoziemskiego wychowania mniemali i jawnie ogłaszali, ze jest ogólna formuła rządu na wszystkie ludy przystająca. Oświata obca wygwizdywała wieczny słowiański pierwiastek; chwaliła i podawała to romanizm, to germanizm feudalną zasadą żywiony i coraz śmieléj polityka ukołysana na łonie odalisek króla, chrześciańskim zwanego z urzędu, przystrojona w dwudziesto-cztero-piętrową pudrowaną perukę, biła w Warszawie i po całéj rzeczypospolitéj na złotą wolność szlachecką, która sama już widziała, ie jéj z głową goloną najbardziéj do twarzy.
W tym czasie pojęciowéj walki żył i myśleć zaczął Andrzej Kitowicz, człowiek bystry, wesoły, dowcipny, wychowany w kraju; niebył może bez wady w urzędzie historyka, ale ci, którzy mu zarzucają namiętną nienawiść przeciw Czartoryskim i to z przywiązania do partyi saskiéj, mają zupełną niesłuszność. Kitowicz niezachwala, ani nieosłania partyi saskiéj; Radziwiłłowi wytyka głupstwo i pijaństwo; Potockiemu, wojewodzie kijowskiemu, tchórzostwo; Sołtykowi dumę; Branickiemu brak myśli i próżność w zgrzybiałém ciele; a sejm konwokacyjny, dzieło samych Czartoryskich, chwali. W téj tak zwanéj nienawiści maluje on się wyraźnie tylko przyjacielem legalności, a stąd wrodzonym nieprzyjacielem prywaty. W Czartoryskim, kanclerzu litewskim i wojewodzie ruskim, Kitowicz widzi spekulantów, którzy nie wioskę, ale kraj wielki chcą na własność przysposobić dla swego rodu, a na to zgodzi się i najodleglejsza potomność. Że nieprzebierali w sposobach, jakie się pod ręką nawijały, a mianowicie rwali sejmy i kleili ze swoich sług trybunały, toż tego znajome fakta przeczyć niepozwalają.
Prawo, wojna, zabiegi polityczne, obyczaje i wszystkie stósunki i okoliczności Kitowież jasno i ze znajomością rzeczy opisał. W wielu względach pokazuje brak teoretycznego ukształcenia, ale to umie zastąpić wiadomością praktyczną. Pięknie czasem mówi o bitwie w polu, ale niema zadnego wyobrażenia o fortyfikacyi. Takie rzeczy i ludzi krajowego wychowania były tez wtedy niemieckie, albo zamorskie. Będzie Kitowież jednak zawsze miłym historykiem, bo jest czysto swoim. Unosi się nad czasem, w którym rudowano lasy, sprowadzono osadników, bagna w łąki i pastwiska zamieniano, a stąd uważa Polskę za najszczęśliwszą pod Augustem III. Aleć wszystkich entuzyastów przemysłowych jest wadą, że nigdy niewiedzą, na jaki rachunek przyszłości będzie zapisany dzień dzisiejszy. — Trudno bez surowszéj przygany pominąć, ze poddanie się Zaremby z płaskości i nicości charakteru wynika, Kitowicz uważa tylko od strony indywidualnéj i stąd naturalnie za rozumne i chwalebne uznaje. Jego postrzeżenia, które może już w starości, przy słabszym wieku, a silniejszym egoizmie zrobił, niechcemy mu pamiętać, kiedy tyle wybornych, prawdziwie polskich uwag i rzetelnych skarg dla potomności zostawił.

Wydawca.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.