Przejdź do zawartości

Pamiętnik egotysty/Życiorys pana Beyle przez niego samego/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł Pamiętnik egotysty
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct S. A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Souvenirs d'égotisme
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Niedziela 30 kwietnia 1837.
Paryż (Hotel Favart).
II

Leje jak z cebra.
Przypominam sobie, jak Jules Janin mówił do mnie:
— Ha! co za piękny artykulik kropnęlibyśmy, gdybyś pan umarł!
Aby uniknąć frazesów, mam ochotę sam napisać ten artykuł.

Przeczytajcie to aż po śmierci

Henryka Beyle, urodzonego w Grenobli, 23 stycznia 1783 r., zmarłego w... r... Rodzice jego byli zamożni, należeli do wyższego mieszczaństwa. Ojciec jego, adwokat przy Parlamencie Delfinatu, przybierał w aktach tytuł szlachecki. Dziadek jego był lekarzem, światłym człowiekiem, przyjacielem lub conajmniej wielbicielem Woltera. Pan Gagnon — takie nosił nazwisko — człowiek bardzo dworny, bardzo szanowany w Grenobli, był duszą wszystkich ulepszeń. Młody Beyle widział pierwszą krew przelaną w rewolucji francuskiej w słynnym dniu dachówek. Lud burzył się przeciw rządowi, i rzucał z dachów dachówki na żołnierzy. Rodzina młodego B. była pobożna i tkwiła całą duszą w klice arystokratów, gdy on sam był zażartym patrjotą. Matka jego, inteligentna i wykształcona, która czytywała Dantego, umarła bardzo młodo. Pan Gagnon, niepocieszony po stracie ukochanej córki, zajął się wychowaniem jej jedynego syna. Rodzina jego odznaczała się przesadnemi pojęciami honoru i dumy, i udzieliła tego sposobu myślenia młodemu człowiekowi. Mówić o pieniądzach, wymieniać nawet ten metal, uchodziło za coś niskiego w domu pana Gagnon, który mógł mieć ośm do dziewięciu tysięcy franków renty, co było bogactwem w Grenobli w 1789 r.
Młody Beyle nabrał do tego miasta wstrętu, który trwał do śmierci; tam nauczył się znać ludzi i ich nikczenmość. Pragnął namiętnie dostać się do Paryża i żyć tam pisząc książki i komedje. Ojciec oświadczył, że nie chce aby się zepsuł i że nie zobaczy Paryża przed trzydziestym rokiem.
Od r. 1796 do 1799, młody Beyle zajmował się tylko matematyką, miał nadzieję dostać się do szkoły politechnicznej i zobaczyć Paryż. W r. 1799, otrzymał pierwszą nagrodę z matematyki w szkole centralnej (profesor Dupuy); ośmiu uczniów, którzy dostali drugą nagrodę, przyjęto na politechnikę w dwa miesiące później. Stronnictwo arystokratyczne oczekiwało Rosjan w Grenobli, wołali:

O Rus, quando ego te aspiciam!

Egzaminator Ludwik Monge nie przybył tego roku. Wszystko szło w djabły w Paryżu.
Wreszcie młodzi ludzie pojechali do Paryża, aby tam zdawać egzamin do samej szkoły; Beyle przybył do Paryża 10 listopada 1799 r., nazajutrz po 18-ym brumaire. Napoleon właśnie zagarnął władzę. Beyle miał polecenie do pana Daru, byłego generalnego sekretarza intendentury Languedoc, człowieka poważnego i z charakterem. Beyle oświadczył mu, ze stanowczością osobliwą jak na jego wiek, że nie chce wstąpić na politechnikę.
Przyszła wyprawa pod Marengo; Beyle brał w niej udział, a pan Daru (później minister cesarza) mianował go podporucznikiem w 6-tym pułku dragonów, w maju 1800 r. Służył jakiś czas jako prosty dragon. Zakochał się w pani A. (Angela Pietragrua).
Spędzał czas w Medjolanie. Był to najpiękniejszy czas jego życia, uwielbiał muzykę, sławę literacką i wielce cenił sztukę tęgiego rąbania szablą. Zraniono go w nogę sztychem szabli w pojedynku. Był adjutantem generał-porucznika Michand, odznaczył się i dostał piękne świadectwo od tego generała (jest w rękach pana Colomb, serdecznego przyjaciela tegoż Beyle). Był najszczęśliwszym i prawdopodobnie najbardziej szalonym z ludzi, kiedy, z nastaniem pokoju, minister wojny nakazał, że wszyscy podporucznicy-adjutanci mają wrócić do swoich korpusów. Beyle przybył do 6-go pułku w Savigliano w Piemoncie. Był chory z nudów, potem ranny, dostał urlop, przybył do Grenobli, zakochał się i, nic nie mówiąc ministrowi, podążył do Paryża za panną W... swoją ukochaną. Minister pogniewał się, B... podał się do dymisji, co go poróżniło z panem Daru. Ojciec próbował go wziąć głodem.
B..., bardziej szalony niż kiedykolwiek, zabrał się do studjów, aby zostać wielkim człowiekiem. Odwiedzał raz na dwa tygodnie panią A., pozatem żył samotnie. Tak sobie żył od r. 1803 do 1806, nie zwierzając się nikomu ze swoich projektów i nienawidząc tyranji cesarza, który kradł wolność Francji. Pan Monte, dawny uczeń szkoły politechnicznej, przyjaciel Beyle’a, wciągnął go w rodzaj konspiracji na rzecz generała Moreau (1801). Beyle pracował po dwanaście godzin na dobę, czytał Montaigne’a, Szekspira, Monteskiusza, i spisywał sąd swój o nich. Nie wiem czemu czuł nienawiść i wzgardę dla sławnych literatów, których widywał w r. 1804 u pana Daru. Przedstawiono go księdzu Delille. Lekceważył Woltera, który mu się zdawał dziecinny, panią de Staël — napuszoną; Bossueta — blaga na serjo; uwielbiał bajki Lafontaine’a, Corneille’a i Monteskjusza.
W 1804 r., Beyle zakochał się w pannie Melanji Guilbert (pani de Baskoff) i podążył za nią do Marsylji, poróżniwszy się z Mad..., którą tak kochał później. To była prawdziwa namiętność. Kiedy panna M. G.... opuściła teatr w Marsylji, Beyle wrócił do Paryża; ojciec jego zaczynał tracić majątek i przysyłał mu bardzo mało pieniędzy. Marcjal Daru, podinspektor rewji, namówił Beyle’a, aby wstąpił od wojska; Beyle, bardzo niechętnie, usłuchał i rzucił studja.
14 czy 15-go października r. 1806, Beyle ujrzał bitwę pod Jeną: 26-go ujrzał wejście Napoleona do Berlina. Beyle udał się do Brunszwiku w charakterze wicekomisarza wojennego. W 1808 r., w małym pałacyku w Richemont (o 10 minut od Brunszwiku), gdzie mieszkał w charakterze intendenta, zaczął pisać historję wojny sukcesyjnej hiszpańskiej. W 1809 r., odbył kampanję wiedeńską, wciąż jako wice-komisarz wojenny; tam nabył choroby i zakochał się bardzo w kobiecie miłej i dobrej, a nawet wybornej, z którą był w stosunkach niegdyś.
B... został mianowany audytorem Rady Stanu i inspektorem ruchomości korony dzięki poparciu hrabiego Daru. Odbył kampanję rosyjską i odznaczył się zimną krwią; dowiedział się za powrotem, że ten odwrót był rzeczą straszną. Pięćset pięćdziesiąt tysięcy ludzi przeszło Niemen, pięćdziesiąt a może dwadzieścia pięć tysięcy przebyło go z powrotem.
B... odbył kampanję pod Lutzen i był intendentem w Sagan na Śląsku nad Bobrem. Z przemęczenia dostał gorączki, która omal nie zakończyła dramatu, a z której Gall uleczył go szybko w Paryżu. W 1813 r. wysłano B... do siódmej dywizji wojskowej z senatorem idjotą. Napoleon wytłumaczył mu obszernie, co trzeba robić.
W dniu, w którym Burboni wrócili do Paryża, B... zrozumiał, że człowieka, który był pod Moskwą, czekają we Francji same upokorzenia. Pani Beugnot ofiarowała mu posadę dyrektora aprowizacji Paryża. Odmówił, aby osiąść w Medjolanie. Wstręt, jaki czuł do Burbonów, przeważył miłość: zdawało mu się, że widzi w obejściu pani A... lekceważenie. Śmieszne byłoby opowiadać wszystkie perypetje, jak powiadają Włosi, w które wplątała go ta miłość. Wydrukował Życie Haydna, Rzym, Neapol i Florencja (1817), wreszcie Historję malarstwa. W r. 1817 wrócił do Paryża, który przejął go wstrętem; pojechał do Londynu i wrócił do Medjolanu.
W 1821, stracił ojca, który zaniedbał swoje sprawy (w Claix) aby się troszczyć o sprawy Burbonów (jako wicemer Grenobli) i zupełnie się zrujnował. W 1815 r., pan B... kazał powiedzieć synowi (przez pana Feliksa Faure), że mu zostawi 10.000 franków renty, a zostawił mu 3.000 fr. kapitału. Na szczęście, B... miał 1000 fr. renty po matce (z domu Henryce Gagnon, zmarłej w Grenobli około r. 1790, którą zawsze ubóstwiał i opłakiwał). W Medjolanie B... napisał ołówkiem Miłość.
B..., nieszczęśliwy pod każdym względem, wrócił do Paryża w lipcu r. 1821; myślał serjo o tem aby skończyć ze wszystkiem, kiedy mu się wydało, że pani de C... patrzy nań łaskawem okiem. Nie chciał się znów puszczać na to burzliwe morze; rzucił się z całą furją w bitwę o romantyków, wydrukował utwory Racine a Szekspir, Życie Rossiniego, Przechadzki po Rzymie, etc. Odbył dwie podróże po Włoszech, zwiedził Hiszpanję aż do Barcelony. Wojna hiszpańska nie pozwalała się zapuścić dalej.
Podczas gdy był w Anglji (we wrześniu 1826) porzuciła go owa ostatnia kochanka C...; kochała zwykle pół roku, jego kochała dwa lata. Był bardzo nieszczęśliwy i wrócił do Włoch.
W 1829 r., pokochał G... i spędził u niej, aby czuwać nad nią, noc 29-go lipca. Ujrzał rewolucję 1830 r. z pod kolumn Komedji Francuskiej. We wrześniu 1830 r., mianowano go konsulem w Trieście; pan de Metternich miał z nim na pieńku z powodu Rzymu, Neapolu i Florencji i odmówił exequatur. Mianowano go konsulem w Civita-Vecchia. Spędzał połowę roku w Rzymie, tracił tam dosłownie czas, napisał tam Zielonego Strzelca i zebrał nowele takie jak Vittoria Accoramboni, Beatrix Cenci, etc., ośm czy dziesięć tomów in folio.
W maju 1836 r., wrócił od Paryża, dzięki urlopowi pana de Thiers, który naśladuje kaprysy Napoleona. B... przygotował do druku Życie Nap... od 9-go listopada 1836 r. do czerwca 1837...
(Nie odczytywałem poprzedzających stronic, pisanych od 4-go do 6-go; w niedzielę 30 kwietnia, okropny deszcz, w hotelu Favart, place des Italiens w Paryżu).
B... nakreślił swój nagrobek w 1821:

Qui giace
Arrigo Beyle Milanese
Visse, scrisse, amo
Se n’andiede di anni...
Neli 18...


Kochał Cimarosę, Szekspira, Mozarta, Corregja. Kochał namiętnie V..., M..., A..., Ange..., M..., C..., i, mimo że nie był zgoła piękny, kochało go bardzo kilka z tych inicjałów.
Szanował jednego człowieka: Napoleona.

Koniec tej notatki nie odczytanej (aby nie kłamać).

Notatka o Henryku Beyle: odczytać po jego śmierci, nie wcześniej.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.