Pamiętnik chłopca/Ubodzy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik chłopca |
Podtytuł | Książka dla dzieci |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Obrąpalska |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały listopad Cały tekst |
Indeks stron |
Dzisiejszego rana, idąc przede mną, kiedyśmy powracali ze szkoły, tyś przeszedł obok ubogiéj, która trzymała na rękach dziecko wychudłe i blade i która prosiła cię o jałmużnę, — tyś na nią popatrzył i nic nie dał, choć miałeś pieniądze w kieszeni. Słuchaj, synu, nie nawykaj do przechodzenia obojętnie obok nędzy, która rękę wyciąga, a tembardziéj obok matki, która prosi o grosz dla swego dziecięcia. Pomyśl, iż może to dziecko było głodne, — pomyśl, co czuć musiała ta biedna kobieta. Wystaw sobie rozpaczliwe łkania twojéj matki, gdyby dnia pewnego musiała ci powiedziéć: „Henryku, dziś chleba nawet dać ci nie mogę!” Kiedy ja daję jałmużnę żebrakowi, a on mi mówi: „Niech Pan Bóg zachowa w zdrowiu pana i jego dziatki!” — nie możesz pojąć owéj błogości, jaką te wyrazy napełniają mi serce, owéj wdzięczności, którą uczuwam dla tego biedaka. Zdaje mi się, iż to dobre życzenie naprawdę na czas długi zapewni wam zdrowie, i wesół wracam do domu i myślę: „O! ten ubogi oddał mi daleko więcéj, niż to, czem go ja obdarzyłem!” Otóż, Henryku, spraw, abym czasem to dobre życzenie usłyszał wywołane, zasłużone przez ciebie; ujmij od czasu do czasu jakiego solda z twéj małéj sakiewki, aby go wcisnąć w rękę starca bez podpory, matki bez chleba, dziecka bez matki. Ubodzy lubią jałmużnę dzieci, bo ich ona nie upokarza, — bo dzieci, które potrzebują pomocy od wszystkich, do nich są podobne; patrz, dokoła szkoły zawsze znajdziesz ubogich. Jałmużna dorosłego człowieka jest miłosiernym uczynkiem, lecz dziecka jałmużna nietylko jest uczynkiem miłosiernym, ale i pieszczotą. Rozumiesz? To tak, jakby z jego ręki padł pieniądz i kwiatek. Pomyśl, że gdy tobie na niczém nie zbywa, im braknie wszystkiego; iż podczas kiedy ty pragniesz być szczęśliwym, dla nich wystarcza, aby nie umarli. Pomyśl, jak to jest okropnie, iż wpośród tylu pałaców, że na ulicach, gdzie przejeżdżają wspaniałe powozy i przechodzą dzieci w aksamity ubrane, — są kobiety, są dzieci, niemające czem zaspokoić głodu. Głodne, głodne, mój Boże! Dzieci takie jak ty, dobre jak ty, pojętne jak ty, które wśród wielkiego miasta są tak głodne jak dzikie zwierzęta w pustyni. O, nigdy już, nigdy, Henryku, nie przechodź mimo matki, co żebrze, bez tego, żebyś jej nie miał wsunąć chociaż solda jednego do ręki!