Palę Paryż/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wstęp |
Pochodzenie | Palę Paryż |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Rój“ |
Data wyd. | 1931 |
Druk | Karol Prochaska |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała książka |
Indeks stron |
Rozpowszechniła się w obecnych czasach dość nagminnie wśród najszerszych kół czytelniczych jakaś obawa, czy pasja, czy podejrzliwość, czy też pochopność złośliwa bardzo, skryta, ludzi myślących niegodna — dzielenie książek literackich na budujące i burzące, pogodne i zatrute, zdrowe i niezdrowe, czyli jakoby chore, zarazę szerzyć mogące.
Pochopność owa, nawiana w nasze serca i umysły z twardych klepisk politycznego życia, jest chorobą, złośliwą naroślą w dziedzinie oceny i miary utworów kształtu literackiego. Świadczy ona, że metody straganu, jarmarku, czy choćby bojów politycznej trybuny przenosimy w dziedzinę odczuwania i kontemplacji. Nie o to bowiem chodzi przecież, jak autor pokierował losem ludzi, czy spraw, to jest, czy wygodził naszym poglądom politycznym, społecznym, lub narodowym. Jeżeli im wygodził, nie racja jeszcze, iż słuszność rzeczywistą ukazał. Jeżeli im zaprzeczył — nie racja, iż my właśnie drogą słuszności kroczymy.
Rzeczy główna i jedynie istotna: czy nas wzruszył, czy wstrząsnął sercem naszem, czy choć przez chwilę uwierzyliśmy owym ludziom i losom, przez autora na papier książki wypędzonym.
Jeżeli tak, jeżeli chwilę zadrżeliśmy w obliczu takich właśnie na papierze drukowanych losów — autor najszanowniejsze zadanie swoje spełnił. Rozszerzył bowiem pojemność uczuć naszych, przedłużył życie nasze o życie innych urojonych a jednak jakże cennych bliźnich — powiększył skarb naszego doświadczenia i naszych przewidywań.
Odsuńmy zatem, gdy mowa o literackim kształcie, wszystkie sprawy pożądań, wierzeń, przesądów, czy też cnót naszego gospodarstwa — jawi się bowiem przed nami inne, najwyższe gospodarstwo uczucia. Porównajmy je tylko z naszem własnem najszczerszem przeżyciem, a korzyść i pożytek z lektury zjawią się same w pomnożeniu naszego współczucia dla prędkich tęsknot artysty, które w temacie ludzkim szukają sprawiedliwości człowieka względem człowieka.
Nie sądzę, bym musiał przeprowadzać analizę, na ile, w jakim stopniu, w jakiej mierze i wysokości jest utwór Jasieńskiego dziełem sztuki.
Publiczność sama sądzić będzie o tem. Sądzi ona zazwyczaj książki po swojemu i kto wie, czy jej właśnie sposób sądzenia nie jest najlepszy? Publiczność nie wdaje się naogół w szczegóły estetyczne, w zachowanie proporcji artystycznego kształtu, nie wdaje się w zawiłe sprawy kompozycji, lecz mierzy dzieło zawartą w swojej własnej piersi nadzieją, gniewem, czy cierpieniem.
Publiczność sądzi książkę wedle własnego przeżycia i doświadczenia.
Sami więc osądzicie, czytelnicy, ile życia i prawdy waszej i cierpień dało się autorowi zawrzeć w tej książce. Sami osądzicie, czy taka właśnie dżuma w Paryżu odpowiadałaby waszej idei o wyrównaniu rachunków. Czy taki oto — jak go opisuje Bruno Jasieński — taki właśnie przewrót odpowiada gniewom i protestom, jakie każdy z myślących ludzi odczuwa niejednokrotnie w walce z swą dolą, oraz w walce z takim a nie innym ustrojem świata. Ustrojem, nad którego poprawą pracujemy z pokolenia na pokolenie w najzacniejszej trosce o przyszłość, oraz w najwyższej dumie ofiar jednostki na rzece wspólnoty.
Nie chodzi na tem miejscu o analizę budowy artystycznej, o pochwałę, czy potępienie społecznych wierzeń autora. Jeżeliby jednak zależało komuś z racji dzieła Brunona Jasieńskiego o moje, zgoła w tej materji nie obowiązujące zdanie — musiałbym przyznać, iż „Palę Paryż“ uważam za książkę w najwyższym stopniu łagodzącą i nieomal, że pacyfistyczną.
Tak, tak — mimo wręcz przeciwnych i jakże gwałtownych pozorów!
Bruno Jasieński przedstawia nam w skrótach tak szybkich, że prawie pobieżnych — wszystkie nieszczęścia, katastrofy i kataklizmy, które czekają ludzkość, o ile pozostanie w tym stanie moralności, w jakim się dziś znajduje.
Kataklizmy — wedle mniemań autora — przyniosą zwycięstwo pewnej, wyraźnie określonej ideologji społecznej.
Ta druga propozycja — o zwycięstwie ideologji, nie jest chyba niebezpieczna, skoro w myśl wierzeń autora ideologja ta przyniesie ludzkości najwyższą miarę szczęścia.
Któż w tem życiu na gorzkim, a jednak tak kochanym padole ziemskim nie pragnie szczęścia? Pominąwszy zatem ową drugą propozycję o szczęściu, w które każdemu wierzyć wolno wedle przekonania własnego — pozostaje przed wnikliwością naszą postawiona owa pierwsza przesłanka, mająca dopiero przygotować i sprowadzić drugą, to jest sprawa kataklizmów i katastrof, które na nas czekają, o ile pozostaniemy nadal na tym stopniu moralności, na jakim dziś stoimy.
W niepokoju, w trosce, w namiętnej gwałtowności, jakiemi otacza autor tę właśnie przesłankę, dopatruję się szczerych i zacnych walorów moralnych prozy Jasieńskiego. Jego wzburzone serce płomiennem wrzeniu przewiduje rzeczy okropne, o ile nie nastąpi wśród nas, biednych ludzi, żyjących na tej ziemi, jak najszybsza poprawa. Fantazja artysty, przepojona zgrozą obecnych warunków istnienia ludzkiego na świecie, nasuwa nam przed oczy skutki, jakie wynikną z naszego egoizmu, chciwości na wszelkie dobro i zatwardziałości wobec cierpienia naszych bliźnich.
Uważam, iż jest to właśnie bardzo godną cnotą Jasieńskiego, że przejmuje się temi sprawami, że o nie dba, że go tak trapią, niepokoją, straszą i przerażają. Albowiem — przewidywać, lękać się, niepokoić — to kochać! To zmniejszać zło, nieuchronnie w życiu zbiorowem współistniejące z nami.
Cóż innego w odróżnieniu od zimnych filozofów starożytności czynili wszelcy reformatorzy, cóż innego czynią w wykładzie swych poglądów kaznodzieje, jak nie to właśnie, iż, chcąc nas podnieść, pobudzić, czy poprawić, grozę bytu naszego i niedomogi trwania naszego nam ukazują?!
Za książkę pod tytułem „Palę Paryż“ omal nie wyświęcono Brunona Jasieńskiego z Francji. Miarodajne czynniki, licząc się z drażliwością nastrojonej przeciw cudzoziemcom opinji, poirytowanej, że oto przybysz i cudzoziemiec dzień w dzień w odcinkach „Humanité“ pali w tak zaciekły sposób „Ville Lumière“, miały były z dziś na jutro wystąpić z wszelkiemi rygorami władzy, gdy oto list otwarty, podpisany przez wielu wybitnych pisarzów Francji, całą sprawę zatrzymał. Nazwiska wybitnych twórców francuskich, podpisanych pod listem, odwiodły władzę od jej srogich zamierzeń.
Wedle mego mniemania takie właśnie rozstrzygnięcie drażliwej sprawy przynosi zaszczyt publicznej opinji francuskiej: Gdy twórcy francuscy orzekli, iż dzieło Jasieńskiego jest dziełem sztuki i nie należy przeszkadzać artyście w pracy — rygory administracyjne upadły niejako same przez się.