Old Surehand/Tom III/Od wydawnictwa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol May
Tytuł Old Surehand
Wydawca Wydawnictwo
„Przez Lądy i Morza“
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Zygmunta Jelenia w Tarnowie
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron





Od wydawnictwa.

Powieść podróżnicza.

Pierwszym i zasadniczym warunkiem mądrości jest wedle Sokratesa poznanie samego siebie. Jaką drogą dochodzi się do tego celu? Przez przykład i porównanie. Im więcej przykładów i przedmiotów porównania człowiek posiada, im więcej zdoła spostrzec podobieństw i różnic, tem dokładniej może poznać i ocenić swój stosunek i wartość jako członka rodziny, narodu i całej ludzkości. Toteż nic tak nie kształci umysłu i serca, jak podróże, w których człowiek poznaje siebie w najróżnorodniejszych odmianach. Niestety bardzo mało jest tych wybranych, mających na to środki i sposobność. Olbrzymia większość musi się zadowolnić relacyami i opisami podróży. Żeby jednak te opisy mogły zastąpić własne doświadczenia, muszą być takie, żeby czytelnik, czytając je, miał wrażenie, że sam przeżywa zdarzenia przedstawione i widzi właściwości okolic opisanych. Nie powinny to jednak być rozprawy naukowe z geografii fizycznej, geologii, etnografii itp., obchodzące tylko garstkę specyalistów, lecz zajmujące zdarzenia, w których czynnie występują ludzie dalekich krajów o odmiennych wierzeniach, obyczajach, zdolnościach i charakterach. Dopiero, gdy się te wszystkie odrębności widzi wśród starć życiowych, kiedy wystąpią jako odmienne objawy miłości, nienawiści, żądzy zysku, uczciwości, tolerancyi i fanatyzmu, wtedy dopiero zaczynają zajmować, a po przeczytaniu tak pisanych książek doznaje czytelnik wrażenia, że to wszystko osobiście przeżył i dokładnie poznał.
Żądzę poznania takich spraw wywołały w wysokim stopniu w ostatnich latach egzotyczne wojny i przewroty społeczne. Jak wszędzie, tak i u nas wzmógł się popyt za książkami, któreby w sposób zajmujący przedstawiały inne światy i ludzi. Ale cóż dawano u nas tym szerokim warstwom czytelników? Szerloków Holmesów, Buffalo-Billów, Żaki Teksasów i inne tym podobne „utwory“ literatury brukowej, które poza chwilowem zajęciem nie zostawiały nic, prócz niesmaku z powodu swojej głupoty, nieprawdopodobieństwa, niedorzeczności psychologicznych, niemoralności i wszelkiego braku wartości naukowej. Toteż, kiedy przed trzema laty niespełna ukazały się pierwsze zeszyty tygodnika „Przez lądy i morza“[1] z zapowiedzią uzupełnienia tego braku w naszej literaturze, powitano je zarówno w kołach czytelników jak w prasie z wielkiem zaciekawieniem i życzliwością, a dziś, kiedy przed nami leży już czternaście grubych tomów tego wydawnictwa, stwierdzić należy, że „Przez lądy i morza“ nie zawiodły nadziei. Nie są to niestety dzieła oryginalne, bo niema takich w naszem piśmiennictwie, ale wydawnictwo, odczuwszy prąd czasu i zrozumiawszy widocznie jego potrzeby, wybrało na początek z literatury zagranicznej to, co się najlepiej nadawało do tego celu, tj. powieści podróżnicze Karola Maya.
Pisarz to za granicą bardzo znany, a jeden z najpoczytniejszych. Przez zupełnie oryginalne traktowanie przedmiotu stworzył osobny typ powieści, które w formie niesłychanie zajmujących zdarzeń dają z nadzwyczajną wiernością kolorytu i plastyką olbrzymi materyał geo i etnograficzny. Powieści te, rozchwytywane w lot w ojczyźnie doczekały się całego szeregu wydań, potem zaczęto je przyswajać obcym piśmiennictwom tak, że dziś tłómaczone na wszystkie niemal języki europejskie, rozchodzą się po całym świecie w milionach egzemplarzy. Do nas dostały się dzieła tego pisarza dopiero dzięki tygodnikowi „Przez lądy i morza“. Z czternastu tomów, które opuściły już prasę, można sobie wyrobić pojęcie o właściwościach i charakterze powieści podróżniczych, ich autora i bohatera zarazem. Pierwszych sześć tomów, z których każdy pod osobnym tytułem jest dla siebie całością, obejmuje razem jeden opis przygód i podróży po obszarach państwa otomańskiego, tomy VII., VIII. i IX-ty tworzą pod jednym tytułem dzieje pobytu autora na Dzikim Zachodzie Ameryki północnej.
W tomie pierwszym „Przez pustynię“ występuje autor, zwany przez swego służącego Beduina, Halefa Omara, Kara Ben Nemzi, odrazu jako człowiek, wdający się czynnie w życie spotkanych po drodze ludzi.Znalezienie zwłok kupca francuskiego, zamordowanego na pustyni przez rozbójników, jest pierwszem ogniwem łańcucha wypadków, składających się na pościg za członkami organizacyi zbójeckiej, obejmującej jak siecią całe olbrzymie państwo padyszacha. W pogoni za mordercą, mającym często sprzymierzeńców w organach władzy, przeżywa Kara Ben Nemzi szereg przygód, z których wydobywa się bądź to podstępem, bądź to gwałtem. Największem z niebezpieczeństw jest przejście przez Szot, czyli słone jezioro w pustyni, pokryte kruchą skorupą soli. Następnie wyswobadza Kara Ben Nemzi Czarnogórkę z rąk innego członka tej samej bandy rozbójniczej, poczem następuje szalona ucieczka przez katarakty na Nilu. Zaprzyjaźniwszy się z Mohammed Eminem, wodzem beduińskiego szczepu Haddedinów, którym dopomógł do zwycięstwa nad innym szczepem, udaje się autor-bohater razem z tym wodzem na wyprawę, celem uwolnienia syna jego, Amada el Ghandur, zamkniętego w twierdzy granicznej, Amadijah. Po drodze przyłącza się do nich oryginalny poszukiwacz lwów skrzydlatych, Anglik Lindsay, wszyscy razem przybywają do kraju Dżezidów. zwanych „czcicielami dyabła“. Poznawszy istotę ich wiary,oraz prawość charakterów, zwłaszcza w osobie ich proroka i arcykapłana, Pir Kameka, dopomaga Kara Ben Nemzi Dżezidom do rozgromienia wojsk gubernatora tureckiego. W walce tej ginie Pir Kamek, który staje się niejako świętym „czcicieli dyabła“, a wspaniały opis pogrzebu, połączonego z tryumfem z powodu zwycięstwa, tworzy niezwykłe w swej potędze i dekoracyjności zakończenie tomu.
Tom drugi „Przez dziki Kurdystan“ zaczyna się pobytem w Amadijah. Podczas przygotowań do uwolnienia więźnia ratuje Kara Ben Nemzi od śmierci wnuczkę starej chrześcijanki z królewskiego rodu, zwanej Marah Durimeh, która przyrzeka mu się odwdzięczyć. Po wyswobodzeniu Amada el Ghandur udają się wszyscy w ucieczce przed pościgiem w nieprzystępne góry, zamieszkałe przez dzikich Kurdów, wolnych, niepodległych nikomu, ale też nienaruszonych przez cywilizacyę. Przeciskając się przez te niebezpieczne okolice i ludzi, to przyjaźnie, to znowu wrogo usposobionych, stosownie do przypadkowych wydarzeń, załatwia wkońcu śmiały podróżnik pokojowo długotrwałe spory między jednym ze szczepów kurdyjskich a sektą wśród nich zamieszkałych chrześcijan. W chwili, gdy wrogie hordy mają się już zetrzeć z sobą, dopomaga autorowi coś w rodzaju wyroczni Ruh i Kuljan. W tym „duchu jaskini“, którego mądrych rad słucha cała okolica, poznaje Kara Ben Nemzi swoją starą przyjaciółkę, Marah Durimeh, która w ten tajemniczy sposób rozsiewa dokoła dobrodziejstwa etyki chrześcijańskiej.
Tom trzeci „Z Bagdadu do Stambułu“ zawiera najwięcej niebezpieczeństw, spiętrzonych nad głową podróżnika, a zarazem obrazów o porywającej piękności i grozie. W jednej z zaciętych walk z arabskim szczepem Bebbejów ginie ojciec uwolnionego z więzienia Amada el Ghandur, który po wspaniale opisanym pogrzebie zabitego znika, by pomścić śmierć ojca. Potem następuje wymordowanie rodziny księcia perskiego, który się przyłączył do naszych podróżników w drodze do Bagdadu. W tem mieście spotyka Kara Ben Nemzi t. zw. karawanę umarłych, czyli niezliczony orszak Szyitów, wiozących do Kerbeli, gdzie jest grób Husseina, nieboszczyków z kilku miesięcy. Opis tego sfanatyzowanego tłumu, wlokącego napół zgniłe i cuchnące trupy, pozostawia niezatarte w swej grozie wrażenie. Karawana ta powoduje zwykle wybuch dżumy, na którą istotnie zapadają Kara Ben Nemzi i jego służący Halef. Zarazem występuje tu znowu wątek pościgu za opryszkami, zatracony chwilowo w Kurdystanie. Bohater wpada w podziemiach ruin wieży Babel w ręce owego zbója, któremu wydarł był brankę Czarnogórkę. Po strasznych chwilach, spędzonych z wrogiem w ciemnościach, wydostaje się Kara Ben Nemzi z podziemi i rusza dalej przez Damaszek do Stambułu, dokąd umyka przed nim jeden z hersztów bandy. Po drodze przyłączają się doń Osko, ojciec Czarnogórki, którą dla owego herszta uprowadził mu był jego przyjaciel, oraz Arab, Omar, któremu inny z jej członków zabił ojca podczas przejścia przez słone jezioro. W Stambule, którego życie wewnętrzne opisuje autor z nadzwyczajną prawdą kolorytu, udaje się bohaterowi wytropić stołeczne siedlisko bandy. Kilku z jej członków ginie, ale główni dowódcy uciekają, z wyjątkiem jednego, którego Omar strąca z wieży na przedmieściu stambulskiem, zwanem Galata.
W tomie czwartym „W wąwozach Bałkanu“ i piątym „Przez kraj Skipetarów“ skupia się całe opowiadanie coraz to bardziej dokoła samego powieściowego wątku. Kara Ben Nemzi dopędza złoczyńców w Adryanopolu, nie dopuszcza do popełnienia nowej zbrodni, chwyta ich nawet i oddaje w ręce sprawiedliwości. Jednakże wskutek niedbalstwa i przekupstwa władz tureckich udaje się rozbójnikom wymknąć i pościg zaczyna się nanowo. W miarę, jak Kara Ben Nemzi posuwa się coraz to dalej na zachód, spotyka coraz to więcej danych o organizacyi zbójeckiej, która po zapadłych kątach bałkańskich obrała sobie siedlisko. Pościg utrudniony o tyle, że ta otomańska Kamorra i Maffia ma swoich członków wszędzie, nawet na stanowiskach władz i tak zdołała już sterroryzować ludność, że nawet spokojni mieszkańcy zacierają ślady złoczyńców, a co gorsza, ze strachu przed zemstą pomagają więcej im, aniżeli ścigającym. Wobec tego ścigani, czując się coraz bardziej wśród swoich, nie ograniczają się tylko do biernej ucieczki, lecz, chcąc się pozbyć nieubłaganych wrogów, robią na nich zasadzki, w które też ci często nawet wpadają. Kilka razy jest już tak źle, że Kara Ben Nemzi i towarzysze tylko cudem prawie wydostają się z pułapki i unikają pewnej niemal śmierci. W ten sposób obie strony zmieniają często role, przyczem tu i ówdzie ginie któryś z rozbójników, ale na ich miejscu zjawiają się nowi pomocnicy, główni zaś bohaterowie uciekają wciąż dalej. Równocześnie odsłania się coraz wyraźniej związek całego szeregu zbrodni, spełnionych już lub zamierzonych przez złoczyńców.
Tom szósty „Szut“ zawiera rozwiązanie powieściowego wątku i zakończenie podróży. Tytuł tej powieści pochodzi od nazwy naczelnika organizacyi zbójeckiej, który przez długi czas majaczył się bohaterowi i towarzyszom jakby jakaś legendowa postać, a teraz zjawia się przed nim w całym majestacie swej zbrodniczej sławy. Zażarte końcowe jego walki ze ścigającymi dowodzą, że wieści o jego okrucieństwie, przebiegłości i męstwie wcale nie były przesadne. Po dwakroć wpada Kara Ben Nemzi w jego ręce i po dwakroć wydostaje się z nich cało, przyczem udaje mu się uwolnić z rąk tych dawnego towarzysza podróży, oryginalnego Anglika, Lindsaya. Wreszcie przyłapuje go razem z drugim ze ściganych hersztów w chwili, kiedy mają zamiar kupca francuskiego ze Skutari, a krewnego owego zamordowanego na Saharze, pozbawić życia razem z całą rodziną. Kara Ben Nemzi i towarzysze zapobiegają temu, ocalają kupca, a nawet Szut ginie w ucieczce, runąwszy w szczelinę górską. Towarzysze Kary Ben Nemzi, mściciele Osko i Omar, także dochodzą do celu. Pierwszy strąca zdrajcę przyjaciela ze skały, a drugi wygniata w pojedynku zabójcy swojego ojca oczy. Autor-bohater wraca do ojczyzny, a nieodłączny sługa i przyjaciel jego, mały Halef Omar, obdarzony przezeń koniem wiatronogim i niechybną bronią, udaje się z powrotem na pastwiska Beduinów, gdzie nań czeka młoda żona i synek.
W zupełnie inne światy przenoszą nas tomy siódmy, ósmy i dziewiąty, objęte wspólnym tytułem „Winnetou, czerwonoskóry gentleman“. Jako nauczyciel domowy w zamożnym domu nowojorskim poznaje się autor ze starym rusznikarzem, Henry’m, który odkrywa w nim zdolności na westmana, czyli człowieka, poświęcającego się pełnemu przygód życiu na t. zw. Dzikim Zachodzie Ameryki północnej. Zaopatrzony we wszystko i uzbrojony przez niego, wyjeżdża autor z inżynierami na najdalszą sekcyę budującej się tam wówczas kolei. Pierwsze kroki w zawodzie westmańskim stawia pod kierunkiem wytrawnego, ale bardzo pociesznego Sama Hawkensa. Z nim to odbywa pierwsze polowania, pierwsze podchodzenia Indyan i pierwsze walki z tymi właściwymi panami tych stron, którzy daremnie opierają się postępom niszczącej ich cywilizacyi. W jednem z takich starć wydobywa z niewoli Keiowehów wodza Apaczów, Inczu-czunę i jego syna, Winnetou. Obaj, nie wiedząc o tem, biorą go potem do niewoli do swojej wsi, a dowiedziawszy się, kto ich ocalił, czynią go swoim bratem. Pod okiem Winnetou zaznajamia się teraz autor, którego tymczasem dla silnej pięści nazwano Old Shatterhandem, czyli Starą Dłonią Druzgocącą, z wyższemi zasadami wiedzy westmańskiej, a kiedy ojciec Winnetou i jego siostra padają ofiarą skrytego zabójstwa, puszczają się obaj, t. j. Winnetou i Old Shatterhand, w pogoń za mordercą, Santerem. W ten sposób zaczyna się szereg nadzwyczajnych przygód i niebezpieczeństw, od jakich roi się życie na Dzikim Zachodzie. Pogoń pozostaje na razie bez skutku, gdyż mordercy łatwo utonąć w wirze i chaosie walki dwóch ras, która toczy się tam w imię cywilizacyi z jednej strony, a w imię praw przyrodzonych z drugiej. One to zapełniają także i tom drugi, gdzie widzimy Old Shatterhanda jako detektywa prywatnego, ścigającego oszusta, który uprowadził obłąkanego syna bogatego bankiera nowojorskiego. Towarzyszy mu w tem cudowna postać starego westmana, zw. Old Death, „Stara Śmierć“. Obaj, a potem razem z nimi i Winnetou, przebiegają Teksas, Nowy Meksyk, aż wkońcu chwytają zbiegów. Old Death ginie, a Old Shatterhand i Winnetou wychylają się znowu na preryach Dzikiego Zachodu. Niepodobna nawet wyliczyć tych wszystkich zdarzeń, w których obydwaj biorą udział, zdobywając sławę westmanów, niedoścignionych pod względem męstwa, sprytu, a zarazem uczciwości. Walcząc zawsze w imię sprawiedliwości, nie dopuszczają do zamachów na koleje, ocalają farmerów, napadanych zdradziecko, stają po stronie jednego szczepu Indyan przeciw drugiemu. Do najpiękniejszych ustępów należą opisy przejścia przez pustynie Mapimi i Llano Estaccado, Góry Skaliste i słynne ze swej groźnej piękności Keniony. Wkońcu ginie Winnetou w obronie białych od kuli współplemieńca, Old Shatterhand zaś ściga mordercę jego ojca, który nagle zjawił się i ukradł mu testament czerwonego brata, aby przyjść w posiadanie wymienionych w nim skarbów złota. Śmiercią jego kończy się powieść.
Oprócz tych powieści, które w dalszym ciągu wychodzić będą zeszytami, postanowiło wydawnictwo „Przez lądy i morza“ wydać w osobnej seryi B. opowiadania Maya, poświęcone młodzieży, wśród której pisarz ten ma ogromne zastępy czytelników. W pierwszym tomie tej seryi ukazało się opowiadanie p. t. „Czarny Mustang“. Różni się ono tem od tamtych powieści, że nie jest pisane w formie pamiętnika w pierwszej osobie, lecz zwyczajnego. Treść jego stanowi epizod z życia Old Shatterhanda i Winnetou, który to epizod nie należał do toku opowiadania tamtej powieści. Bohaterem jego oprócz dwu wymienionych osób jest zakamieniały i słynny z okrucieństwa wróg „bladych twarzy“, Czarny Mustang, zwany tak od stepowego konia, na którym jeździł. Po długich trudach i walkach dostaje się on nareszcie razem z kilkudziesięciu wojownikami w ręce białych. Dzięki interwencyi Winnetou i Old Surehanda nie ginie on ani jego towarzysze, lecz spotyka go inna kara, a mianowicie pozbawienie czci i godności wodza przez obcięcie czupryny i zabranie worka z gusłami, co u czerwonoskórych jest największą hańbą.
Oto w krótkości szkielety zaledwie samych fabuł, z których jednak poznać można, że zajmować już muszą samym wątkiem opowiadania. Ale w pobieżnym szkicu nie podobna wyczerpać tego wszystkiego, co składa się na to, że powieści podróżnicze Maya czyta się jednym tchem i jakie się z nich odnosi korzyści. Więc May jest przedewszystkiem wyposażony nadzwyczajnym literackim talentem. Opowiadanie jego płynie gładko, a nie wymuszenie, jakby ktoś zdawał sprawę ludziom dobrze sobie znajomym. Jako były obserwator i głęboki psycholog, kreśli May swoje sytuacye tak, że czy to idzie o opis miejscowości, czy też zdarzenia, tłomaczy się ono odrazu i w swoich pobudkach i w szczegółach chwilowego nastroju. A niezrównany już jest ten autor w kreśleniu postaci. W kilku rysach nieraz potrafi postawić postać, tryskającą życiem, dać wizerunek jej inteligencyi, charakteru i cech plemiennych albo lokalnych tak plastycznie i barwnie, że niepodobna go zapomnieć. Pod tym względem jest May mistrzem zarówno, kiedy kreśli wielkie, symboliczne niemal postaci, jak Pir Kamek lub Marah Durimeh, ideały swojego typu jak Winnetou, Halef Omar, Anglik Lindsay, Old Death, czy też epizodyczne figury Beduinów, Kurdów, wodzów indyjskich, urzędników tureckich, westmanów, łotrów państwa otomańskiego i łotrów Dzikiego Zachodu. I jak życie nie jest ciągle poważne, lecz przeplatają się w niem epizody tragiczne i wesołe, tak i w powieściach podróżniczych Maya, widzimy obok sytuacyi i osób groźnych lub wzniosłych, zdarzenia i figury o tak nieodpartem komicznem działaniu, że czytając, nie podobna się wstrzymać od głośnego śmiechu. Dzięki tym zaletom pisarskim zdaje się po przeczytaniu takiej powieści podróżniczej, że to, co się tam działo, to szereg własnych bardzo niezwykłych wspomnień, a szereg postaci, to szereg oryginalnych własnych dobrych znajomych.
Ale co najważniejsze w tych powieściach i dlatego godne wspomnienia na końcu, to przenikająca je idea przewodnia. May nie stara się tylko zajmować, bawić i przedstawiać nieznane kraje i ludzi. Zarówno Kara Ben Nemzi na gruncie państwa otomańskiego, jak Old Shatterhand na Dzikim Zachodzie Ameryki północnej nie nawracają drugich jak misyonarze i moralizatorowie na wiarę chrześcijańską. Oni szanują cudze wierzenia i starają się w nich zawsze dopatrzeć boskiego pędu do ideału. Nawet pod skorupą największego barbarzyństwa lub głupoty umieją się jej doszukać, traktując zarówno po ludzku mahometanina jak sekciarza kurdyjskiego, bezwyznaniowego łotrzyka z Ameryki północnej, jak wierzącego w dobrego i złego ducha Indyanina. Toteż głębszy i uważny czytelnik nie weźmie powodzeń bohatera za podnoszenie własnych zasług, lecz za jego ucieleśnione ideały zasad etyki chrześcijańskiej w czynie. Dzięki temu powieści podróżnicze Karola Maya, to potężny przyczynek do wychowania człowieka silnego i szlachetnego.





  1. Wychodzi we Lwowie, plac Maryacki L. 4 (Hotel Europejski).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol May.