GRANICA
wyprowadzona ze słonecznego zegara
stoi bez sekundy na wargach
granica czekająca jej jarmarczna twarz
pełna płaskich błaznów zgrywa się w powietrzu
kołującym na proch a w tym prochu
trzy pątnicze topole przędą krótkie skrzydła wiatru
w ręcznym solarium serca stoi i nikt nie wie
czym jest córką wiejskiego zegara a matką miejskiej
sekundy czy tylko wdową po swoich ustach
babką kaduceuszy prababką prochu geą zadrzewioną
nawet w oku wyraźnym tę można by wygnać
z rynku no bo po co wczesne gołębie ma płoszyć
z kołowania głów naszych w porannych zawrotach
drogi a jeśli ma swój zegar daleko przed sobą i choć ręką
przysłonimy oczy ten zegar ani mrugnie do nas bo
wiecznością
patrzy na sekundy a jeśli jej wargi przysłaniają
taką wargę co pije już źródła które przyjdą
dopiero do źródeł nie dzisiejsze wody co biegną
jak my by się umyć w byle czym z tych mułów
w gardle na moście mówienia a jeśli
jej błazny okpią kiedyś dzień sądu nad nami
z powodu dwoistości śledzia w naszej duszy w środę
popielcową
i resztę tygodnia jeśli się zjawiła by zabrać nasze
wszystkie przyszłe pantofle ciepłe do ostatniej nogi
świata i jeśli nie tu stoi gdzie stoi tylko my stoimy
w jej miejscu widzenia a widzimy w jej miejscu
stania pod przeliczonym życiem na ilość topoli
to czy ją można schwytać na gorącej chwili
zegara albo nawet na miejscu pod zegar
stoi nikt z nas nie wie co dzieli wolno zdejmujemy
czapki najpierw z prawej potem z lewej strony głowy
i chłód nas poranny ogarnia od komory lewej potem
prawej serca
PODZIAŁ LOGICZNY
ma wstrząsnąć tym co całą rybę
chce zjeść za złotówkę co więcej
z jej ości zrobić brak przełamania
w swym grzbiecie nic dziwnego że taki
idzie po połowie a na całego
kalka logiczna
PODZIAŁ PRZEZ CAŁKOWANIE
gromadzenie powierzchni przed zniknięciem
jest ciągle odludne stan napięcia
nie zbliża lecz tylko na dłoni
poprawia promień linii papilarnej
i tak to zmyśla po brzegach sobory
które dawno rozeszły się z wiarą