PODRÓŻ BATYSKAFEM
zanosi się na wielkie pożegnanie
podtrzymywani przez heliotrop snu
w odwróconych na zawsze okrętach
możemy schodzić świece już są w oku
mszał głębinowy otwiera w nas jonasz
trzeba pieczęcie postawić na nogach
i dotknąć nimi otwartych ust morza
niezrozumiale jak na tajemnicę
i wtedy dno się mija bez wysiłku boga
jego ręce okazują się nieszczelne bez organów
jego woda jest tak żywa że ucieka
z martwej powierzchni jak z łaciny
i dzwon kość wypluwa i obraca wieżę
w stronę gardła psa bez koloru
jak przyjemnie i jak bez znaczenia
zapada się w to odwrócone zmartwychwstanie
gdzie jest ten rekin wiedzy ostatecznej
który przybija swoje mądre oko
do naszego zdziwienia to ty
i to co było śmiercią staje się jasnym krzykiem urodzin
pulsuje w nas pępowina po jej jednej stronie
bóg ledwo oddycha a po drugiej my
pośrodku ocean nazywany życiem czy ją przetnie
WARTOŚĆ ZMIENNEJ
lao-tse nigdy nie wszedł w drzwi
o skończonych wymiarach przystawał
tylko pod domem rosnącym i na wiecznie
wydłużającym się brzegu skracał
wzór odległości do dzisiaj
nie jest pewny swego rozwiązania
kalka logiczna
WARTOŚĆ LOGICZNA
kobodaishi pęta swoją rzekę
do przodu ale wiosła popędza
do tyłu brzegi zmrużą
na boki dno odbija do góry
a szpuntuje je niebem najwyraźniej
nie przemyślał podróży na ukos