Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Ofensywa 1-go lipca

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Trocki
Tytuł Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego
Wydawca Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka”
Data wyd. 1920
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Ofensywa 1-go lipca.


Naskutek demonstracji tych mas rewolucyjnych kryzys rządowy zdawał się zupełnie nieuniknionym. Ale wiadomość z frontu, że armja rewolucyjna przystąpiła do ofensywy, zatarła wrażenie, wywołane przez demonstrację. W tym samym dniu, kiedy proletariat i garnizon Piotrogrodu żądały opublikowania tajnych dokumentów i ogłoszenia publicznej propozycji pokoju, Kierenski rzucił armję rewolucyjną do ofensywy. Nie był to, naturalnie, żaden przypadkowy zbieg wypadków. Zakulisowi macherzy polityczni przygotowali już wszystko zgóry i data ofensywy ustanowiona została nie z motywów militarnych, lecz politycznych. W dniu 2-go lipca tak zwana patrjotyczna manifestacja przeciągała ulicami Piotrogrodu. Newski Prospekt — główna arterja komunikacyjna burżuazji — przepełniony był przez wzburzone grupy, wśród których oficerowie, dziennikarze i eleganckie damy prowadzili gorącą ągitację przeciw bolszewikom. Pierwsze sprawozdania z przebiegu ofensywy brzmiały korzystnie. Na tej podstawie kierownicza prasa liberalna sądziła, że stała się rzecz główna, że natarcie 1-go lipca, pomimo swych dalszych skutków militarnych, jest ciosem śmiertelnym dla rozwoju rewolucji, gdyż przywróci ono starą dyscyplinę w armji i zapewni burżuazji liberalnej stanowisko kierownicze w państwie. Myśmy co innego przepowiadali. W specjalnej deklaracji, którą zgłosiliśmy na Pierwszym Kongresie Sowietów na kilka dni przed ofensywą czerwcową, oświadczyliśmy, że ta ofensywa rozbije spójnię wewnętrzną armji, przeciwstawi sobie nawzajem różne jej oddziały i odda wielką przewagę w ręce kontrrewolucjonistów, gdyż utrzymanie dyscypliny w rozstrojonej moralnie, nieodnowionej armji nie obejdzie się bez surowych represji. Innemi słowy, w deklaracji tej przewidzieliśmy zgóry te konsekwencje, które następnie znalazły swój wyraz w zbiorowej nazwie Korniłowszczyzny. Sądziliśmy, że rewolucji grozi największe niebezpieczeństwo w obydwu wypadkach: zarówno wrazie udania się ofensywy — w co nie wierzyliśmy — jak i jej nieudania się, co nam wydawało się prawie nieuniknionem. Udanie się ofensywy miało zjednoczyć drobnomieszczaństwo z burżuazją w jednolitości nastroju szowinistycznego i w ten sposób izolować rewolucyjny proletarjat. Nieudanie się ofensywy groziło zupełnem rozpadnięciem się armji, chaotycznym odwrotem, nową utratą prowincji, rozczarowaniem i zrozpaczeniem mas. Wypadki potoczyły się tą drugą koleją. Komunikaty zwycięskie trwały niedługo. Miejsce ich zajęły ponure wiadomości o odmowie wielu oddziałów armji udzielenia pomocy oddziałom atakującym, o stracie oficerów, z których czasami wyłącznie składały się kolumny szturmowe i t. p.[1].
Wypadki wojenne toczyły się na gruncie coraz wzrastających trudności w życiu wewnętrznem kraju. W dziedzinie kwestji agrarnej, przemysłu, stosunków narodowościowych, rząd koalicyjny nie czynił żadnego decydującego kroku naprzód. Aprowizacja i komunikacja ulegały coraz większemu rozstrojowi. Starcia lokalne stawały się coraz częstszemi. „Socjalistyczni” ministrowie radzili masom przeczekać. Wszystkie uchwały i zamierzenia, w tej liczbie zwołanie Konstytuanty, zostały odroczone. Niezdecydowanie i niepewność regime’u rzucały się w oczy. Możliwe były dwa wyjścia: albo burżuazja musiała być pozbawiona władzy i rewolucja pchnięta naprzód, albo rząd drogą surowych represji przejdzie do „poskromienia“ mas ludowych. Kiereński i Ceretelli wybrali drogę środkową i przez to wprowadzili jeszcze więcej zamieszania... Kiedy kadeci, najmądrzejsi i najdalej patrzący przedstawiciele rządu koalicyjnego, spostrzegli, że nieudana ofensywa lipcowa mogłaby być ciężkim ciosem nietylko dla rewolucji, lecz i dla partji panujących, pośpieszyli wczas ustąpić i cały ciężar odpowiedzialności zrzucić na barki swych sojuszników z lewej strony.
W dniu 15-ym lipca nastąpił kryzys ministerjalny, którego powodem formalnym była kwestja ukraińska. Był to moment najwyższego napięcia pod każdym względem. Z frontu od najrozmaitszych oddziałów przybywały delegacje oraz oddzielni przedstawiciele i opowiadali o chaosie, który panował w armji na skutek ofensywy. Prasa rządowa domagała się ostrych represji. Podobne głosy rozlegały się coraz częściej ze szpalt tak zwanej prasy socjalistycznej. Kiereński coraz więcej, lub słuszniej mówiąc, coraz bardziej otwarcie przechodził na stronę kadetów i generałów kadeckich i manifestacyjnie ujawniał nietylko całą swą nienawiść do bolszewików, lecz również swój wstręt do partji rewolucyjnych wogóle. Ambasady entente’y wywierały presję na rząd i żądały przywrócenia dyscypliny i prowadzenia dalej ofensywy. W kołach rządowych stracono zupełnie głowy. W masach robotniczych wzbierało wzburzenie, które z niecierpliwością groziło wylaniem się na zewnątrz. „Skorzystajcie z ustąpienia ministrów kadeckich i bierzcie całą władzę w swoje ręce!” — z tem żądaniem zwracali się robotnicy Piotrogrodu do kierowniczych partji sowieckich, socjalistów-rewolucjonistów i mieńszewików. Przypominam sobie posiedzenie Komitetu Wykonawczego z 15-go lipca. Zjawili się na niem socjalistyczni ministrowie, aby złożyć sprawozdanie z nowego kryzysu rządowego. Z natężoną uwagą oczekiwaliśmy, jaką pozycję zajmą teraz, gdy tak haniebnie zbankrutowali na skutek ciężkiego doświadczenia, jakiego doznali od polityki rządowo-koalicyjnej. Sprawozdawcą był Ceretelli. Wyjaśniał on szczegółowo komitetowi wykonawczemu, że ustępstwa, które wspólnie z Tereszczenką przyznał Radzie Kijowskiej, w żadnym razie nie oznaczały podziału Rosji i dlatego nie dawały kadetom żadnego dostatecznego powodu do wystąpienia z ministerjum. Ceretelli zarzucał wodzom kadetów doktryneryzm centralistyczny, niepojmowanie konieczności kompromisu z Ukrainą i t. p. i t. p. Wrażenie tych wywodów było nadzwyczaj liche. Beznadziejny doktryner koalicyjnego rządu zarzucał doktrynerstwo wyrachowanym politykom kapitalistycznym, którzy skorzystali z pierwszej lepszej okazji, aby pozostawić swoim politycznym pachołkom rachunek do wyrównania za ów stanowczy obrót rzeczy, za jaki uważali rozwój wypadków wskutek ofensywy 1-go lipca. Po wszystkich poprzednich doświadczeniach z rządem koalicyjnym, położenie zdawało się samo mówić, że możliwe jest tylko jedno wyjście: zerwanie z kadetami i stworzenie rządu sowieckiego. Stosunek sił wewnątrz sowietów był wówczas taki, że pod względem partyjnym rząd sowiecki znalazłby się bezpośrednio w rękach socjalistów-rewolucjonistów i mieńszewików. Myśmy świadomie szli ku temu. Dzięki możliwości ciągłych ponownych wyborów mechanizm sowiecki zabezpieczał dość dokładne odzwierciadlenie rozwijających się na lewo nastrojów wśród robotników i żołnierzy; po zerwaniu zatem koalicji z burżuazją tendencje radykalne, według naszych przewidywań, musiały otrzymać przewagę w składzie sowietów. W tych warunkach walka proletarjatu o władzę w sposób naturalny potoczyłaby się łożyskiem organizacji sowieckiej i rozwinęłaby się dalej bez wielkich wstrząsów w łonie samego proletarjatu. Po zerwaniu z burżuazją sama demokracja drobnomieszczańska dostałaby się pod cięgi burżuazji i musiałaby szukać ścisłego połączenia z proletarjatem socjalistycznym i w ten sposób jej niezdecydowanie i bezskuteczność polityczna pod uderzeniami naszej krytyki zostałaby prędzej czy później przezwyciężona przez masy pracujące. Na tej tylko podstawie zażądaliśmy od kierowniczych partji sowieckich, aby ujęły w swoje ręce władzę rządową — nie robiąc przytem tajemnicy z tego, że nie mamy do nich najmniejszego zaufania politycznego.
Ale i po kryzysie ministerjalnym Ceretelli i jego towarzysze ideowi nie wyrzekli się bynajmniej „idei” koalicji z liberalną burżuazją. Wywodzili oni w komitecie wykonawczym, że wprawdzie wodzowie kadeccy są nawskroś przesiąknięci doktrynerstwem i nawet tendencjami kontrrewolucyjnemi, ale że na prowincji znajdują się liczne elementy burżuazyjne, które są jeszcze w stanie dotrzymać kroku rewolucyjnej demokracji, i że dla zapewnienia sobie ich współpracy niezbędnem jest przyciągnięcie przedstawicieli burżuazji do nowego ministerjum. Wieść, że koalicja rozpadła się tylko po to, aby zrobić miejsce nowej koalicji, — wieść ta obiegła szybko Piotrogród i wywołała niesłychane oburzenie w dzielnicach robotniczych i sferach żołnierskich. W ten sposób dojrzewały wypadki 16—18 lipca.





  1. Wobec jego wielkiej doniosłości historycznej, podajemy tu wyciąg z dokumentu, który ogłoszony został przez partję naszą na Wszechrosyjskim Kongresie Sowietów 3-go czerwca 1917 r. czyli na dwa tygodnie przed ofensywą: „Uważamy za niezbędne dla prac kongresu postawić na pierwszym planie kwestję, od której zależą nietylko dalsze losy wszystkich zamierzeń Kongresu, lecz — w prawdziwem znaczeniu tego słowa — los całej rewolucji rosyjskiej: kwestję ofensywy, która przygotowywana jest na najbliższą przyszłość”.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Trocki i tłumacza: anonimowy.