Przejdź do zawartości

Obrazki zwierzęce Dygasińskiego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Teodor Jeske-Choiński
Tytuł Obrazki zwierzęce Dygasińskiego
Pochodzenie Wilk, psy i ludzie. W puszczy
Wydawca Drukarnia Granowskiego i Sikorskiego
Data wyd. 1898
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
Obrazki zwierzęce Dygasińskiego.

Swoje utwory artystyczne poprzedził Adolf Dygasiński bardzo rozległą działalnością pedagogiczną, naukową i dziennikarską. Filolog, filozof i potrosze etnograf, a głównie pedagog, wydał on, zanim napisał pierwszą nowelę, cały szereg przekładów, studyów i podręczników.
Urodzony w r. 1839-tym w Niegosławicach (w powiecie miechowskim), pobierał Dygasiński nauki średnie w Kielcach, gdzie kończył gimnazyum realne, wyższe zaś w warszawskiej Szkole Głównej. Przez jakiś czas trudnił się w Krakowie księgarstwem i wydawnictwami („Szkice społeczne i literackie“, 1876), sprzykrzywszy sobie jednak handel, do którego nie miał nigdy pociągu, osiadł w Warszawie (1879 r.) i poświęcił się wyłącznie pedagogice i literaturze.
Już jako księgarz ogłosił w Krakowie (1873 r.) przekład dzieła Maksa Müllera p. t. „Religia jako przedmiot umiejętności porównawczej“ i pomieszczał w swoich „Szkicach społecznych” drobniejsze artykuły.
W Warszawie wszedł Dygasiński do prasy postępowej, zowiącej się wówczas „młodą”, a nazywanej przez przeciwników „pozytywną.” Zasilał on artykułami publicystycznemi i pedagogicznemi: „Przegląd Tygodniowy”, „Przegląd pedagogiczny”, „Ateneum”, „Wędrowca”, „Niwę”, „Głos” i t. d. Równocześnie wydawał dzieła pedagogiczne („Nauczanie bez książki”, 1880 r., „Pierwsze nauczanie w domu i w szkole”, „Obraz psychicznych zjawisk w organizmie ludzkim”, 1885. „Podręcznik do nauki stylu”; „Krytyczny katalog książek dla dzieci”; „Wypisy polskie”; „Jak się uczyć i uczyć innych”, 1891 r.; „Nauka czytania i pisania”, 1892 r.; „Przygody młodzieńca, czyli Robinson Polski” 1892 r.; „Wskazówki do ćwiczeń stylistycznych polskich”, 1893 r.; „Lekcye o rzeczach”, „Historya naturalna w obrazach”) i tłómaczył dużo z obcych języków (Milla, Lewesa, Müllera, Seignobosa, Berta).
Jako beletrysta wystąpił Dygasiński w r. 1883, w „Przeglądzie Tygodniowym”, gdzie drukował swoje pierwsze obrazki zwierzęce, wydane w książce w r. 1884 p. t. „Nowele.”
Wychowaniec chwili, która wysunęła na pierwszy plan „wiedzę niezawisłą”, kształcił się Dygasiński przeważnie na wzorach „pozytywnych” i przejął się nawskroś ich metodą i zasadami. Jest on z pomiędzy naszych beletrystów ostatniej epoki najwięcej pozytywistą, wciela najsystematyczniej i najwytrwalej teorye swoich mistrzów ulubionych.
Jego poglądy na życie oświetla najlepiej jedna z jego dawniejszych powiastek p. t. „Niezdara.”
Jantek Mróz, ożeniwszy się z Baśką Nowakówną, kupił u dziedzica pod lasem karczowisko i wybudował sobie chałupę z zamiarem stworzenia nowej kolonii.
Ale Jantek nie uczył się mądrości życia u filozofów pozytywnych, przeto nie wiedział, że w „klimacie, wodzie, glebie, w zwierzętach nie przemieszkiwa żadna idea, ani poczucie sprawiedliwości, że zwierzę, równie jak człowiek, rządzone jest przez nieubłagane prawa, którym wcale nic na tem nie zależy, czy kto cierpi, albo jest szczęśliwy.” Jemu zdawało się, że dość posiadać dwie zdrowe ręce, trochę grosza, kawał gruntu i szczerą chęć utrzymania się na powierzchni ziemi, aby nie umrzeć z głodu. Chłopisko nie domyślało się nawet, iż „pracowitość, sumienność, inteligencya i uczciwość nie zapewniają człowiekowi szczęścia na tym padole wszelakich podłości”, na których walka o byt jest najwyższym rządem i prawidłem.
Jantek nie słyszał nic o tem, że: „gwoli korzyści i wygody własnej (Dygasiński) chciałaby każda istota żywa świat ten urządzić — wytępić swoich wrogów, albo nawet i nie wrogów, lecz współzawodników, a następnie — swobodnie panować.”
Nie wiedział, że „ta idea, czy to pożądanie, przesiąknęło całe stworzenie, wyrodziło mnóstwo środków i sposobów, do celu wiodących, a któremi posługuje się zarówno gatunek ludzi, jak każdy inny.”
A ponieważ Jantek o tem wszystkiem nic nie słyszał i nie wiedział, ponieważ chciał walczyć z biedą more antiquo „modlitwą i pracą”, przeto zmarniał, jak groch przy drodze. Dygasiński nasłał na niego zające lubiące kapustę, lisy — wrogów drobiu, dziki — tępicielów kartofli, jastrzębie — zabójców gołębi. Co chłop wyhodował, zjedli jego sąsiedzi, czworonożni i skrzydlaci.
Nie dość na tem. Jantkową zagrodę zalewała na wiosnę i na jesień woda, a zimą zasypywała ją śnieżyca.
Jeszcze nie koniec. Jasiek Skórzak, gajowy, zbałamucił Jantkowi żonę, zastrzelił mu psa, godził na jego życie.
Wszystkiemi temi przeciwnościami zniecierpliwiony, plunął chłop na swoją kolonię i cały świat i powiesił się na gruszy.
I tak zawsze u Dygasińskiego.
Okrutnie gospodarują „niezmienne prawa” w jego nowelach, tak okrutnie, jak w przyrodzie. Żaden z jego „bohaterów” nie umie się oprzeć fatalizmowi doktryny pozytywnej. Wszyscy padają w walce o byt zwyciężeni, zniechęceni. Przed nieszczęściem nie broni ich pracowitość, oszczędność, charakter, wola, uczciwość, przezorność. Te pomocnice w bezlitosnym boju o byt powszedni nietylko nie służą człowiekowi, lecz, przeciwnie, szkodzą mu stanowczo. U Dygasińskiego giną zawsze szlachetni i dzielni.
Nie trudno się domyślić, iż beletrysta, którego wyobraźnię i zmysł obserwacyjny krępuje ściśle określona, nie uznająca żadnych wyjątków teorya, nie umie sobie radzić z ruchliwym, zmiennym materyałem subtelniejszej psychologii. Gdzie nie można zastosować prawideł, obowiązujących przyrodę, gdzie trzeba odgadywać za pomocą intuicyi pobudki postępowania natur złożonych, głębszych, wykwintniejszych, tam traci Dygasiński pewność ręki.
Rodzaj jego umysłowości i kierunek myśli zamknął jego twórczość artystyczną w ramach tematów, że się tak wyrażę, grubszych. Zwierzę i człowiek, nie wyrzeźbiony przez cywilizacyę, odpowiadają najlepiej talentowi Dygasińskiego. I tylko w tych granicach stworzył on dzieła znakomite, które złożą się kiedyś dla niego na pomnik niespożyty.
Przechodząc od nowel i powieści Dygasińskiego, osnutych na tle stosunków cywilizowanych, do obrazków ze świata zwierzęcego i chłopskiego, doznaje się bardzo przyjemnego wrażenia. Jego ludzie, ubrani w surdut, posługujący się językiem wykształconym, wyglądają, jak manekiny, poruszane to w tę, to w ową stronę, stosownie do potrzeby jakiejś formułki, ale jego Bartki, Wojtki, Kuby, jego psy, wilki, zające i jastrzębie — żyją, sprawiają pełne złudzenie. Na gruncie cywilizacyi skrajny pesymista, pozbywa się Dygasiński pomiędzy chłopami i zwierzętami posępności i umie się nawet szczerze, z zadowoleniem rozśmiać. Czuć, że znajduje się tu w swoim żywiole, że zna doskonale i kocha ciemnych Bartków i przebiegłych mieszkańców lasu.
Podmiotowy, ilekroć maluje ludzi wytworniejszych, staje się przedmiotowym i spokojnym obserwatorem, kiedy wstępuje do boru, na bagna, na pola...
Jako malarz zwierząt, zajmuje Adolf Dygasiński w naszej beletrystyce współczesnej miejsce naczelne. Nikt mu dotąd w tym kierunku nie dorównał.
Pomieszczone w tomie niniejszym dwie powieści zwierzęce („Wilk, psy i ludzie” i „W Puszczy”) należą do arcydzieł Dygasińskiego.


Teodor Jeske-Choiński.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teodor Jeske-Choiński.