Przejdź do zawartości

Obmowa (Krasicki)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Obmowa
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


OBMOWA.

O niegodziwości obmowy tyle już i mówiono, i pisano, i tak z siebie i ze skutków swoich szkodzących jawną jest, iż coby się tylko w tej mierze powiedziało, byłoby wszystko powtarzaniem; jednak i powtórzyć nie zawadzi to, co się istotnie tycze społeczeństwa ludzkiego, którego ta zbrodnia największą jest nieprzyjaciółką.
Skoro się tylko obmowca w posiedzeniu pokaże, ma liczne otoczenia, a tego otoczenia, tej usilności słuchania, przyczynami są ciekawość i upodobanie. Nie przykrzy się słuchaczom, powtórzone szarpanie cudzej sławy; znać więc, iż ciżba z upodobania pochodzi, a zatem staje się wspólniczką złego dzieła. Pochlebia miłości naszej własnej zniżenie cudze, bo czyniąc porównanie, wyżej nas od zniżonego wznosi. Że ta wada wrodzona jest, ustrzedz się jej napaści niepodobna; atoli oprzeć się i można i potrzeba koniecznie, gdyż się sprzeciwia obyczajności, targa węzły towarzystwa, przyczyną jest uraz i zwaśnienia, wraża w serce podejrzenie, a zatem zaraża, i truje słodycz życia. Gdyby się chcieli nad tem zastanowić, zbyt liczni, na nieszczęście rodzaju ludzkiego, słuchacze obmowców, zrzedziałaby ciżba, która je otacza : widząc się opuszczonymi, mówićby przestali, a wtenczas zważywszy, iż takowem mówieniem obcych urażając, przytomnych nudzą, zawiedzeni w nadziei, iż się przypodobają, zmierziliby sobie, nie tylko nie zarobne, ale szkodliwe rzemiosło; odetchnęłaby okolica, gdzie plotki siejąc, jad swój rozpościerają; domy, gdzie goszczą, straciłyby odrazę, a posiedzenia stałyby się, czem być powinny, miłym po pracy spoczynkiem.
Nie bez przyczyny wspomniałem odrazę od domów, gdzie plotki sieją; nasycają one w goszczących ciekawość, zazdrość i zemstę, ale te, wzbudzające do uczęszczania powody, nie trwają długo. Tak jak zdrada miła, a zdrajca obmierzły; działacz baśni zrazu zabawny, dobrze jednak poznany, nienawiść i wstręt wzbudza. Równy los czeka wspólników, a niepoślednie między nimi trzyma miejsce, kto im w dumu swoim rozpościerać się pozwala. Nie usprawiedliwi go to, iż się sam do bajek nie przykłada : dość że je cierpi, obmowcą jest.
Może mi kto odpowie na to, com powiedział, iż trudno, albo raczej niegrzecznie jest usta ludziom zamykać, iż przepisywać innym reguły, jestto ujść za mędrka, dewota lub dziwaka. Umie w tem wszystkiem roztropność zachować miarę, a nakoniec gdyby jej żadnym sposobem zachować nie można było, lepiej być dziwakiem poczciwym, niż grzecznym zbrodnią; lepiej urazić osobę jednę, niż przykładać się do straty cudzego honoru, wzrostu, zysku i sławy.
Weszło to w modę (bo jakież przestępstwo w modę nie wchodzi), weszło to więc w pospolite użycie, a jak mówią, w ton wielkiego świata, iżby w posiedzeniach najmilszym rozmowy celem było cudze wyszydzenie. Prawda, iż ten sposób satyry jest zabawny, i sposobi do żartów dowcipnych umysły żywe, a zatem mające zapał rozżarzonej imaginacyi : jest więc, nie przeczę, sposób rozweselenia i zabawy. Ale jadowitość celu i złe skutki takowych rozmów, odstręczyć powinny umysły poczciwe od nieprawego rodzaju zabawy, a zwłaszcza, iż i one same mogą się stać podobnych rozmów celem. Wprawiony albowiem, w niegodziwe rzemiosło swoje ogadacz, tych tylko gotów oszczędzać, którzy go słuchają, ale skoro ich z oczu spuści, tym srożej rani, im dłużej się dla ich obecności od rażenia wstrzymał.
I to jeszcze, lubo w złej sprawie, mniemanem bywa wsparciem, gdy mówią słuchacze obmowców, iż nie dają ucha obmowie; ale się zastanawia ją nad dowcipnein, śmiesznem nakoniec opowiadaniem; jakbyto, bez szarpania cudzej sławy, dowcipnym, wymownym, śmiesznym być nie można. I owszem gdy człowiek dowcipny, a oszczędzający cudzą sławę, ma chęć bawić przytomnych miłą rozmową swoją, według przepisów uczciwego posiedzenia, znajdzie tyle sposobów, iż się stanie nierównie powabniejszym. Odwołuję się w tej mierze do przykładów; bo nie jestem tak w przesadzonej żarliwości zapamiętałym, iżbym zarazę, na którą powstaję, za powszechną osądził. Są baczni gospodarze i gospodynie, którzy nie dają się bezprawiu rozpościerać w domach swoich, a bawią się w nich lepiej bez obmowy, niż gdzieindziej z szarpaniem, sławy cudzej. Mówię z doświadczenia, bom był i nieraz takowych posiedzeń uczestnikiem. Są domy takowe, a co może zadziwi, ledwie nie częściej w miastach, niż na wsiach. Byłem ja sam, przyznać się muszę, przeciwnego zdania. Rozumiałem, iż miasta jedyną są stolicą takowych zbrodni, na które powstaję; ale gdy mi przyszło na wieś uczęszczać, albo jak to mówią, zostać parafianinem, z własnego doświadczenia powziąłem wiadomość, iż wsiom w tej mierze pierwszeństwo należy. To zaś mnie bardziej ku wsiom nakłania, iż w miastach, gdy dla wielości i różnicy widoków, małe nad każdą rzeczą jest zastanowienie, na wsiach też same widoki, im rzadsze, tym bardziej zastanawiają. Ciągłe więc są i stałe nad niemi uwagi, a te gdy jadowitość obmowców obwinia i czerni, stają się źródłem zjadliwszej jeszcze, niż była z pierwszego wejrzenia, obmowy i naigrawania.
Z żalem mi to mówić przychodzi, iż te osoby, od którychby dla powagi wieku i stanu najświętobliwszych przykładów zasięgać należało, te pospolicie najzjadliwszą bawią się obmową. Pozór ubolewania nad cudzą zdrożnością, służy ku jej objawieniu; sekret nibyto powierzony, gorzej i sporzej nad hasło, zdrożność cudzą, a czasem i cnotę w przywarę przeistoczoną, roznosi.
Chwalą czasem takie osoby, znajome sąsiady, ale przy tej chwale, zawsze się mieści takowy dotatek, iż tym srożej nibyto chwalonego czerni i upokarza. Zdaje się, iż w takowych osobach źródłem jest ich czynności żarliwość, a po większej części nic nie jest więcej nad zazdrość, iż być takimi jak są ci, których czernią, nie mogą. Jakoż rzadko godna chwały młoda mężatka, lub panna w oczach zgrzybiałej matrony; a zaś w starcach; obojej płci, zły wiek, który nastał : bo już korzystać nie mogą z tego, który niegdyś był dla nich, ale zczasem upłynął.
Wpadają w przywarę obmowy, częstokroć nieostrożnością swoją zbyt wymowni, a mało się nad słowami i wyrazami swemi zastanawiający, którzy chcąc zabawić posiedzenie opowiadaniem krotofilnem, żeby mu dodać żywości, wspierają je przykładami, a te biorą z osób znanych, aby się tym dokładniej wydawały. Nie ze złego serca, ani z myśli uszkodzenia rzecz pochodzi, ale gdy złe skutki przynosi, zdrożną jest, i wstrzymać się od niej należy. Niechcący, mówią na usprawiedliwienie swoje, takowe słowo z ust wypadło; z ust roztropnego, a czułego na poczciwość człowieka, nic bez wiedzy rozumu wypadać nie powinno.
W życiu świętego Jana Kantego, doktora Akademji Krakowskiej, jest położono, iż na ścianie izby, w której przebywał, i sobie i przychodzącym do siebie, takowe wypisał napomnienie :

Conturbare cave, non est placare svave;
Diffamare cave, nam revocare grave.

Strzeż się obrazić, bo trudno ubłagać;
Strzeż się obmawiać, bo trudno odwołać.

Nie dla wyboru wiersza, ale dla wielkiej prawdy, którą w sobie zawiera, powinienby się ten napis znajdować w każdym domu, tak w mieście, jako i na wsi; tam zaś najszczególniej, gdzie czernić cudzą sławą, ustawiczną jest posiedzenia zabawą.
Gdyby się kto nad tem chciał zastanowić, skąd wszystkie, albo przynajmniej skąd większa część przygód i trafunków zwala się na ludzki naród; znalazłby, iż to wszystko czynią zjadliwe powieści, któremi się wzajemnie czernimy.
Rzadki jest taki człowiek, któremuby obmowy zarzucić nie można, a przecie wszyscy na obmowców powstają, i nie inaczej, tylko jak o najgorszym i najniebezpieczniejszym złego rodzaju mówią. Można więc w powszechności powiedzieć, iż ta zaraźliwa choroba pochodzi z nienawiści ku całemu rodzajowi ludzkiemu; z chęci, aby nas poważano : z ambicyi, żebyśmy za oświeceńszych nad innych uszli; z powodu przypodobania się słuchaczom; z zazdrości wiodącej na poniżenie tych, których dosięgnąć nie możemy; z osobliwości nakoniec, która odkrycie rzeczy tajnych za sobą wiedzie.
Ten który rzeczy gorszące objawia; z powodów, które go do objawienia wiodą, mniej, lub więcej wykracza. Skoro szkodzi, nic go usprawiedliwić nie może.
Łaskawi jesteśmy, i względni dla siebie : nikt się choć winny, do błędu nie przyznaje, osobliwie w obmawianiu : żeby więc ustanowić pewne w tej mierze prawidła, któreby zabiegały fałszywym wyrokom, życzyłbym, iżby każdy, który się sędzią cudzej sławy obiera, nad tem się zastanowić raczył :
Naprzód: Jeżeli go to nie bawi i nie cieszy, kiedy słyszy, iż zle o kim mówią,
Powtóre : Czy nie jest lekkowiernym, gdy go złe wieści o drugich dochodzą, i czy naówczas nie ma skłonności, raczej zle sądzić, niż dobrze.
Potrzecie : Czyli sam nie jest porywczym do rozsiewania takowych wieści.
Wróćmyż się do pierwszego wyżej położonego zastanowienia, a poznamy wówczas, iż ten który rad zle mówiących o innych, słucha, obwieszcza, iż mu się zgorszenie podoba, a więc daje znać, iż sam ma do tego skłonność. Jeżeli go słuchanie obmowy cieszy i bawi, równie będzie bawić, i cieszyć, gdy to, co usłyszał, innym opowiadać będzie; uczyni to zaś, skoro postrzeże, iż się słuchającym podoba. Potrzeba więc, ile możności, uskramiać w sobie ciekawość wiedzenia czynności postronnych, i szperania w zakątach cudzych domów : to albowiem i innym szkodzić może, a nam choćby i pomogło niekiedy, ziemi jednak sposobami nie godzi się korzyści szukać.
Na fundamencie powtórnego zastanowienia się, wnijść wewnątrz siebie ścisłą uwagą każdy powinien, i bez uprzedzenia roztrząsnąć, czy nie zbyt łatwo nadstawia ucha, gdy złe o innych w przytomności jego mówią; i jeżeli wówczas, nie jest mu milsze słuchanie skargi, niż usprawiedliwienia. Lekkowierność takowa pochodzi z wewnętrznego przekonania, iż sami nie jesteśmy bez winy; a więc byłoby i nam, a może więcej niż innym, do wymówienia. Powiedział Teofrast, iż kłamca tak jest dalekim od prawdy, jak ucho od oka; a w tym wyrazie dał poznać, jak nie trzeba łatwo wierzyć temu, czego kto nie widział.
Trzebahy się i nad tem zastanowić, czy nie mamy skłonności obwieszczać tego sami, cośmy z krzywdą cudzą słyszeli. Kiedy się umysłu i serca choroba takowym sposobem obwieszcza, nieuleczeniem grozi : jak największego więc przykładać trzeba starania, iżby złe wkorzenione, o zgubę nie przywiodło; ale też im większe w zabieżeniu okaże się męztwo, tym większego przezwyciężający siebie, szacunku będzie godzien; a w skutkach pożądanego uleczenia, znajdzie nagrodę cnotliwej usilności swojej.
Występek obmowy wielce jest niebezpieczny, a łatwo weń wpaść można; co dowodzi przykład z ludzi, po którychby spodziewać się tego nie należało. Mówię o pobożnych, albo raczej pobożność udawających : bo prawdziwa pobożność, gdy się na miłości bliźniego zasadza, tego co się jej sprzeciwia, nie zna. Odstręczeni, czy stanem, czy przekonaniem, czyli zwyczajem od innych przywar, jakby nagrodzić sobie chcieli tę ujmę, wylewają się częstokroć ludzie nieprawie pobożni, na obmowę. A wtenczas, żeby i siebie samych, i drugich zwiedli i omamili, tęż samę miłość bliźniego, której uwłoczą, czynią narzędziem zjadliwości swojej. Chęć nibyto poprawienia inszych ostrzy ich usta, jakbyto drażniąc przestępnego, poprawić go można. Mniemana, bo z granic przyzwoitych wychodząca, żarliwość, nie daje im znieść tego, co widzą lub słyszą : a częstokroć przywidują im się rzeczy takowe, których w istocie nie masz; a choć i są niekiedy, zwiększa wzrok ich zjadliwy postać ich, i zamiast gojenia, jątrzy bliznę, któraby się roztropnem staraniem i obchodzeniem zawarła.
Jeszcze i to na uwagę wziąć nie zawadzi, iż największa liczba obmowisk, o uszy się tajemnie opiera. Delikatność nibyto roztropna obmawiacza, oszczędza na pozór spotwarzonego, niektórym tylko wieść krzywdzącą powierzając, i już prawie pewna sekretu, usprawiedliwia się sama w oczach swoich. Ale czyli usprawiedliwienie jest słuszne, niech każdy raczy bez uprzedzenia osądzić; po większej części albowiem piętno tajemnicy wzbudza gadatliwość, i sprawia chęć objawienia. Wiolom powierzony sekret, już nie jest tajemnicą, a osoby którym się powierza, osobliwie zaś płci niewieściej, za powinność to prawie mają, iżby oddać co wzięły, i tak powtórzone szeptanie na okrzyk głośny wychodzi.
Wielebym jeszcze miał rzeczy do przytoczenia ściągających się ku ohydzeniu najszkaradniejszej, a przeto najszkodliwszej towarzystwu ludzkiemu przywary; zamykam jednak treść wszystkiego w krótkich tych, które tu przełożyłem, wyrazach.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.