O wolności ludzkiej woli/Dodatek, uzupełniający rozdział pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Arthur Schopenhauer
Tytuł Dodatek, uzupełniający rozdział pierwszy
Pochodzenie O wolności ludzkiej woli
Redaktor Henryk Goldberg
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1908
Druk A. Gins
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Adam Stögbauer
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Dodatek, uzupełniający rozdział pierwszy.

166) Wskutek podziału wolności na fizyczną, intelektualną i moralną, który podałem zaraz na początku,[1] powinienem teraz wyjaśnić jeszcze drugą z nich, gdyż z pierwszą i ostatnią już się uporałem. Uczynię to w krótkości, gdyż idzie mi tylko o zupełność podziału.
167) Intelekt czyli zdolność poznawcza jest „medium“ pobudek. Za pośrednictwem tego „medium“ mianowicie działają one na wolę, która jest właściwym rdzeniem człowieka. [478] Lecz ta wola może postanawiać tylko o tyle zgodnie ze swoją naturą, t. zn. z indywidualnym charakterem człowieka, a więc o tyle tylko może się objawić bez przeszkody, zgodnie ze swoją własną istotą, o ile się to „medium“ pobudek znajduje w stanie normalnym, o ile spełnia swoje czynności prawidłowo, o ile więc przedstawia woli do wyboru pobudki niesfałszowane, tak, jak istnieją w realnym świecie zewnętrznym: Wówczas jest człowiek intelektualnie wolny, t. zn. jego działanie jest czystym wynikiem reagowania jego woli na pobudki, które się roztaczają w świecie zewnętrznym przed nim tak samo, jak przed wszystkimi innymi ludźmi. W następstwie tego jemu należy je wówczas przypisać zarówno moralnie, jak prawnie.[2]
168) Tę intelektualną wolność znosi albo „medium“ pobudek, t. j. zdolność poznawcza, gdy jest nadwyrężona stale lub tylko przemijająco, albo warunki zewnętrzne, gdy w poszczególnym wypadku sprowadzają błędne zrozumienie pobudek. Pierwsza możliwość zachodzi w wypadkach obłąkania, obłędu opilczego, paroksyzmu i senności, a druga w wypadkach stanowczej i mimowolnej pomyłki, n. p. gdy ktoś nalał trucizny zamiast lekarstwa, lub zastrzelił służącego, wchodzącego nocą, sądząc, że to złoczyńca, i t. p. Bo w obu wypadkach są pobudki sfałszowane, wskutek czego wola nie może tak postanowić, jakby postanowiła w danych warunkach, gdyby doszły do niej, niesfałszowane przez intelekt. Dlatego też zbrodnie, popełnione wśród takich warunków, prawnie nie są karygodne. Gdyż prawa wychodzą ze słusznego założenia, że wola nie jest moralnie wolną i że w takim razie nie można nią też kierować, lecz że podlega przymusowi ze strony pobudek: zgodnie z tem przeciwstawiają w karach, któremi grożą, wszystkim możliwym pobudkom zbrodni silniejsze pobudki przeciwne, a kodeks karny nie jest niczem innem, jak spisem pobudek przeciwnych uczynkom zbrodniczym. Ale w razie gdy się okazuje, że intelekt, za pośrednictwem którego te pobudki przeciwne miały działać, nie był zdolny ująć je i przedstawić woli, wówczas ich działanie nie było możliwe: one dla niego nie istniały. Zachodzi tu coś podobnego, jak wówczas, gdy się przekonywamy, że pękł jeden z rzemieni, które wprowadzają maszynę w ruch. Dlatego też [479] w takim wypadku wina przechodzi z woli na intelekt, on jednak nie podlega żadnej karze, gdyż zarówno prawa, jak i etyka mają do czynienia jedynie z wolą. Tylko ona jest właściwym człowiekiem: intelekt zaś jest tylko jej narządem, jej mackami, skierowanemi na zewnątrz, t. zn. jest „medium“ działania na nią za pomocą pobudek.
169) Nie mniej i pod względem moralnym nie należy winić za podobne uczynki. Gdyż nie są one zgoła rysem charakteru człowieka: człowiek albo uczynił coś innego, niż to, co mu się zdawało, że czyni, albo nie był zdolny do myślenia o tem, co go powinno było powstrzymać od uczynku, t. zn. nie był zdolny pozwolić działać przeciwnym pobudkom. Rzecz ma się tutaj tak samo, jak w wypadku, gdy chcemy chemicznie zbadać jakąś materyę i wystawiamy ją na działanie kilku odczynników, by się przekonać, z którym z nich wykaże najsilniejsze powinowactwo: gdy się okaże, po dokonanem doświadczeniu, że wskutek przypadkowej przeszkody jeden z odczynników zupełnie nie mógł działać, wówczas doświadczenie nie ma znaczenia.
170) Wolność intelektualna, którą dotychczas rozważaliśmy jako zupełnie zniesioną, może być także tylko uszczuplona lub zniesiona częściowo. Dzieje się to szczególnie wskutek afektu i upicia. Afektem[3] jest pobudzenie woli nagłe i gwałtowne, spowodowane przedstawieniem, które się wdziera z zewnątrz i staje się pobudką tak żywą, że zasłania wszystkie inne przedstawienia, jakieby mogły mu przeciwdziałać jako pobudki przeciwne, i że nie dopuszcza ich wyraźnie do świadomości. A podczas gdy owo pierwsze przedstawienie jest czemś obecnem w wyobrażeniu, mają te inne przedstawienia najczęściej charakter tylko abstrakcyjny, są tylko myślami i niejako nie przychodzą w tym wypadku do głosu, nie posiadają zatem tego, co się po angielsku nazywa „fair play:“[4] czyn już nastąpił, zanim mogły mu przeciwdziałać.[5] Jest to tak, jak gdy w pojedynku jeden z przeciwników wystrzeli zanim padł rozkaz. A więc i tutaj odpowiedzialność, zarówno prawna jak i moralna, jest — zależnie od rodzaju okoliczności mniej lub więcej — jednakowoż zawsze częściowo zniesiona. Zabójstwo, popełnione zupełnie porywczo, bez najmniejszego zastanowienia, w gniewie gwałtownym i nagłym, nazywają w Anglii „manslaughter“[6] i karają zań lekko, a czasem nawet zupełnie nie. — Stan upicia wyrabia skłonność do afektów, [480] gdyż wzmaga żywość wyobrażeń konkretnych, natomiast osłabia myślenie „in abstracto,“ a zarazem potęguje jeszcze energię woli. Odpowiedzialność za samo upicie zastępuje tutaj miejsce odpowiedzialności za czyny: dlatego też nie uniewinnia ono prawnie, pomimo, że wolność intelektualna jest tutaj częściowo zniesiona.
171) O tej intelektualnej wolności, o „το εκουσιον και ακουσιον κατα διανοιαν,“ mówi już Arystoteles, aczkolwiek bardzo krótko i niewystarczająco, w „Ethic. Eudem.“, II, c. 7 et 9, a nieco dokładniej w „Ethic. Nieom.“ III, c. 2.[7] — Ją to mają na myśli „Medicina forensis“[8] i sądownictwo karne, gdy się pytają, czy przestępca znajdował się w stanie wolności i czy wskutek tego był poczytalny.
172) Na ogół więc należy uważać te wszystkie zbrodnie za popełnione wskutek braku intelektualnej wolności, które człowiek popełnił, albo nie wiedząc, co czyni, albo też nie będąc zgoła zdolnym do rozważenia następstw czynu, t. zn. tego, co go powinno było od niego powstrzymać. W takich wypadkach nie należy go zatem karać.
173) Ci natomiast, którzy sądzą, że nieistnienie moralnej wolności i wynikająca stąd nieochybność wszelkich uczynków jakiegoś danego człowieka już wystarczają, by nie należało karać żadnego zbrodniarza, wychodzą z mylnego poglądu na karę, jakoby ona była nawiedzeniem za zbrodnie, jako takie, odpłaceniem złem za złe, z powodów moralnych. To zaś byłoby niedorzecznem, bezcelowem i zgoła nieuprawnionem pomimo, że tak uczył Kant. Bo czyż jaki człowiek może być upoważniony do narzucania się innemu człowiekowi na bezwzględnego sędziego pod względem moralnym, a jako taki do dręczenia go za jego grzechy?! Prawo, t. zn. zagrożenie karą, ma raczej jako cel to, by było pobudką przeciwdziałającą zbrodniom jeszcze niepopełnionym. Jeżeli w poszczególnym wypadku chybi tego swojego skutku, natenczas należy je wykonać, gdyż w przeciwnym razie chybiałoby skutku także we wszystkich przyszłych wypadkach. Zbrodniarz ze swojej strony ponosi karę, w takim wypadku, mimo to właściwie wskutek swojego moralnego ustroju: ten to ustrój spowodował nieochybnie czyn, na spółkę z warunkami, którymi były pobudki, i jego intelektem, który go łudził, że uniknie kary. [481] Niesprawiedliwość pod tym względem mogłaby go spotkać tylko wówczas, gdyby jego moralny charakter nie był jego własnem dziełem, jego własnym intelegibilnym czynem, lecz dziełem innego człowieka. Ten sam stosunek między czynem, a jego następstwem zachodzi wówczas, gdy skutki jego występnego prowadzenia się następują nie według praw ludzkich, lecz praw przyrody, np. gdy wyuzdana rozpusta powoduje straszne choroby, albo też, gdy go spotyka przypadkowo nieszczęście podczas próby włamania się, np. gdy w gospodzie, do której poprzedniego wieczoru zajechał niedźwiednik, włamuje się nocą do chlewka, by z tamtąd wyprowadzić zwykłych mieszkańców, a zamiast nich spotyka niedźwiedzia, witającego go z otwartemi ramionami.


KONIEC.






  1. Zob. ustępy 38) i 42) niniejszej rozprawy.
  2. W oryginale: juridisch.
  3. Zob. przyp. 60) II, 2, i Św. j. w. i p. roz. 47, str. 698. Tom II-gi.
  4. „przejrzystą grą.“
  5. W oryginale: kontragiren.
  6. „Niezamierzone (mimowolne) zabójstwo.“
  7. Zob. przyp. 71).
  8. „Medycyna sądowa.“






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Arthur Schopenhauer i tłumacza: Adam Stögbauer.