O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom II/Rozdział LIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ LIII.
Arabja.

Pod czarniawym namiotem Araba-beduina należy szukać wzoru i ojczyzny prawdziwej miłości. Tam, jak gdzieindziej, samotność i piękny klimat zrodziły najszlachetniejszą namiętność ludzkiego serca, tę, która, aby znaleźć szczęście, pragnie wzbudzić je w tym samym stopniu w jakim je czuje.
Aby miłość mogła okazać czem umie być w sercu człowieka, trzeba było możliwej równości pomiędzy dwojgiem kochanków. Ta równość nie istnieje na naszym smutnym Zachodzie: kobieta porzucona jest nieszczęśliwa lub shańbiona. Pod arabskim namiotem nie można złamać raz danej wiary. Wzgarda i śmierć idą natychmiast w ślad zbrodni.
Hojność jest u tego ludu tak czczona, że wolno jest ukraść aby dać. Zresztą niebezpieczeństwo grozi tam codzień, a życie upływa całe, można powiedzieć, w namiętnej samotności. Nawet gdy są razem, Arabowie mówią mało.
Nic się nie zmienia u mieszkańca pustyni; wszystko tam jest wieczne i nieruchome. Szczególne obyczaje, których, dla braku wiadomości, mogę dać jedynie słaby zarys, istnieją tam prawdopodobnie od czasu Homera[1]. Opisano je pierwszy raz około 600 roku naszej ery, na dwa wieki przed Karolem Wielkim.
Okazuje się, że to my byliśmy barbarzyńcami w stosunku do Wschodu, kiedyśmy go niepokoili naszemi krucjatami[2]. A wszystko, co jest szlachetnego w naszych obyczajach, zawdzięczamy owym krucjatom oraz Maurom hiszpańskim.
Jeżeli się porównamy z Arabami, duma prozaicznego człowieka uśmiechnie się z politowaniem. Nasze sztuki są znacznie wyższe od ich sztuk, nasze prawodawstwo jest na pozór jeszcze wyższe; ale wątpię, abyśmy górowali nad nimi w sztuce domowego szczęścia; zawsze zbywało nam dobrej wiary i prostoty; w stosunkach rodzinnych, ten co oszukuje pierwszy jest nieszczęśliwy. Niema już dla niego bezpieczeństwa: wciąż czyniąc krzywdę, wciąż się lęka.
W epoce najstarszych pomników historycznych, widzimy Arabów podzielonych od najdawniejszych czasów na mnogość niepodległych plemion błądzących po pustyni. Wedle łatwości, z jaką szczepom tym przychodziło zaspakajać pierwsze potrzeby, obyczaje ich były mniej lub więcej wykwintne. Hojność była wszędzie jednaka; ale, wedle zamożności szczepu, objawiała się ćwiartką koźlęcia potrzebną dla wyżywienia się, lub darem stu wielbłądów, spowodowanym względami pokrewieństwa lub gościnności.
Bohaterski wiek u Arabów, ów w którym te szlachetne dusze jaśniały prostotą wolną od wszelkiego wytwarzania myśli lub uczuć, to wiek który poprzedził Mahometa a który odpowiada piątemu wiekowi naszej ery; założeniu Wenecji i panowaniu Klodwiga. Błagam naszą pychę, aby porównała pieśni miłosne, jakie nam zostały po Arabach, oraz szlachetne obyczaje odbijające się w Tysiącu i jednej nocy, z okropnościami które ociekają krwią na każdej stronicy Grzegorza z Tours, historyka Klodwiga, lub Eginanda, historyka Karola Wielkiego.
Mahomet był purytaninem; chciał wytępić rozkosze nie czyniące krzywdy nikomu; zabił miłość w krajach które przyjęły islam[3], dlatego jego religja mniej była przestrzegana w Arabji, jej kolebce, niż w innych mahometańskich krajach.
Francuzi przywieźli z Egiptu cztery tomy in foljo, zatytułowane: Księga Pieśni. Tomy te zawierają:
1. Życiorysy poetów, którzy ułożyli pieśni.
2. Same pieśni. Poeta opiewa tam wszystko co go zajmuje, chwali swego rączego bieguna i swój łuk, opowiedziawszy wprzód o swej kochance. Pieśni te były często miłosnemi listami autorów; — dawały ukochanej osobie wierny obraz ich upodobań. Mówili niekiedy o zimnych nocach, w czasie których musieli spalić swój łuk i strzały. Arabowie są narodem bez domów.
3. Życiorysy muzyków, którzy składali muzykę do tych pieśni.
4. Wreszcie wykaz formuł muzycznych; te formuły są dla nas, hieroglifami: muzyka ta pozostanie nam na zawsze nieznaną, zresztą nie podobałaby się nam.
Istnieje inny zbiór, zatytułowany: Historja Arabów, którzy zginęli z miłości.
Te tak ciekawe książki są bardzo mało znane: nieliczni uczeni zdolni je odczytać mieli serce wysuszone nauką i akademickiemi narowami.
Aby się rozeznać w dokumentach tak zajmujących przez swą starożytność oraz przez osobliwe piękno obyczajów których pozwalają się domyślać, trzeba nam nieco sięgnąć do historji.
We wszystkich czasach, a zwłaszcza przed Mahometem, Arabowie udawali się do Mekki, aby odbyć procesję dokoła Kaaby czyli domu Abrahama. Widziałem w Londynie dokładny model świętego miasta. Jestto siedmset lub ośmset domów z dachami w kształt terasy, wybudowanych w piaszczystej pustyni, przeżartej słońcem. Na jednym krańcu miasta wznosi się olbrzymia budowla, mniej więcej kwadratowa; gmach ten otacza Kaabę; składa się z szeregu krużganków, nieodzownych pod tem arabskiem słońcem dla świętego pochodu. Krużganek ten odgrywa wielką rolę w historji obyczajów i poezji arabskiej: było to, jak się zdaje, w ciągu wieków jedyne miejsce gdzie mężczyźni i kobiety stykali się z sobą. Gromadnie, zwolna recytując chórem święte poezje, obchodzono Kaabę. Procesja ta trwała trzy kwadranse i powtarzała się kilka razy w ciągu dnia; był to ów święty obrzęd, dla którego mężczyźni i kobiety ściągali ze wszystkich okolic pustyni. Pod krużgankami Kaaby ogładzały się tedy obyczaje arabskie. Niebawem wytworzyła się walka między ojcami a kochankami; zpomocą ód miłosnych kochanek wyrażał miłość młodej dziewczynie, surowo strzeżonej przez braci lub ojca, obok której odbywał świętą procesję. Szlachetne i tkliwe obyczaje tego narodu istniały już w obozie; ale zdaje mi się że miłosna dworność Arabów zrodziła się dokoła Kaaby:, to jest też ojczyzna ich literatury. Najpierw wyrażała ona miłość poprostu i gwałtownie, jak ją czuł poeta; później, poeta, miast myśleć o tem aby wzruszyć ukochaną, troszczył się o piękny styl; wówczas zrodziła się przesada, którą Maurowie zanieśli do Hiszpanji i która dziś jeszcze kazi książki tego narodu[4].

Wzruszający przykład czci Arabów dla płci słabszej widzę w formule ich rozwodu. Kobieta, w nieobecności męża z którym chciała się rozwieść, zwijała namiot i rozpinała go na nowo, bacząc by wejście znalazło się po stronie przeciwnej niż przedtem. Ta prosta ceremonja rozdzielała małżonków na zawsze.
FRAGMENTY

wyjęte i przełożone ze zbioru arabskiego p. t.
DYWAN MIŁOŚCI

Zebrane przez Ebn-Abi-Hadglat (Rękopisy w bibljotece królewskiej, nr. 1461 i 1462).

Małiomet, syn Djaâfara Elahuâzadi, opowiada, iż, kiedy Dżamil zachorzał na słabość z której umarł, Elâbas, syn Sohaila, odwiedził go i zastał bliskim zgonu. „O, synu Sohaila! rzekł Dżamil, co myślisz o człowieku, co nie pijał wina, nigdy nie splamił się nieprawym zyskiem, nie uśmiercił niesprawiedliwie żadnej istoty której Bóg zabronił zabijać, dającego oto świadectwo, że niema innego boga niż Bóg i że Mahomet jest jego prorokiem? — Myślę, odparł Ben Sohail, że ten człowiek będzie zbawiony i dostąpi raju; ale któż jest człowiek ów, o którym mówisz? — To ja, odparł Dżamil. — Nie sądziłem, że wyznajesz Islam, rzekł na to Ben Sohail; a przytem, od dwudziestu lat, miłujesz Bothainę i sławisz ją w swoich wierszach. — Oto, odparł Dżamil, znajduję się w pierwszym dniu tamtego świata a ostatnim dniu tego świata; i godzę się niech łaska naszego pana Mahometa nie rozpostrze się na mnie w dniu sądu, jeślim kiedy ściągnął rękę na Bothainę dla jakiej nagannej rzeczy“.
Ów Dżamil i Bothaina, jego kochanka, należeli oboje do Benu-Azra, plemienia sławnego miłością wśród wszystkich plemion Arabji. To też ich sposób miłowania przeszedł w przysłowie i Bóg nie stworzył istot czulszych w miłości.
Sahid, syn Agby, spytał raz pewnego Araba: „Z jakiego narodu jesteś? — Jestem z narodu, w którym się umiera, kiedy się kocha. — Jesteś tedy z plemienia Azra? dodał Sahid. — Tak, na pana świętej Kaaby! odparł Arab. — Skąd pochodzi, że wy kochacie w ten sposób? spytał następnie Sahid. — Nasze kobiety są piękne, a młodzieńczy czyści“, odparł Arab.
Ktoś zapytał jednego dnia Arua-Ben-Hezama[5]: „Czy prawdą jest, jak o was mówią, że jesteście ze wszystkich ludzi najczulsi w miłości? — Tak, na Boga! odpowiedział Arua; znałem w swojem plemieniu ze trzydziestu młodzieńców, których zabrała śmierć, a którzy nie cierpieli na inną chorobę prócz miłości“.
Arab z plemienia Benu-Fazarat rzekł raz do drugiego Araba ze szczepu Benu-Azra: „Wy, Benu-Azra, myślicie, że umrzeć z miłości to głodka i szlachetna śmierć; zasię to jest oczywista słabość i głupota; a ci, których bierzecie za ludzi wielkiego serca, to szaleńcy i niedołęg“. — Nie mówiłbyś tak, odparł Arab z plemienia Azra, gdybyś widział wielkie czarne oczy naszych kobiet, ocienione długiemi rzęsami i puszczające z pod nich strzały, i zęby ich błyszczące z za ciemnych warg!“
Abu-El-Hassann, Ali syn Abdalli, Elzaguni, opowiada co następuje: „Pewien muzułmanin kochał do szaleństwa chrześcijańską dziewczynę. Wypadło mu odbyć podróż do cudzoziemskiego kraju z przyjacielem, który był powiernikiem jego miłości. Gdy jego sprawy przeciągały się w owym kraju, przypytała się doń śmiertelna choroba; zaczem rzekł do przyjaciela: „Oto zbliża się koniec; nie spotkam już na tym świecie istoty, którą kocham, a lękam się, jeśli umrę muzułmaninem, że jej nie spotkam na tamtym“. Przyjął chrześcijaństwo i umarł. Przyjaciel udał się do młodej chrześcijanki, którą zastał chorą. Rzekła: „Nie ujrzę już mego przyjaciela na tym świecie, ale chcę się z nim spotkać na tamtym: zatem daję świadectwo, że niema innego boga niż Bóg i że Mahomet jest prorokiem bożym“. Poczem umarła, i niech miłosierdzie boże będzie nad nią.
Eltemimi opowiada, iż w szczepie Arabów z Tagleb była dziewica chrześcijańska bardzo bogata, która kochała młodego muzułmanina. Ofiarowała mu cały majątek i wszystkie klejnoty nie mogąc pozyskać jego miłości. Kiedy straciła wszelką nadzieję, dała sto denarów artyście, aby jej zrobił posążek ukochanego. Artysta zrobił ów posążek; dostawszy go, młoda dziewczyna ukryła go w miejscu gdzie zachodziła codzień. Przyszedłszy, najpierw ściskała posążek, potem siadała koło niego i resztę dnia trawiła we łzach. Kiedy nadszedł wieczór, kłaniała się przed posążkiem i odchodziła. Tak czyniła długi czas. Młodzieniec umarł; poszła go zobaczyć i uściskać po śmierci, poczem wróciła do swego posążku, oddała mu pokłon, uściskała go jak zwyczajnie i położyła się wpodle niego. Nazajutrz znaleziono ją martwą, z ręką wyciągniętą ku paru wierszom pisma, które nakreśliła przed śmiercią.
Ueddah, z krainy Yamen, słynął wśród Arabów z piękności. Ueddah i Om-el-Bonain, córka Abd-el-Azisa, będąc jeszcze dziećmi, kochali się już tak, że nie mogli ścierpieć najkrótszej rozłąki. Kiedy Om-el-Bonain została żoną Ualid-Ben-Abd-el-Maleka, Ueddah oszalał od tego. Przebywszy długi czas w męczarni i szaleństwie, udał się do Syrjii i zaczął krążyć co dnia koło domu Ualida, syna Maleka, nie mogąc zrazu znaleźć sposobu na to czego pragnął. W końcu spotkał jakąś dziewczynę, którą zdołał pozyskać siłą wytrwałości i starań. Kiedy sądził, iż może jej zaufać, spytał, czy nie zna Om-el-Bonain. — Oczywiście, to moja pani, odpowiedziała dziewczyna. — Wybornie, odparł Ueddah, twoja pani jest moją krewną i sprawisz jej z pewnością przyjemność, jeśli zechcesz jej zanieść nowiny odemnie. — Zaniosę chętnie, odparła dziewczyna. Zaczem pobiegła natychmiast do Om-el-Bonain, aby jej udzielić nowin o Ueddah. — „Uważaj co mówisz! wykrzyknęła pani. Jakto! Ueddah żyje? — Z pewnością, odparła dziewczyna. — Idź, powiedz mu, odparła na to Om-el-Bonain, aby się stąd nie oddalał, póki nie otrzyma wiadomości odemnie“. Postarała się następnie, aby Ueddah mógł wejść do jej mieszkania, gdzie go trzymała w skrzyni. Wypuszczała go, aby z nim być wówczas gdy sądziła że jest bezpieczna; kiedy ktoś nadchodził i mógł go zobaczyć, wpuszczała go z powrotem do skrzyni.
Zdarzyło się jednego dnia, że przyniesiono Ualidowi perłę, on zaś rzekł do sługi: „Weź tę perłę i zanieś mojej Om-el-Bonain“. Sługa wziął perłę i zaniósł gdzie kazano. Nie każąc się oznajmić, wszedł w chwili gdy była z Ueddahem, tak iż mógł zapuścić wzrok w komnaty Om-el-Bonain bez jej wiedzy. Sługa Ualida spełnił zlecenie, i poprosił Om-el-Bonain o jakiś datek za klejnot który przyniósł. Odmówiła surowo i połajała go. Służący wyszedł pogniewany i oznajmił Ualidowi co widział, opisując skrzynię, do której schował się Ueddah. — Kłamiesz, pieskie nasienie! kłamiesz! rzekł Ualid. I pobiegł żywo do Om-el-Bonain. Były w komnacie różne skrzynie; siada na tej, w której, wedle opisu niewolnika, siedział Ueddah, i mówi do Om-el-Bonain: „Daj mi którą z tych skrzyń. — Wszystkie są twoje, zarówno jak i ja sama, odparła Om-el-Bonain. — Zatem, rzekł Ualid, chcę tej, na której siedzę. — Są w niej rzeczy potrzebne dla kobiety, rzekła Om-el-Bonain. — Nie tych rzeczy pragnę, ale skrzyni, powiedział Ualid. — Jest twoja, odparła. Ualid kazał natychmiast zabrać skrzynię i zawołał dwóch niewolników, aby wykopali dół aż do głębokości w której ¡znajduje się woda. Następnie, zbliżywszy usta do kufra, zakrzyknął: „Powiadano mi coś o tobie. Jeśli mi powiadano prawdę, niech ślad twój będzie zatarty, niech wszelka wieść o tobie będzie pogrzebana. Jeśli skłamano, nie czynię nic złego grzebiąc skrzynię: zakopię tylko drzewo“. Kazał następnie zepchnąć skrzynię do dołu i zasypać ją kamieniami i ziemią, którą wprzód wygrzebali. Odtąd, Om-el-Bonain nie przestała chodzić na to miejsce i płakać, aż, jednego dnia, znaleziono ją bez życia twarzą do ziemi.




  1. 900 lat przed Chrystusem.
  2. 1095 r.
  3. Obyczaje w Konstantynopolu. Jedynym sposobem zabicia miłości jest udaremnić przez łatwość wszelką krystalizację.
  4. Istnieje w Paryżu znaczna ilość arabskich rękopisów. Późniejsze odznaczają się przesadą, ale nigdy niema w nich najmniejszego naśladownictwa Greków lub Rzymian, dlatego uczeni gardzą niemi.
  5. Ów Arua-Ben-Hezam należał do szczepu Azra, o którym właśnie wspomniałem. Sławny jest jako poeta, a bardziej jeszcze jako jeden z licznych męczenników miłości, jakich mają Arabowie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.