O kobiecie polskiéj/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eliza Orzeszkowa
Tytuł O kobiecie polskiéj
Pochodzenie O kobiecie
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1888
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Całe studium
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.

Wiek XIX-ty znalazł kobietę polską w wielce zmienionych warunkach zewnętrznych i z wielce zmienionemi usposobieniami. Dwa ostatnie stulecia przyniosły polsce Jezuitów i wychowawczy ich systemat, obieralność królów i liberum veto, dwory królewskie na wzór Zachodnich urządzone. Z klasztorów i szkół Jezuickich wpłynęły w relijność narodu żywioły fanatyzmu i umysłowego ograniczenia; obieralność królów i obdarowanie każdéj jednostki szlacheckiéj prawem unieważniania uchwał ogromnéj choćby większości prawodawczych zgromadzeń, przerodziły wolność w bezprawie, swobodę w swawolę; z dworów królewskich wspaniałych, hucznych, zbytkiem i intrygami napełnianych, spływały w naród: rozmiłowanie się w zbytku, duch intrygi i wielka luźność obyczaju. Wszystkie te wytwory społeczne wspierały się i potęgowały wzajem, a w połączeniu z położeniem geograficzném, zamykającém kraj pomiędzy trzema mocarstwami, zarówno potężnemi, jak rozszerzenia granic swych żądnemi, sprowadziły upadek państwa i utratę politycznéj jego niepodległości. Wszystkie téż one silne wywarły wpływy na społeczność kobiecą, śród któréj nielicznie zrazu, lecz w ostatniém stuleciu bardzo już gęsto, zjawiły się kurtyzanki, awanturnice, wielkie panie, oddane intrydze i galanteryi. Daléj zaś od stolicy i domu, ilość kobiet ciemnych, fanatycznych, z niezmiernie ciasnym kręgiem widzenia i działania, przemogła liczbę dzielnych i względnie oświeconych pracownic i obywatelek. To téż poezya, satyra i pamiętniki pory owéj przedstawiają kobietę w inném wcale świetle, niż to, którém przyoblekało ją piśmiennictwo wieku XVI-go. Poeci igrają z nią jak z wdzięczném, lekkiém bawidełkiem; satyrycy chłoszczą ją jak jednę ze srogich klęsk publicznych, autorowie pamiętników szeroko opisują zbytki jéj, intrygi, lekkomyślne igranie z najwyższemi sprawami tak jednostek jak ogółu. Z innéj strony, imiona kobiece coraz rzadziéj zapisują się zaszczytnie w téj nawet dziedzinie wpływów i czynności, w któréj przedtém liczne zajmowały miejsca.
Jednak zanim wybiła godzina, z któréj aż dotąd snuje się wątek losów naszych, w łono społeczeństwa wniknęły prądy, których przyjęcie było świadectwem żywotności jego. Prądy te płynęły z Zachodu, od filozofii francuzkiéj z wieku XVIII-go i od wielkiéj rewolucyi francuzkiéj. Jednocześnie prawie z chwilą, w któréj konstytuanta francuzka ogłaszała świętość i nienaruszalność praw człowieka, w Warszawie zasiadał wielki sejm, dla czasu trwania swego czteroletnim zwany, którego treścią i uwieńczeniem prac była konstytucya, tak zwana 3-go Maja, równająca, do pewnego stopnia, w obec praw i przywilejów trzy stany, naród składające: szlachecki czyli rycerski, mieszczański i kmiecy. Idea równości ludzkiéj i dostojeństwa indywidualnych praw każdego człowieka znalazła pomiędzy ustawodawcami w polsce licznych i świetnych zwolenników i obrońców, jak: Hugo Kołłątaj, Czacki, Ig. Potocki, Staszyc i inni, a uwyraźniwszy się wybitnie w demokratycznym kierunku wojenno-społecznych działań Kościuszki, wywołała téż z łona społeczności kobiecéj wspaniałą postać księżnéj Anny z Sapiehów Jabłonowskiéj. Obdarzona wielkim rozumem i niepospolitą nauką, Jabłonowska, napisała kilka ogromnych tomów o położeniu włościan w polsce i sposobach zreformowania go, które to sposoby w swych własnych, bardzo rozległych posiadłościach stosowała, uswobodniając poddanych swych i zakładając dla nich szpitale, ochrony, szkoły, nawet drukarnie i biblioteki. Jabłonowską uważać należy jako typ, który, dzięki wysokiemu wykształceniu umysłowemu i wielkim środkom majątkowym, w najszerszych i najwybitniejszych zarysach przedstawia całą grupę kobiet polskich z końca XVIII-go i początku XIX-go stulecia, grupę, wcielającą obywatelskie tradycye kobiece w formie przyniesionéj przez czasy nowe. Przejmując się płynącemi z Zachodu ideami nowemi, kobiety te, nie zwracały się ani ku wiedzy teoretycznéj, ani ku sztukom i literaturze pięknéj, lecz, z uchem przyłożoném do pulsów narodowego organizmu, badały jego potrzeby i rany i usiłowały zapobiegać im za pomocą narzędzi i leków nowych.
Zarówno przecież jak konstytuanta francuzka, sejm czteroletni polski dla kobiet nie uczynił nic. Dopełniać zaś braków i poprawiać niedostatków, w ustawach jego zachodzących, naród już nie mógł. Idea przecież równości ludzkiéj, w zastosowaniu jéj do życia, w formę ustawy prawnéj nieujęta, nurtowała wyższe umysły i uwyraźniła się w planie edukacyjnym, ułożonym przez uczonych i mężów stanu polskich, (Hugo, Kołłątaj, Czacki, Śniadeccy, etc.) za panowania Cesarza Aleksandra I-go, z rozporządzenia ks. Adama Czartoryskiego, cieszącego się przez czas jakiś przyjaźnią monarszą i ministeryalną teką. W planie tym, ułożonym dla publicznéj edukacyi rozległych prowincyi polskich: Litwy, Wołynia i Podola, wychowywanie kobiet szczególniéj szerokie otrzymuje uwzględnienie, a dziwném na owe czasy zjawiskiem, twórcy jego zajmują się nietylko średniém i wyższém umysłowém, ale i przemysłowém wykształceniem kobiet. Z wyjątkiem uniwersytetów, wszystkie zakłady edukacyjne, proponowane dla mężczyzn, są téż tam proponowanemi i dla kobiet, które posiadać miały gimnazya swe, licea, nauczycielskie seminarya, rzemieślnicze i gospodarskie szkoły. Na nieszczęście, wspaniały plan ten, nad którym, w drugim dziesiątku stulecia naszego, najuczeńsi i najliberalniejsi mężowie polscy toczyli długie narady, w niezmiernie małéj tylko części zastosowanym został, a i to częściowe jego zastosowanie, po krótkiém bardzo istnieniu zniknęło bez śladu. Rzecz prosta, że, gdy z powierzchni kraju znikały takie stare i świetne instytucye wychowawcze męzkie, jak uniwersytet i akademia wileńska i krzemienieckie liceum, wychowanie kobiet ograniczyć się musiało do pensyonatów klasztornych, prywatnych i rządowych, których naukowy programat zawierał: dwa obce języki, muzykę, śpiew, taniec, elementarne wiadomości z historyi, geografii i arytmetyki, nakoniec mnóztwo robót kobiecych subtelnych, wdzięcznych, pojętnych jako rozrywka, a tylko w zbytkowném życiu zastosowanie znaleźć mogących. Programat ten w pensyach klasztornych o wiele uszczuplanym bywał, na rzecz egzercyi nabożnych i mistycznych rojeń, w t. zw. zaś instytutach rządowych, — których dwa w kraju całym istniało, — rozszerzanym malutką odrobiną wiedzy przyrodniczéj i pilniejszém staraniem o znajomość francuzkiéj syntaxy. To téż w tych-to instytutach najpospoliciéj kształciła się jedyna na owe czasy kategorya kobiet, zarobkowo na polu umysłowém pracujących, czyli, nauczycielek, rozsypujących potém na pensyach prywatnych i w rodzinach niezmiernie szczupły zasób swéj wiedzy, w zamian niezmiernie szczupłego, pod materyalnym i moralnym względem, wynagrodzenia. Córki domów możnych, dziecięctwo i pacholęctwo swe przemadlały i przemarzały w klasztorach: pensye prywatne rozwijały skrzydła swe nad dziewczęcą ludnością klas średniéj zamożności i dostojności, udzielając wychowankom swym daleko wiecéj przyzwyczajeń do zbytku i zabaw, niż nauki, i daleko mniéj prawdziwéj cywilizacyi, niż światowego, zewnętrznego poloru. Opuszczając zaś klasztory i pensye, a na łono rodzin i świata wracając, w jakiém otoczeniu i pod jakiemi wpływami znajdowały się kobiety te, tak mizernie do życia i myśli, i czynu przygotowywane?
Dalekiém, dalekiém już od społeczeństwa naszego było to życie publiczne, wolne, czynne, ruchem myśli i uczuć kipiące, na którego łonie prababki nasze dopełniały niedostatki umysłowego wychowania swego. Wprawdzie wojny Napoleońskie, rewolucyjna pożoga, szerząca się po Europie w r. 1848, wojna francuzko-angielsko-rossyjska z roku 1856 pobudzały umysły społeczeństwa, lecz wyczerpywały nadarmo siły jego i rzucały go w coraz głębszą senność i apatyą. Senność tę i apatyą zwiększał jeszcze ustrój społeczny, oparty na krzywéj i przestarzałéj instytucyi poddaństwa chłopów, instytucyi, która, zmodyfikowana już znacznie przez konstytucyą 3-go Maja, jednak w całéj nienaruszalności swéj zachowaną została, a będąc narzędziem mąk dla pokrzywdzonych, stawała się dla uprzywilejowanych coraz obfitszém źródłem zepsucia. Prostym wynikiem braku wszelkiego cienia publicznych działań i pierwiastków gwałtu, pychy i próżniactwa, spoczywających w podstawowéj instytucyi społecznéj, musiało być zaciemnienie umysłów, zmiękczenie charakterów, materyalizowanie się obyczajów. Wszystkim trzem klęskom tym, wespół z męzką ludnością kraju swego, uległa i znaczna część kobiet. Że zaś, gorzéj umysłowo kształcona, wrażliwsza i lekkomyślniejsza od społeczności męzkiéj, społeczność kobieca w téj opłakanéj dobie dziejów naszych całkowicie nie uległa zepsuciu, że od czasu do czasu przebiegały w niéj prądy szlachetnych entuzyazmów i usiłowań, przypisać to należy trzem czynnikom: obywatelskiéj tradycyi, wrosłéj w nią tak głęboko, że ani dwa wieki zepsucia, ani wiek próżniactwa wyplenić jéj całkowicie nie zdołały, wpływom wywieranym na uczucia i wyobraźnią przez poezyą romantyczną i przybywającym znowu z Zachodu emancypacyjnym ideom.
W piérwszéj ćwierci XIX-go w. żyła w Polsce wielka obywatelka-pisarka, Klementyna z Tańskich Hoffmanowa. Nie był to geniusz taki, jak p. Staël albo p. George Sand. Owszem, pisarskie zdolności jéj prawie mierne, przez głęboką tylko znajomość spraw publicznych i niezmierną dla nich miłość spotęgowanemi i rozgrzanemi były, prawie do potęgi i ognia geniuszu. W licznych pismach swoich oddziaływała ona przeciw szerzącéj się w wyższych towarzyskich sferach manii cudzoziemszczyzny, przeciw zacieśnieniu i zaciemnieniu sfery umysłowości kobiecéj, przeciw spadłemu na niziny próżniactwa i kokieteryi moralnemu poziomowi kobiet; ku poprawieniu błędów tych i zapełnieniu niedostatków wzywała w imieniu uczuć i obowiązków obywatelskich. Naród, popadłszy w nieszczęście, potrzebował wszystkich sił swoich, aby dźwignąć się, lub przynajmniéj samego siebie dla przyszłości zachować. Jedną z sił jego jest kobieta. Umysł więc kobiety lepiéj kształconym, a skala uczuć jéj wyżéj podnoszoną być powinna, dla siły i dla dobra rodzin naprzód, a przez rodziny — narodu. Była to w kobiecie polskiéj struna, wiecznie i pomimo wszystko drażliwa na poruszenie wszelkie. Klementyna Hoffmanowa zresztą nie odstępowała od tradycyi, wyznaczając dla kobiet czynności liczne i ważne, ale tylko w zakresie domu i rodziny. To téż pisma jéj, nieprzynoszące nic, coby najlepszéj przeszłości polskiéj znaném już nie było, łatwy do umysłów znajdowały przystęp, dotykając zaś uczuć, najlepiéj przez przeszłość wygimnastykowanych, niezmierną popularność zdobyły. Aż do roku 1830 były one rodzajem Ewangielii kobiety polskiéj i, jeżeli dziś bardzo niewystarczajacemi i całkiem prawie zaniedbanemi się stały, czynność, którą przez kilkadziesiąt lat pełniły, wielce obfitą była w następstwa. Uchroniły one kobietę polską od zupełnego wynaturzenia się, ogłupienia, a przygotowały ją do szerszych i wyższych widnokręgów przyszłości [1].
Jednocześnie z Klementyną Hoffmanową istniała dość znaczna liczba pisarek, a z nich niektóre odznaczały się talentem, wszystkie zaś objawiały wielką ciekawość i mniejszą lub większą znajomość położenia i interesów kraju. Stało się to cechą autorek polskich tak nierozłączną, że nawet wielkie panie, ilekroć brały się do pióra, zamiast tworzyć rzeczy sposobowi życia ich odpowiednie, więc lekkie i wdzięczne, poważnie rozprawiały o błędach, cierpieniach i obowiązkach społecznych. Naturalnie, czytelnictwo kobiece, o ile traciło przez to na używaniu i kształceniu się estetyczném, o tyle zyskiwało na rozszerzaniu się kręgów widzenia, czucia i dążenia.
Kręgi te rozszerzyła im także poezya romantyczna, któréj wpływ na społeczność był tém potężniejszy, że wszystkie pulsy publicznéj opinii i propagandy, w braku innych organów publicznego życia, skupiały się w piśmiennictwie. Poezya romantyczna, przez zwrócenie się swe do ludu, jako do pierwotnego i najbogatszego składu poetycznych pierwiastków, ściągała uwagę powszechną na zaniedbywaną dotąd, najniższą klasę narodu, demokratyzowała niejako umysły, przez szlachecką przeszłość zarystokratyzowane. I to było główną rolą, jaką w ogólnéj ekonomice społecznéj odegrała. Zresztą, przez samę wybujałość fantazyi swéj i wrącą w niéj namiętność, walczyła ona z materyalizującemi wpływami położenia, uczucia i wyobraźni, usposabiając do pożądania i szukania uciech i celów wyższych, nad spokojne używanie dostatków i zadowolenie próżności. Wraz z pismami Klementyny Hoffmanowéj, utwory Mickiewicza i licznéj otaczającéj to słońce plejady romantycznych poetów, wychowały kilka pokoleń kobiet polskich. Prawda, że jak wszystko na świecie, tak i te czynniki działały z jednéj strony dodatnio, a z drugiéj ujemnie, i że, mimo ujemne ich działanie, dotąd jeszcze przetrwały, a, — o czém wspomnę późniéj, — stanowią dziś, w sprawie postępu i rozwoju kobiet, jeden ze szkopułów, z któremi walczyć trzeba. Niemniéj dobrodziejstwa ich są bardzo widoczne. Tłumiąc w sercu kobiety ognisko błahych, drobniutkich próżnostek, aż nadto przez ogólny stan rzeczy podsycane, uwagę jéj ku ludowi zwracając, skłoniły ją one ku powadze i demokratyzmowi, przez co, stała się ona zdolną do wstąpienia na grunt poważnych i czysto demokratycznych prac najbliższéj przyszłości.
Nakoniec, przez tradycyjną miłość swą dla Francyi, a bezpośrednie stykanie się z Niemcami, społeczność polska, nieustannie przyjmowała w siebie i przerabiała w sobie powstające na Zachodzie prądy nowych pomysłów i pojęć. Pojęcie o emancypacyi kobiecéj, mętne zapewne i z wielu stron kalekie, przybyło tu wraz z niezmiernie czytywanemi powieściami p. George Sand, filozofia zaś niemiecka, zdobywając pomiędzy mężczyznami wielu gorliwych zwolenników i uczniów, na umysły i położenie kobiet wpływy pewne wywrzéć musiała. Wprawdzie i na tym punkcie, jak na wszystkich innych, obok faktów, przedstawiających rozumny postęp i dobre na przyszłość zadatki, zdarzać się musiały objawy szkodliwe lub śmieszne. Na jednę kobietę, uzacnioną i wzmocnioną przez otrzymaną świadomość o ludzkich prawach swych i dostojeństwach, przypadało może dziesięć nieudałych Lelii, patetycznie deklamujących bzdurstwa, lub awanturnic, które, na usprawiedliwienie szałów swych i występków cytowały Leon-Leoni albo Jaques’a. Na jeden téż umysł zdolny i pracowity, który z korzyścią dla siebie i ogółu wyzyskać potrafił światła, przez zachodnią filozofią przynoszone, było może dziesięć próżniaczych pretensyi do niezapracowanéj i niedostępnéj im mądrości. Lecz same te jednostki, zdolne i energiczne, chociaż-by wyjątkami tylko były, ratowały już ogół kobiecy od tego znicestwienia, którém groził mu fatalny systemat wychowawczy i ogólny stan rzeczy krajowych. Służyły one za przykład i zachętę dla społczesnych, a następczyniom swym w opiniach i obyczajach publicznych gotowały drogi.
Zresztą w piątym dziesiątku stulecia, ruch umysłów i prac kobiecych wzmógł się tu znacznie, kilka kobiecych imion dość poważne miejsce zajęło w dziedzinie tak piśmiennictwa, jak i nauczycielstwa krajowego, nadewszystko zaś wytworzyła się dość szczególna i bardzo ciekawa grupa kobiet, którą, w dzisiejszych już czasach, określono dość ściśle nazwą Entuzyastek. Entuzyastki uwyraźniały sobą najwybitniéj wszystkie dodatnie i część ujemnych wpływów tradycyi, romantyzmu i świeżych jeszcze pojęć emancypacyjnych. Niezwiązane w stowarzyszenia żadne, zostawały one przecież pod wodzą autorki wielkiego talentu, a większéj jeszcze dzielności charakteru, Narcyzy Żmichowskiéj, piszącéj pod pseudonimem Gabryeli, grupowały się w koło niéj i od niéj natchnienia swe brały. Hasłami ich były: niepodległość myśli i sumienia, niezależność kobiety i prawa jéj do nauki i pracy, miłość dla ludzi, ofiarność dla kraju, gardzenie opinią publiczną, ilekroć stawała ona na przeszkodzie uzewnętrznianiu idei tych w słowie i czynie. Idee te propagowały one piórem, słowem, czynem i stosowaniem do nich własnego życia. Śmiałe aż do zuchwalstwa, — jak zwykle bywa z nowatorami, a szczególniéj z nowatorkami, — posuwały się one czasem zbyt daleko: filozofując na prawo i lewo, wpadały w absurda; naśladując mężczyzn w obejściu się, ubraniu, ośmieszały siebie i swe dążenia. Lecz, pod warstwą śmieszności, dążenia te pozostawały czém były, bardzo poważném początkowaniem sprawy wyzwolenia kobiety, bardzo wspaniałomyślném i szlachetném zrywaniem się ku wszystkiemu, co sprawiedliwe, dobre, rozumne i piękne. Wiele zresztą z pomiędzy Entuzyastek umiało zachować skromność obok niezależności, wdzięk obok siły, rozsądek obok namiętnych nawet uniesień. Z téj-to grupy wyszło wiele światłych nauczycielek i pracownic pióra, mnóztwo istotnych sióstr miłosierdzia, w sukniach światowych, roznoszących pomiędzy ciemną i uciśnioną ludnością wiejską jałmużnę grosza i współczucia, wiele nakoniec matek i naczelniczek domów, dziś jeszcze dzielnie wspierających sprawę wyzwolenia kobiety przez wiedzę, cnotę i pracę.
Około roku 1863, Entuzyastki były już bardzo liczne. W burzy, która w końcu pory téj wstrząsnęła krajem naszym, zniknęły. Jedne nie przeżyły jéj, lub przeżyły ją niedługo, inne umilkły i znieruchomiały, inne jeszcze trwają zawsze przy swojém, działalność swą pełnią w ciszy i prawie nieznane. Ale śmiało powiedziéć można, że dzisiejsze bojownice postępu kobiet w Polsce dziecięctwo swe, lub piérwszą młodość w tchnieniu Entuzyastek przeżyły, od nich więc ród swój wiodą, i że one-to, łamiąc dla sprawy kobiecéj piérwsze lody opinii i obyczaju, starania ich i częściowe powodzenie możliwemi uczyniły.








  1. Niezupełnie może pozbawionym interesu będzie fakt następujący. Klementyna Hoffmanowa, w chwili śmierci swéj, poprosiła, aby serce jéj umieszczoném zostało w Katedrze Wawelskiéj w Krakowie, gdzie pogrzebanemi są najznakomitsi mężowie polskiéj przeszłości. Skromna jednak i nieprzypisująca sobie tych nawet zasług, które miała istotnie, prosiła o miejsce najskromniejsze. Żądaniu jéj uczyniono zadość. Dziś serce to, wmurowane w ścianę wspaniałéj świątyni, u samych jéj drzwi, a zaznaczone tablicą, z krótkim napisem: „Utalentowanéj autorce i zacnéj obywatelce”, wzrusza i zastanawia. Widziéć w niém można symbol całych dziejów kobiety polskiéj, w Panteonie narodowéj pracy i chwały skromne miejsce zajmującéj, lecz wiecznie obecnéj.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eliza Orzeszkowa.